Recenzja Splinter Cell: Blacklist - Schowaj się Sam!
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Sam Fisher powraca i znowu ratuje świat
- 1 - Oh, say can you see, by the dawn's early light...
- 2 - Schowaj się, Sam! Sam się schowaj, gościu!
- 3 - Zabawki, gadżety, dodatki, bonusy i premie
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów Splinter Cell: Blacklist
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie
Oprawa audiowizualna i słowo na niedzielę
Splinter Cell: Blacklist został objęty programem partnerskim NVIDII - jest dodawany do kart graficznych tego producenta i otrzymał szereg opcji dostępnych tylko dla posiadaczy GeForce'ów m.in.: wygładzanie krawędzi TXAA. Programiści uwzględnili także renderowanie obrazu metodą HBAO+, które skutecznie zabija płynność na konkurencyjnych urządzeniach, co zapewne nie ucieszy posiadaczy AMD Radeon HD. Chociaż produkcję Ubisoftu napędza silnik Unreala jeszcze w wersji 2.5, to poddany licznym modyfikacjom, dzięki czemu Blacklist wygląda całkiem przyzwoicie, ale ostatniego Crysis czy Metro nie dogania. Najlepiej prezentuje się sugestywna gra światła i cienia, która bezpośrednio wpływa również na klimat, silnie uzależniony od efektów tego rodzaju. Ogólnie grafika nie powala, natomiast potrafi pozytywnie zaskoczyć jak teselowana posadzka w Teherańskim parku. Niestety, wymagania sprzętowe nowego Splinter Cell to delikatne przegięcie. GeForce GTX 680 w rozdzielczości 1680x1050 przy maksymalnych detalach, wypluwa z siebie około 50-60 klatek na sekundę w trudniejszych chwilach, co jest średnim wynikiem zważywszy na ogólną oprawę tytułu. Spore zastrzeżenia mogę też wystosować pod adresem słabej animacji i drewnianej mimiki twarzy, które nie przystojną grze wprowadzonej do sprzedaży w 2013 roku. Odnośnie warstwy dźwiękowej nie zgłaszam negatywnych uwag, bo wszystko brzmi, jak brzmieć powinno - wiarygodnie i soczyście.
Splinter Cell: Blacklist bardziej mnie pozytywnie zaskoczył, niż niemile rozczarował, ale bądźmy zupełnie szczerzy - tytułem roku, ani nawet kwartału nie zostanie. Najnowsze dziecko Ubisoftu to solidne rzemiosło, dobra rozrywka na kilkanaście godzin i miodny multiplayer, tylko że poprawność nie gwarantuje w obecnych czasach murowanego sukcesu. Niebawem premiera Grand Theft Auto V, Battlefield 4, Watch Dogs... sami rozumiecie... Natomiast jeśli po Deus Ex: Human Revolutions albo Dishonored szukaliście czegoś, co pozwoli dać upust waszej żądzy skrytobójczego zabijania, to sięgnięcie po nowe przygody Sama Fishera powinno Wasz głód na jakiś czas zaspokoić. Mimo wszystko, Splinter Cell: Blacklist bliżej do skradanki niż trzecioosobowej strzelaniny, która daje znacznie więcej satysfakcji z dyskretnego eliminowania wrogów, niż bezmyślnego rozsiewania ołowiu. W porównaniu do Conviction wykonano kroczek we właściwym kierunku, ale czegoś tutaj ewidentnie zabrakło... jakiejś nutki finezji i geniuszu?
Splinter Cell: Blacklist
Cena: ~129 PLN
Całkiem grywalna pomimo swoich wad
Bardzo zręcznie opowiedziana Różnorodność zadań głównych i pobocznych Jako skradanka wypada co najmniej dobrze
Swoboda w kwestii eliminacji przeciwników Dobry tryb kooperacji i moduł multiplayer Sporo ciekawych gadżetów do wykorzystania Gra światła i cienia momentami robi wrażenie Dość wysokie wymagania sprzętowe Jakość grafiki trochę poniżej oczekiwań System manewrowania czasami zawodzi Ograniczenia w poruszaniu po mapach Jako shooter wypada co najwyżej średnio |
Grę do testów dostarczyła:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Sam Fisher powraca i znowu ratuje świat
- 1 - Oh, say can you see, by the dawn's early light...
- 2 - Schowaj się, Sam! Sam się schowaj, gościu!
- 3 - Zabawki, gadżety, dodatki, bonusy i premie
- 4 - Platforma testowa na jakiej sprawdzamy gry
- 5 - Galeria screenów Splinter Cell: Blacklist
- 6 - Grafika, wymagania sprzętowe i podsumowanie