Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Splinter Cell: Blacklist - Schowaj się Sam!

Sebastian Oktaba | 27-08-2013 14:07 |

Oh, say can you see, by the dawn's early light...

Fabuła oryginalnością wprawdzie nie grzeszy, aczkolwiek od strony realizatorskiej wypada lepiej niż zakładałem. Wkurzeni ekstremiści wychowani na bliskim wschodzie, chcący powstrzymać imperialne zapędy amerykanów, to boleśnie oklepany przeciwnik, ale historyjka przedstawiona w Splinter Cell: Blacklist trzyma poziom od początku do końca. Kiedy poszczególne elementy z trudem składanej układanki zaczynają do siebie pasować, dopiero wówczas można docenić ogrom pracy wykonanej przez scenarzystów, zaś kampania wciąga na kilkanaście godzin. Rzecz jasna, przewidziano też kilka zwrotów akcji i ślepych zaułków, skutecznie zawodząc widza mniej obeznanego z tematem sensacyjno-politycznych opowieści. Niech będzie plusik na konto Splinter Cell: Blacklist, skoro pomimo wypranej formuły nie pozwala na chwilę przestoju. Gdyby tylko postacie niezależne były odrobinę mniej sztampowe, całokształt oceniłbym nader pozytywie. Surowa pani agent, błazeński technik i zimny niczym polodowcowy głaz główny szwarccharakter, to niestety mieszanka jeszcze bardziej oklepana, niż walka z globalnym terroryzmem.

Rozgrywka jest stosunkowo urozmaicona - przewidziano zarówno misje dla wytrawnych skrytobójców, jak i bezpardonową sieczkę z karabinem automatycznym w łapskach, niemniej obydwie taktyki można naprzemiennie łączyć. Czasami zdarzają się zadania nastawione wyłącznie na ukrywanie w cieniu, innym razem trzeba sięgnąć po bardziej drastyczne środki, ale zwykle sporo zależy od inwencji grającego - o tym szerzej na następnej stronie. Warto też wiedzieć, że nawet najniższy poziom trudności nie pozwala na nonszalanckie spacerki pod silnym ostrzałem, ponieważ zdrowie regeneruje się powoli, zaś czwarty stopień zaawansowania stanowi wyzwanie dla prawdziwych profesjonalistów, którzy potrafią działać bez zaopatrzenia i specjalnych umiejętności. Co więcej, podczas zwiedzania świata i poszukiwania odpowiedzialnych za zamachy, pokierujemy nie tylko Samem Fisherem, ale również jego kamratami. Żeby było ciekawiej, krótkie rozdziały z udziałem Isaaca Briggsa obserwujemy nie z perspektywy trzecioosobowej, lecz pierwszoosobowej jak w shooterach.

Oprócz misji czysto fabularnych, możemy także wykonywać zlecenia od współtowarzyszy oraz podejmować próby typowo zręcznościowe np.: odpieranie fal przeciwników w ambasadzie. Aktywności pobocznych jest znacznie więcej niż oferowały wcześniejsze odsłony cyklu, co skutecznie wydłuża czas spędzony z najnowszą produkcją Ubisoftu, pozwalając zgarnąć przeróżne bonusy dla bohatera. Jednak sporo kontraktów wymaga do rozpoczęcia żywego towarzysza, więc samotnego wilka trochę atrakcji ominie. Aktywne zadania wybieramy w centrum dowodzenia na mapie panoramicznej, co przypomina rozwiązanie stosowane w Mass Effect, gdyż podobnie jak komandor Shepard otrzymaliśmy nieco swobody w ustalaniu ich kolejności. Sami zatem decydujemy, czy najpierw wyruszamy do Australii, Afganistanu, Londynu albo Stanów Zjednoczonych, jeśli takie opcje będą jednocześnie dostępne. Niestety, fabuła chociaż emocjonująca, okazuje się liniowa i nasze działania mają marginalny wpływ na przebieg wydarzeń, nawet jeśli gdzieniegdzie pojawia się sposobność zabicia bądź darowania komuś życia.

Ważną rolę w Splinter Cell: Blacklist odgrywa też sieciowy tryb Szpiedzy kontra Najemnicy, który polega na rywalizacji między dwiema grupami zawodników. Pierwsi zostali wyposażeni w lekkie uzbrojenie, słabe pancerze oraz gadżety, dzięki czemu mogą poruszać się szybciej, widzieć przez ściany i wykorzystywać uwarunkowania terenu. Filozofia gry szpiegami polega na zaskoczeniu adwersarza (kosa pod żebra!), bowiem w walce bezpośredniej giną błyskawicznie. Najemnicy są natomiast ciężko opancerzeni oraz solidnie uzbrojeni (radary, granaty itp.), ale powolni i ograniczeni w ruchach. Rywalizować można na zasadach klasycznego deathmatch'a, tudzież bronić lub zajmować newralgicznych punktów na planszy, co wymaga planowania, współpracy zespołu i poszczególnych klas postaci. Kooperacja z singla oraz multiplayer naprawdę się programistom udały, zabawa jest przednia oraz cholernie miodna, zwłaszcza gdy posiadamy zgraną ekipę. Widok w skórze Szpiega pozostaje trzecioosobowy, ale jako Najemnik świat obserwujemy z perspektywy pierwszoosobowej, co również zmienia doznania podczas zabawy.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 9

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.