Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Bioshock: Infinite - Miasto grzechu w chmurach

Sebastian Oktaba | 03-04-2013 16:24 |

Technikalia

Silnik graficzny napędzający Bioshock: Infinite to leciwy Unreal 3.0, którego starano się maksymalnie podpicować, ale pewnych pryszczy nie sposób przykryć nawet kilogramem tapety. Produkcji Irrational Games dużo brakuje do ostatniego Crysis, Tomb Raider czy Battlefield, ale nadrabia wszelkie techniczne niedoskonałości ogromną plastycznością, nasyceniem kolorów oraz wysmakowaniem. Generalnie, walory audiowizualne nowego Bioshock oceniłbym na dobry z plusem, gdyby nie zatrzęsienie baboli: rozpaćkane tekstury, przejaskrawione oświetlenie, lewitujące przedmioty itp. Wymagania sprzętowe na szczęście nie należą do wyśrubowanych, skoro redakcyjna platforma testowa zapewniała prawie zawsze ponad 100 klatek na sekundę (Core i7-3770K, GeForce GTX 680) w najwyższych detalach. Drobną niedogodnością jest natomiast doczytywanie się danych z dysku twardego, co powoduje chwilowe spadki płynności. W kwestii udźwiękowienia postawiono na klimatyczną muzykę, często zaczerpniętą wprost z początku XX wieku, zaś odgłosy konających, wystrzały i eksplozje brzmią bardzo wiarygodnie.

Słowo na niedzielę

Miłośnicy rzetelnie wykonanych shooterów powinni już zacierać łapska, o ile jeszcze nie zostali dumnymi posiadaczami kopii Bioshock: Infinite. Seria nieprzerwanie trzyma fason podążając jasno wytyczoną ścieżką, którą utrzymała pomimo stylistycznej odskoczni, dopieszczając przy okazji mechanikę walki znaną z poprzedników. Jednak nawet zmiana klimatu nie spowodowała spłycenia warstwy fabularnej - Columbia jest równie tajemniczym, niebezpiecznym i skomplikowanym ekosystemem, co ukryte w głębinach oceanu Rapture. Pomiędzy salwami z karabinów, wybuchami oraz rozbłyskami magicznych zdolności, przewijają się zawoalowane problemy natury społecznej, religijnej i egzystencjalnej. Jeśli miałbym jakąś strzelaninę określić mianem mądrze napisanej tudzież ambitnej, to myślami zmierzałbym właśnie w kierunku Bioshock: Infinitie. Poza tym, recenzowany tytuł jest solidną strzelaniną o nietuzinkowym klimacie, przyjemnej oprawie graficznej i fantastycznie zaprojektowanych mapach, których zwiedzanie zajmuje ładnych kilkanaście godzin. Ot, nareszcie gra godna polecenia!



Bioshock: Infinite
Cena:
~110 zł

 Doskonale poprowadzona dorosła fabuła
 Postać Elizabeth i jej wpływ na rozgrywkę
 Porusza drażliwe kwestie religijne i socjologiczne
 Kapitalnie zaprojektowane podniebne miasto
 Sycąca rozwałka z giwerami i zdolnościami
 Długa, satysfakcjonująca i dająca do myślenia
 Pomysł z użyciem Sky-Hook oraz Sky-Line
 Genialny klimat sączący się z ekranu
 Pomimo cukierkowej grafiki jest krwawo

 Stanowczo zbyt dużo błędów technicznych
 Graficznie daleka od wymarzonego ideału
 Bestiariusz słabszy niż w poprzednikach
 Jakiś multiplayer by się jednak przydał

 

Grę do testów dostarczyła firma:

 

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 17

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.