Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Splinter Cell: Blacklist - Schowaj się Sam!

Sebastian Oktaba | 27-08-2013 14:07 |

Zabawki, gadżety, dodatki, bonusy i premie

Super agenci 4 Eszelonu mają dostęp do super zabawek i wsparcia technicznego, jakiego pozazdrościć mógłby im nawet Batman. Kultowe gogle Sama Fishera zawierają noktowizor, sonar wskazujący pozycję wrogów przez ściany, wizualizują zasięg ich wzroku i oferują wiele innych funkcjonalności. Oprócz tego do dyspozycji otrzymaliśmy zdalnie sterowanego drona z kamerą, samoprzylepne miny, wabiki z paralizatorem, kilka rodzajów granatów - gadżeciarze na pewno będą mogli wykazać się kreatywnością. Rynsztunek bojowy obejmuje tylko broń podręczną (pistolet z tłumikiem), karabin automatyczny oraz podręczną kuszę, ale wbrew początkowym obawom okazał się stosunkowo bogaty. Postaci można bowiem zmieniać wyposażenie, dobierać dziesiątki modyfikacji do wdzianka oraz tworzyć własne zestawy, które wpływają na bazowe statystyki: opancerzenie, dyskrecję i operowanie bronią. Podobnie sprawa wygląda z mobilnym centrum dowodzenia, gdzie do wykupienia czeka szereg ulepszeń niepozostających bez wpływu na bohatera, ilość dostępnych przedmiotów itp. Wszystko wymaga jednak nakładów pieniężnych, które zarabiamy za wykonywanie misji, znajdowanie cennych obiektów i zaliczanie drobnych wyzwań np.: zastrzelenie stu oponentów z ukrycia. Dziwny mają system premii w służbach specjalnych USA...

Klimat Splinter Cell: Blacklist w dużej mierze zależy od lokacji w jakiej wykonujemy zadanie, więc zmienia się praktycznie co paręnaście minut, zależnie gdzie zostaniemy wysłani z gwiaździstym sztandarem Stanów Zjednoczonych w dłoni. Kiedy inwigilujemy chicagowskie centrum handlowe, pełne bożonarodzeniowych dekoracji i terrorystów, kampania momentami przypomina pierwsze filmy z serii Die Hard. Innym razem pod osłoną nocy w ulewnym deszczu przeczesujemy fabrykę w Londynie, ambasadę w Teheranie albo więzienie Guantanamo - wszędzie z tych miejsc atmosfera jest znakomita, szczególnie gdy musimy pozostać niewykryci. Znacznie gorzej wypadają misje rozgrywane w biały dzień oraz klasyczne hollywoodzkie strzelaniny, moim skromnym zdaniem kompletnie niepasujące do formuły Splnter Cell - Fisher biegający w promieniach słońca z pełnym oprzyrządowaniem, to chyba jakieś nieporozumienie. Zamiast gogli i czarnego kombinezonu powinien w Afganistanie założyć turban, wtedy lepiej wtopiłby się w otoczenie.

Co najbardziej wkurza w Splinter Cell: Blacklist? Pomijając pozostałości po Conviction, którymi są m.in.: wymienione wcześniej elementy mechaniki oraz ogromne napisy informujące o celach (np.: widoczne na ścianie), jakoś nie przekonał mnie odświeżony wizerunek Sama Fishera. W zasadzie ciężko tutaj mówić o odświeżeniu, skoro faceta postarzono o dobrych kilkanaście lat i wygląda teraz jak komandor Shepard z Mass Effect, tylko siwych włosów mu nagle przybyło. Z drugiej strony twarz musiała chyba spotkać skalpel chirurga lub przynajmniej otrzymać zastrzyk botoksu... No nieważne, aparycja głównej postaci jednym przypadnie do gustu, innych będzie irytować, a reszcie pozostanie obojętna. Gorzej, że misje poboczne nie posiadają żadnych punktów kontrolnych tzn.: jeśli popełnimy nieodwracalny błąd na ostatniej prostej, musimy zaczynać od początku. Baboli stricte technicznych również nie poskąpiono - zabici przeciwnicy potrafią upaść na glebę, aby rychło podskoczyć jakby zostali odlani z kauczukowej masy.

Twórcy zastosowali też drastyczne metody przeciwdziałania opuszczaniu jedynej właściwej ścieżki, bowiem plansze w Splinter Cell: Blacklist są liniowe, co czasami przebiera iście kuriozalne formy. W pewnej lokacji chciałem zwiedzić pozornie dostępny obszar, idealnie nadający na kryjówkę przed patrolem, ale jakież było moje zdziwienie, gdy kamera wykonała szalony obrót i ustawiła mnie w przeciwnym kierunku. Kolejne próby nie przyniosły oczekiwanego rezultatu, musiałem więc grzecznie iść zgodnie z wytycznymi. Zamiast dawać ludziom nadzieję, wystarczyło postawić tam cholerne ogrodzenie! Taaak, swoboda przemieszczania bywała zbyt często brutalnie ograniczana z idiotycznych powodów, ponieważ na filar z lewej strony mogłem się wdrapać, natomiast ten z prawej pozostawał niedostępny... Sztuczna inteligencja ogólnie spisywała się nienagannie, ale podczas przechodzenia kampanii miewała swoje wzloty i upadki - klasyczna zagrywka z granatem rzuconym pod własne nogi niezmiennie bawi.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 9

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.