Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii

Szymon Góraj | 18-03-2025 19:00 |

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej JaponiiWydawać by się mogło, że Ubisoft przetrzyma wszystko. Jakkolwiek ich bardziej kreatywne lata dawno temu minęły, kluczowe serie dotąd sprzedawały się bez większych kłopotów, pomimo nierzadko ostrej krytyki znajdując swoich zwolenników. Czasy te powoli jednak mijają, bo wraz z kolejnymi premierami liczba wiernych konsumentów zaczyna drastycznie topnieć. Do prawdziwego wstrząsu doszło w zeszłym roku, kiedy to Star Wars Outlaws poniosło absolutną klęskę w zasadzie w każdym aspekcie - nawet pod kątem sprzedaży. Była to bezpośrednia przyczyna przesunięcia Assassin's Creed Shadows. Potem doszło do jeszcze jednej, już tylko miesięcznej, obsuwy. Ale koniec tego oczekiwania, więc zerknijmy, co tam przyszykowano.

Autor: Szymon Góraj

Gdybym miał wyodrębnić najbardziej wyczekiwane przeze mnie premiery gier, myślę, że pierwszy Assassin's Creed znalazłby miejsce w absolutnej czołówce. Tajny zakon, średniowieczna otoczka i fenomenalnie wyglądające trailery - idealny następca świeżej jeszcze trylogii Prince of Persia. Nadszedł rok 2007 i cóż... nie mogę powiedzieć, że gra mi się nie podobała, bo klimat, parkour, czy szata graficzna robiły niesamowitą robotę (do dziś pamiętam opad szczęki, gdy dotarłem do Akki). Niemniej na pewno nie było to takie mistrzostwo, na jakie się zapowiadało w mojej nastoletniej głowie. Przeszkadzała przede wszystkim dopadająca po pewnym czasie monotonia rozgrywki, wynikająca z niewielkiego zróżnicowania zadań w ogromnym świecie. Na szczęście praktycznie wszystko poprawiła renesansowa druga odsłona z jeszcze lepszym dodatkiem Brotherhood (było jeszcze Revelations, które całkiem dobrze wspominam, ale to już nie ten poziom). Smętny Altaïr został zastąpiony przez znacznie bardziej wielowymiarowego Ezia, a rozgrywka nabrała pewnej głębi. Należę do osób preferujących od zawsze postawę "im mniej Animusa, tym lepiej", ale historia Desmonda we współczesności była zajmująca. Nie zmienia to faktu, że od części trzeciej, gdy zaczęliśmy wchodzić w kolejne epoki historyczne, zaczynałem odczuwać znużenie - poczucie, że twórcom zaczyna powolutku brakować sensownych pomysłów. Ale marka sprzedaje się jak świeże bułeczki, więc nie wolno się zatrzymywać.

Assassin's Creed Shadows powstawało w bólach, ale jakoś dożyliśmy premiery. Po ponad 50 godzinach przemierzania Japonii w interpretacji Ubisoftu wreszcie dobiłem do linii mety i dzielę się przemyśleniami.

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii [nc1]

Assassin's Creed Shadows ze szczegółowym omówieniem trybów działania na PlayStation 5 oraz PlayStation 5 Pro

To poczucie nasiliło się, gdy saga Desmonda - spadkobiercy wspomnień tytułowego bractwa - dobiegła końca. Wielowiekowy konflikt pomiędzy walczącymi o wolność asasynami a wielbiącymi władzę templariuszami, wcześniej miejscami fascynujący, stał się dla mnie sztucznie przeciąganą serią wojenek - co z kolei zabiło poczucie stawki. Nie znaczy to oczywiście, że odrzuciłem każdą późniejszą grę, po prostu przestała mieć dla mnie aż tak wielkie znaczenie. Szczególnie byłem pod wrażeniem Assassin's Creed Black Flag - choć bowiem był kiepskim Asasynem, miał mnóstwo walorów jako gra czysto piracka - jego przewrotny spin-off Rogue dodawał kolorów drugiej stronie barykady, a Unity miało potencjał, który został dokumentnie schrzaniony przez niedopuszczalny stan na premierę. Pomimo wiktoriańskiego sznytu, AC Syndicate okazało się chyba najbardziej bezpłciową odsłoną, co przypieczętowało zupełną zmianę filozofii. 

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii [nc1]

Test wydajności Assassin's Creed Shadows PC - Wymagania sprzętowe to większy problem, niż czarnoskóry samuraj

Tym samym weszliśmy w fazę gier akcji z naleciałościami RPG, zapoczątkowaną przez Assassin's Creed Origins. Przyznam, że do dziś chętnie powracam sobie do Bayeka - egipskiego wojownika, który utracił swoje potomstwo, zresztą uważam go za jedną z najlepiej napisanych głównych postaci w całej serii. Inna sprawa, że już wtedy sama gra cierpiała na spory brak oryginalności, a wręcz jeżdżenie na fali sukcesu m.in. Wiedźmina 3. Bronił się jednak nietypowym klimatem i kilkoma niezłymi rozwiązaniami. Potem mieliśmy Odyssey i Valhallę - gry, które chyba w największym stopniu zepchnęły na boczny tor asasyński rodowód, nadal jednak sprzedające się znakomicie. Ubisoft najwyraźniej poczuł jednak, że zaczyna przeciągać strunę, co prowadzi do Assassin's Creed Mirage ze znacznie bardziej skondensowaną rozrywką, nawiązującą mocno do korzeni. Nie przyjęło się to jednak zbyt dobrze, oferując miernej jakości rozwiązania, co w połączeniu z zimnym prysznicem w postaci wspominanego we wstępie SW Outlaws poprowadziło nas do momentu, w którym rzucono wszystkie siły na Assassin's Creed Shadows. Obiecywano zrewitalizowanie koncepcji, coś zarówno dla weteranów, jak i zwolenników nowego porządku... no cóż, dużo obiecywano. Przeanalizujmy zatem efekty.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 130

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.