Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja DMC: Devil May Cry - Diabelskie nasienie

Sebastian Oktaba | 03-02-2013 18:24 |

Mieczem, toporem, ołowiem i jeszcze coś na deser

Trzon rozgrywki w DMC: Devil May Cry stanowi oczywiście walka, której filozofię w przeciwieństwie do klimatu i stylistyki, zdecydowano się jednak z grubsza zachować. Niezmiernie ciężko wprowadzić coś odkrywczego oraz sensownego do dawno zdefiniowanego gatunku, jaki preferuje dynamikę, prostotę i widowiskowość - pewnie dlatego twórcy nie chcieli niepotrzebnie ryzykować. Grzebanie przy tak delikatnych sprawach zwykle kończy się fatalnie. Jeśli mieliście styczność z Devil May Cry 4 lub dowolnym wydanym w ostatnim czasie slasherem, to opanowanie podstawowych zasad jakimi rządzi się mechanika powinno zająć Wam dosłownie kilka minut. Szatkowanie łapserdaków niczym nie odbiega od standardu, zapewniając sporo satysfakcji z oglądania poczynań Dantego, który potrafi wykonać kilkadziesiąt różnych figur. Wszystkie odblokowane ewolucje możemy na spokojnie przećwiczyć w trybie treningowym, żeby wyskoczyć na arenę w pełni przygotowanym - warto z takiego przywileju skorzystać, ponieważ bardziej zaawansowane kombinacje wymagają dobrej orientacji na padzie.

Rozróba jest najwyższej próby i ciężko twierdzić inaczej, aczkolwiek styl prezentowany przez DMC trzeba po prostu lubić, ponieważ przeciętny gracz odczuje znużenie po dwóch godzinach intensywnego klepania demonicznych pomiotów. Cóż - zabawa nie grzeszy szerokim spektrum wyzwań, które poza krótkimi chwilami zręcznościowej wspinaczki, ograniczają się wyłącznie do maltretowania przycisków kontrolera w celu kopania tyłków. Żeby nie popaść w kompletną rutynę, gra wymaga wykupywania oraz uczenia coraz to nowych kombosów - dopiero wtedy DMC odkrywa swoje walory i pozwala wykrzesać maksimum z systemu walki. Dante pięknie łączy ciosy mieczem z seriami z pistoletów, wymachuje kosą i toporem, poprawiając rękawicami oraz chwytakami, a taktyk jest naprawdę wiele. Początkowo przełączanie się pomiędzy zabawkami przychodzi gładko, ale z czasem ilość narzędzi mordu ulega znacznemu poszerzeniu, zaś opanowanie wszystkich skrótów bywa problematyczne.

Dobra, jakiego rodzaju akcje wykonuje bohater? Jedną z najbardziej spektakularnych jest wybicie przeciwnika na ładnych kilka metrów, następnie zmiękczające faszerowanie ołowiem, a kiedy już opadnie - doskok wykańczający. Dante potrafi też zrobić młynek kosą, odbijać pociski, wykonać trzęsienie ziemi, zasadzić kopa z rozpędu, żonglować przeciwnikiem czy wreszcie zawisnąć z nim w powietrzu, aby solidnie wychłostać go mieczem. Kapitalnie wygląda też cyrkowy manewr, gdy protegowany pikuje zasypując adwersarzy gradem pocisków, samemu powoli zbliżając do ziemi. Prawa grawitacji w DMC: Devil May Cry absolutnie nie obowiązują, zaś widowiskowość niektórych sekwencji przekracza chyba wszystko, co dotychczas zostało w slasherach pokazane, nawet pomimo braku stylów walki. Warto też naprzemiennie stosować różne ciosy, wszak za wykonane kombosy tradycyjnie otrzymujemy punkty stylu, przekładające się bezpośrednio na większe bonusy doświadczenia i szybszy rozwój bohatera.

Wisienką na torcie jest zdolność Diabelskie Zawieszenie, którego naładowanie symbolizuje pasek pod wskaźnikiem żywotności - wtedy zaczyna się prawdziwa rewia zabijania. Czas spowalnia, obraz ulega wypaczeniu, słabsi przeciwnicy zostają zawieszeni i zyskujemy solidnego „boosta” do obrażeń. Pomiędzy rozpruwaniem, siekaniem, cięciem oraz filetowaniem przewijają się etapy typowo platformowe. Część wyposażenia służy nie tylko eksterminacji - jak wcześniej już wspomniałem - ułatwiając zarazem błyskawiczne przemieszczanie. Skoki na linie, ręczne przesuwanie przedmiotów i kombinacje powyższych jakoś niespecjalnie trafiły w moje gusta. Spora w tym zasługa topornej kamery, która potrafi się zablokować na ścianie i trudno wtedy uchwycić odpowiednią perspektywę. Dużym minusem jest również brak precyzyjnego celowania - trafienie czegokolwiek z gnatów nie stojącego na linii strzału, graniczy chyba z cudem.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 16

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.