TP-Link Archer C7 i D-Link DIR-868L. Test routerów 802.11ac
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Pojedynek dwóch routerów 802.11ac - TP-Link Archer C7 vs D-Link DIR-868L
- 1 - Charakterystyka standardu 802.11ac
- 2 - TP-Link Archer C7 - wygląd zewnętrzny
- 3 - TP-Link Archer C7 - Interfejs konfiguracyjny
- 4 - D-Link DIR-868L - wygląd zewnętrzny
- 5 - D-Link DIR-868L - Interfejs konfiguracyjny
- 6 - Testy: Wi-Fi 802.11n 2,4 GHz
- 7 - Testy: Wi-Fi 802.11n 5 GHz / Dual Band
- 8 - Testy: Wi-Fi 802.11ac
- 9 - Testy: USB / WAN / Pobór mocy
- 10 - Podsumowanie - Który router wygrywa porównanie? Niby żaden, ale...
TP-Link Archer C7 - wygląd zewnętrzny
Po tym nieco przydługim wstępie traktującym o przedmiocie dzisiejszej publikacji oraz przypomnieniu możliwości standardu 802.11ac czas wreszcie przejść do naszego dwudaniowego obiadu, czyli charakterystyki dwóch routerów – TP-Link'a Archer C7 oraz D-Link'a DIR-865L. Konstrukcyjnie routery te w ogromnym stopniu przypominają te, które testowaliśmy już wcześniej (np. TP-Link WDR-4300 czy D-Link DIR-645). Zaczniemy zatem od bramki numer 1, czyli Archera C7.
TP-Link dostarcza w zasadzie wszystkie swoje produkty do budowy domowej sieci w kartonowych, zielono-białych opakowaniach. Stanowi to niejako wyznacznik tego producenta, przez co bardzo łatwo odróżnić jego wyroby od innych. Nie inaczej jest z opakowaniem Archera C7. Pudełko jest całkiem sporych rozmiarów, a praktycznie każda ścianka zapełniona została informacjami odnośnie technologii i rozwiązań oferowanych nam przez router. Umieszczono tam nawet uproszczone schematy potencjalnej struktury naszej przyszłej sieci.
Wyposażenie wewnątrz opakowania nie jest jakieś przesadnie bogate, aczkolwiek dostajemy wszystko to, co do pracy w sieci najważniejsze. Oprócz samego routera, w kartonie, przypominającym swoją bryłą wnętrze opakowania do jajek, znalazły się: skrętka UTP kat. 5, zasilacz sieciowy, zapakowane w woreczek trzy anteny routera oraz kilka broszurek wraz z instrukcją szybkiego startu i płytką miniCD.
Pierwszy bohater dzisiejszego testu pod względem designu nie różni się prawie w ogóle od testowanych już przez nas modeli WDR-4300 oraz WDR-3600. Gdy patrzymy na niego z przodu, bądź z tyłu od razu na myśl przychodzi środek transportu obcych cywilizacji w kształcie spodka.
Cały wierzch obudowy wykonano z plastiku w kolorze „Piano Black”, co jak dobrze wiemy z testów notebooków, nie jest zbyt praktycznym rozwiązaniem. Ślady palców, a także wszechobecny kurz gromadzą się na tej powierzchni wyjątkowo łatwo. Z kolei próba przywrócenia obudowie pierwotnego wyglądu może przyprawić o ból głowy i spowodować potok wyrzucanych przekleństw pod adresem producenta. Początkowo jednak prezentuje się to całkiem gustownie. Intensywną czerń obudowy przełamują dyskretne logo producenta oraz diody informujące o pracy routera. Poszczególne lampki oznaczają kolejno od lewej: zasilanie, stan routera, aktywność sieci Wi-Fi 2,4 GHz oraz 5 GHz, urządzenia podłączone do portów RJ-45, połączenie z Internetem oraz WPS.
TP-Link do swojego nowego topowego routera zdecydował się skopiować z WDR-4300 nie tylko design frontu, ale także tyłu urządzenia. Oprócz trzech złączy antenowych i obecnych niemal w każdym routerze pięciu portów RJ-45 (4 od wbudowanego switcha i jedno – WAN do podłączenia kabla sieciowego od dostawcy usług internetowych) wygospodarowano miejsce na dwa porty USB 2.0. Skoro to topowy model, to szkoda, że producent nie zdecydował się na zastosowanie nowszego standardu USB 3.0, co w związku z obsługą 802.11ac stanowiłoby całkiem dobrą podstawę do stworzenia prostego NAS'a. Między portami umieszczono diody informujące o podłączonych do USB pamięci przenośnych czy drukarki. Dalej mamy gniazdo zasilania oraz dwa przełączniki. Jeden z nich odpowiada za zasilanie routera, drugi natomiast za włączanie/wyłączanie sieci WLAN. Tuż obok lewego skrajnego (patrząc od tyłu) gniazda antenowego umieszczono przycisk resetujący router oraz regulujący pracę funkcji WPS.
Na spodzie routera zbyt dużo się nie dzieje. Obudowę poszatkowano tam małymi dziurkami mającymi dbać o wentylację wnętrza urządzenia. Zauważyć można także dwa otwory, dzięki którym zyskujemy możliwość powieszenia naszego TP-Linka na ścianie. Po środku, tradycyjnie znalazła się plakietka, na której naniesiono dane do logowania do interfejsu konfiguracyjnego routera i naklejki z numerem seryjnym, adresem MAC oraz domyślnym hasłem Wi-Fi/numerem PIN dla usługi WPS.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- …
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Pojedynek dwóch routerów 802.11ac - TP-Link Archer C7 vs D-Link DIR-868L
- 1 - Charakterystyka standardu 802.11ac
- 2 - TP-Link Archer C7 - wygląd zewnętrzny
- 3 - TP-Link Archer C7 - Interfejs konfiguracyjny
- 4 - D-Link DIR-868L - wygląd zewnętrzny
- 5 - D-Link DIR-868L - Interfejs konfiguracyjny
- 6 - Testy: Wi-Fi 802.11n 2,4 GHz
- 7 - Testy: Wi-Fi 802.11n 5 GHz / Dual Band
- 8 - Testy: Wi-Fi 802.11ac
- 9 - Testy: USB / WAN / Pobór mocy
- 10 - Podsumowanie - Który router wygrywa porównanie? Niby żaden, ale...