OneOdio Fusion A70 i OneOdio A10 ANC - Test wokółusznych, przystępnych cenowo słuchawek BT. Czy da się tanio i dobrze?
- SPIS TREŚCI -
OneOdio A10 - Wygląd, wygoda, funkcjonalność, brzmienie i testy
OneOdio A10 - Zawartość zestawu, pierwsze wrażenie, wygląd
Model OneOdio A10 jest nieco droższy niż A70. Wyróżnia go zasadniczo funkcja ANC oraz utwardzane etui w zestawie. To oczywiście nie koniec różnic, ale pozostałe są już dość "kosmetyczne". Zacznijmy od zawartości zestawu. O wysokiej jakości etui zasuwanym na zamek już sobie powiedzieliśmy. Prócz tego producent dorzucił jeszcze samolotowy adapter oraz dwa przewody: 60-centymetrowy kabel USB-C -> USB A do ładowania akumulatora oraz 100-centymetrowy kabel USB-C -> Jack 3,5 mm do pracy przewodowej. Identycznie jak w przypadku A70, tak i tu otrzymujemy wyczerpującą książeczkę z instrukcją obsługi w języku m.ni. angielskim. Model A10 został utrzymany w czerni i srebrnych elementach. Na pierwszy rzut oka wydaje się bardziej elegancki niż A70, jednakże owe srebrne elementy klap mi osobiście niekoniecznie przypadły do gustu. Mocno się brudzą, rysują i generalnie pozostawiają sporo do życzenia w kwestii wizualnej. Trochę inaczej wygląda już kwestia wykonania: jest solidniej niż w przypadku A70, także skóra PU pokrywająca pałąk i piankę poduch wyglądają tu na droższe. Zasadniczo A10 nie wyglądają przy tym wszystkim tak młodzieżowo, żeby nie napisać "zabawkowo" jak A70. Mamy też do czynienia z metalowymi, nie zaś plastikowymi przegubami, co wróży większą żywotność. W obu modelach producent umieścił też sporej wielkości wewnętrzne oznaczenia lewej i prawej klapy (L i R) oraz zewnętrzne elementy ozdobne imitujące efekt płyty CD. Model A10 ma przyciski o nieco niższym i cichszym skoku niż A70, zamiast portu microUSB ma port USB-C, a na lewej klapie widnieje jeszcze przełącznik do włączania i wyłączania funkcji ANC.
Wielki test dousznych i dokanałowych słuchawek True Wireless
OneOdio A10 - Wygoda, czas pracy i łączność
Podobnie jak nieco lepsza jakość wykonania, tak i wygoda w A10 także jest ciut lepsza. Może nie na zasadzie niebo a ziemia, ale w bezpośrednim porównaniu A10 mniej ciąży (mimo że oba modele ważą tyle samo), generuje mniejszy docisk i mniejsze uczucie klaustrofobii. Jest to też konstrukcja, która "dogada się" z każdą głową - od tej najmniejszej do naprawdę wielkiej. Także wycięcie na uszy w poduchach należy do tych większych. Wciąż otrzymujemy bardzo zadowalające tłumienie pasywne, pewny docisk i absolutny brak problemów w przypadku jednoczesnego korzystania z okularów. Dopiero około pięć godzin ciągłego noszenia sprawi, że poczujemy potrzebę odpoczynku (głównie z powodu ciepłoty). Jak wygląda z kolei praca na baterii? Producent sugeruje aż 40 h pracy bez funkcji ANC. Testy przeprowadzone w okolicach 70 procent głośności maksymalnej zakończyły się 42 godzinami, więc z pewnością nie ma tu miejsca na narzekanie (pamiętajmy, jak budżetowy jest to zestaw). O ile czas pracy na akumulatorze, jak i dość szybkie ładowanie (10 minut pod ładowarką to 2 godziny pracy z ANC) nie pozostawiają powodów do marudzenia, to ANC oraz Bluetooth już tak. ANC jest po prostu mocno przeciętne i w tej cenie można się tego było spodziewać. Praca aktywnej redukcji szumów przypomina ANC w modelu Audictus Conqueror (nasza recenzja). Uruchamiając ANC w OneOdio A10 otrzymujemy nieco maskującego szumu, podbijane są też basy, zaś dźwięk z zewnątrz jest eliminowany raczej nieznacznie, choć ostatecznie i tak lepiej, niż we wspomnianych Audictusach. Także jakość połączenia Bluetooth nie w pełni satysfakcjonuje. Co prawda smartfon wrzucony do plecaka, czy zostawiony w pokoju obok dalej będzie ze spokojem dostarczał dźwięku do słuchawek, ale generalnie zasięg wydaje się o około dwa metry krótszy, niż sugerowany, a na pewno gorszy, niż w A70. Patologii jednak nie stwierdzono i schylając się np. pod biurko czy wykonując gwałtowne ruchy sygnału nie stracimy. Nie ma też zauważalnych opóźnień.
Test Jabra Elite 45h - Ultralekkie słuchawki nauszne dla każdego. Świetna bateria, Asystent Google i rozrywkowe brzmienie
OneOdio A10 - Jakość dźwięku i mikrofon
O ile model tańszy, OneOdio A70, charakteryzował się nieco ciepławym brzmieniem (equalizer na planie "V-ki" z najmocniej podniesionymi basami), o tyle A10 ANC przypomina już bardziej symetryczną "V-kę" z delikatnie wycofanym subbasem. Wszystko to sprawia, że słuchawki grają "klubowo", a już na pewno satysfakcjonująco przestrzennie. I choć mimo pozycjonowania dźwięków względnie blisko czubka głowy i uszu, to scena jest odczuwalnie szersza niż w modelu A70. Włączywszy opcję ANC zyskujemy sporo na responsywnym basie (co akurat mi podeszło do gustu), choć minimalnie spłaszcza to także średnicę, a więc i wokale. Czym dajemy głośniej, to tak jak w przypadku A70, mniej przyjemne stają się też tony wysokie, które zaczynają sylabizować i męczyć. Mamy tu jednak lepszą przestrzenność. Biorąc pod uwagę tę półkę cenową, można spokojnie rzec, że otrzymujemy spójne, wyważone i uniwersalne brzmienie, które ma szansę zdobyć uznanie wielu mniej wymagających klientów. Zwłaszcza, że słuchawki radzą sobie dobrze z balansem między basami, a sopranami (całkiem sprawna dynamika). Ostatecznie śmiem twierdzić, że najlepiej brzmią tu gatunki takie jak pop, dance, a także R&B (zwłaszcza z podkręconym basem przy opcji ANC). Niestety, o ile model A70 brzmiał niemal identycznie przewodowo i bezprzewodowo, to podpiąwszy A10 pod Jack 3,5 mm otrzymujemy dużo bardziej spłaszczony dźwięk - wycofaniu ulega nie tylko bas i sopran: magicznie znika także przestrzenność - scena staje się zdecydowanie bardziej klaustrofobiczna. Ten rodzaj brzmienia zdecydowanie mi już nie odpowiadał. Próbując jednak grać w słuchawkach A10 (czy to przewodowo czy bezprzewodowo), będziemy mocno zaskoczeni tym, jak zacnie pozycjonują one kroki i odgłosy przeciwników w grach sieciowych. Nie jest to może poziom "pro", ale z A10 na uszach udało mi się wygrać kilka meczy w CS-ie. Niestety zaimplementowany tu mikrofon jest równie marnej jakości, co w modelu A70. Na tyle marnej, że szkoda nawet czasu na rejestrowanie jego pracy, by Wam go przedstawić. Uwierzcie więc na słowo - mikrofon po prostu jest, ale lepiej by było... gdyby go nie było.