Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国
 

Recenzja Grand Theft Auto IV: Episodes From Liberty City

Sebastian Oktaba | 30-04-2010 07:34 |

Wspólnota dwojga

Episodes From Liberty City od strony merytorycznej niewiele mogę zarzucić, ale oprócz pięknego zwieńczenia opowieści, Rockstar nie zapomniało na szczęście o premierowych pojazdach, mini-grach czy utworach muzycznych. Pierwsze DLC skupia uwagę przede wszystkim na motocyklach, których otrzymaliśmy do dyspozycji kilkanaście rodzajów, począwszy od masywnych chopperów na ścigaczach skończywszy. Miłym akcentem jest obecność Tow Trucka, Reginy oraz Slamvana - aut doskonale znanych z poprzednich odsłon serii, trwale wpisanych w krajobraz miasta. Wzbogacono również repertuar medialny o rockowe kawałki, interesujące audycje i programy telewizyjne, niezawodnie piorące mózg popkulturową papką. Siłowanie na rękę względnie air hockey wypełni wolne chwile pomiędzy rozróbami, ewentualnie możemy poszukać mew (odpowiednik gołębi z „czwórki”) albo podjąć misje poboczne. The Lost and Damned przynosi również niespotykane dotąd rodzaje broni: granatnik, bomby w rurkach czy obrzyna. Zmodyfikowany tryb multiplayer obfituje w takie konkurencje jak Lone Wolf Biker, Club Business i Witness Protection (obława na eskortowanego świadka), dzięki czemu sieciowa zabawa w Grand Theft Auto IV nabrała rumieńców. Chciałoby się zanucić: „born to be wild” odjeżdżając w kierunku zachodzącego słońca.

W odróżnieniu od perypetii odzianych w skórzane kurtki awanturników z The Lost, drugie rozszerzenie stawia na sportowe fury, luksusowe jachty i wszelkie zabawki podkreślające zasobność portfela tudzież wysoki status społeczny. W The Ballad of Guy Tony pojawiło się zatrzęsienie kultowych czterech kółek, którymi pomykaliśmy w Vice City oraz San Andreas. Modele Buffalo, Bullet GT, Serrano, F620 i Tampa wyglądają wspaniale, idealnie wpasowują w klimat, ale nie należy zapominać także o świeżutkich helikopterach, melexie czy policyjnym motocyklu. Wzorem swoich poprzedników, Luis ochoczo oddaje się zajęciom fakultatywnym: podbijaniu parkietu, zdobywaniu niewiast (nagrodę sprawdźcie sami), walkom w klatce, skokom na spadochronie lub wojnom z narkotykowymi dilerami. Na potrzeby TBoGT arsenał powiększono o sześć zabójczo efektywnych pukawek, w tym strzelbę z eksplodującymi pociskami, Assault SMG, ciężki karabin maszynowy M249, kozacką snajperkę i zdalnie detonowane ładunki wybuchowe. Pięknym prezentem, jakże wpasowanym w nastrój „addonu” jest stacja radiowa Vice City FM (do TLaD raczej nie przystaje), grająca niezapomniane dyskotekowe hity minionych lat (m.in.: Roxette). Generalnie, The Ballad of Guy Tony precyzyjniej trafił w moje gusta, niemniej odrobinę po macoszemu potraktował rozgrywkę wieloosobową, skupiając się na kampanii dla pojedynczego gracza.

Czego w pakiecie Episodes From Liberty City zabrakło? Chyba konsolidacji obydwu dodatków, coby cieszyć się wszystkimi wprowadzonymi bajerami niezależnie od tego, który aktualnie wybraliśmy. Niestety, jeżeli nagle jako Johnny zechcemy poprowadzić Bullet GT, zmuszeni będziemy przeskoczyć w portki Luisa. Oczywiście, jest to drobnostka wpływająca marginalnie na komfort grania. Natomiast, czemu nie zostaliśmy uraczeni żadnymi nowymi terenami miejskimi, to już osobna kwestia. Z pewnością na mapie Liberty City znalazłoby się miejsce dla jakiejś skromnej wysepki, nie licząc knajp, klubów, magazynów i apartamentów. Ostatnią rysą na prawie nieskazitelnym diamencie jest pilotowanie śmigłowców, równie frustrujące co w oryginale. O ile w The Lost and Damned twórcy poprawili sterowność jednośladów, tak już The Ballad of Guy Tony nie doczekało się tego samego zabiegu dla maszyn latających. Suma summarum, plusy zdecydowanie przeważają nad minusami, zaś Rockstar kolejny raz udowodnił, iż w gatunku sandbox panuje niepodzielnie. Genialne sarkastyczno-ironiczne poczucie humoru, świetna fabuła oraz fenomenalnie wykreowane charaktery, dziesiątki detali, smaczków, odwołań i aluzji tworzą razem niesłychanie przekonującą całość. Gros sprawdzonych w Grand Theft Auto IV pomysłów i rozwiązań pozostało nietknięte, więc zainteresowanych szczegółami z premedytacją odsyłam do recenzji tegoż tytułu na łamach PurePC. Słowem - Episodes From Liberty City objętością, klimatem i grywalnością zasługuje na uznanie i jest tytułem godnym polecenia.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.