Generatory obrazów oparte na Stable Diffusion mają chwilowe zielone światło, jeśli chodzi o łamanie praw autorskich
Wszelkie usługi, które opierają się na algorytmach sztucznej inteligencji bądź uczeniu maszynowym, do poprawnego działania i rozwoju potrzebowały tzw. danych treningowych. W głównej mierze opierały się one na treściach zabranych z internetu bez niczyjej zgody, czy też wiedzy. Kwestią czasu było więc upomnienie się o swoje prawa autorskie przez różnych artystów, których dzieła zostały niejako skradzione - szczególnie jeśli mowa o wszelkiej maści generatorach obrazów. Właśnie zapadła decyzja w jednej z takich spraw sądowych.
Kwestia naruszania praw autorskich przez wszystkie obecne generatory obrazów, takie jak Midjourney, jest tak naprawdę obecna od samego początku. Pojawiło się już wiele spraw sądowych, które miały ją w końcu rostrzygnąć - w jednej z nich właśnie ogłoszono werdykt.
DALL-E 3 - realna konkurencja dla Midjourney właśnie stała się dostępna dla wszystkich. Jak z niej skorzystać?
Omawiana sprawa dotyczy pozwu zbiorowego różnych artystów, których reprezentowały trzy kobiety: Sarah Anderson, Kelly McKernan, a także Karla Ortiz. Na ławie oskarżonych znalazły się firmy takie jak Stability AI, Midjourney oraz Deviant Art (DreamUp), które według pozywających bezprawnie wykorzystały ogromne ilości danych z internetu do szkolenia swoich usług opartych na Stable Diffusion, w tym wiele obrazów chronionych prawem autorskim - w szczególności te pochodzące z bazy LAION. Jak się jednak okazało, wniosek wspomnianych osób był zły od samego początku. Kobiety odniosły się do tego, że ich prace zostały użyte do szkolenia wspomnianych usług, natomiast dwie z nich nie zarejestrowały praw autorskich do swoich obrazów w odpowiedniej instytucji, z kolei Sarah Anderson miała prawa do raptem 16 dzieł spośród naprawdę pokaźnej ilości tych, które zostały uwzględnione we wniosku.
Midjourney V5 - nadchodzi kolejna generacja oprogramowania tworzącego obrazy z tekstu. Efekty są imponujące
Pozwani oczywiście złożyli wniosek o oddalenie. Natomiast Sąd Okręgowy USA dla okręgu Północnej Kalifornii, a dokładniej sędzia William H. Orrick, wydał w tej sprawie oświadczenie, że przychyla się do jej oddalenia, ponieważ cały pozew ma zbyt dużo nieścisłości. Jednocześnie zaznacza, żeby pozywający złożyli inny wniosek, który będzie lepiej sprecyzowany - to znaczy odniesie się do faktu, że firmy wykorzystały dzieła, co do których są prawa autorskie, aby szkolić swoje usługi. Uwzględniony został jednak zarzut, który odnosi się do przytoczonych 16 prac pani Andersen, co do których miała pełne prawa. Usługi co prawda skorzystały dosłownie z milionów różnych dzieł do swojej nauki, natomiast wyjściowy obraz, który jest generowany, ma w sobie cząstkę z wielu prac, a nie tylko jednej osoby - dlatego też nie tak łatwo złożyć odpowiednie oskarżenie. Wygenerowana grafika musi także zawierać jakiś element, który świadczyłby o naruszeniu prawa autorskiego. Tak więc walka o naruszenie tych praw będzie trwała nadal, jednak ostateczny wyrok wcale nie jest taki oczywisty, jak mogłoby się wydawać.
Powiązane publikacje

Tajwan ogranicza eksport technologii TSMC. Nowe regulacje mają chronić najważniejsze procesy przed zagraniczną konkurencją
28
Wielka Brytania planuje zakazać aplikacji AI tworzących deepfake dzieci. Ofcom i rząd UK podejmują stosowne działania
35
IBM zainwestuje 150 mld USD w USA, a konkretniej w rozwój AI, komputerów kwantowych, a także produkcji lokalnej
14
Prawnicy MyPillow użyli AI i wpadli w pułapkę fikcyjnych spraw. Grożą im naprawdę poważne konsekwencje
72