Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów

Szymon Góraj | 26-07-2025 15:00 |

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasówJakkolwiek nie mamy na co narzekać, jeśli chodzi o gry związane z uniwersum Gwiezdnych Wojen, trudno znaleźć prawdziwe diamenty, jakie pojawiały się na przełomie wieków. Oczywiście trafiały się i czarne owce, ale istotna część pozycji trafiła do absolutnego kanonu gatunku i jest całkiem dobrze znana nawet dziś. A jako że to już dwudziesty odcinek mojej felietonowej serii, uznałem, że wyciągnę coś właśnie z tego szacownego grona - coś naprawdę specjalnego. We wskazaniu celu pomógł mi fakt, iż dopiero co pisałem o innej grze BioWare - Neverwinter Nights. Pora zatem na Star Wars: Knights of the Old Republic, będące naturalną ewolucją formuły i zarazem arcyważnym punktem odniesienia dla całego gatunku.

Autor: Szymon Góraj

Dziś BioWare znajduje się w dość nieciekawym położeniu. Lata chwały minęły, niewielu obecnych członków je w ogóle kojarzy inaczej niż z opowieści, a ostatnie projekty poddawane są ciągłej krytyce. Ale ponad dwie dekady temu można było mówić o stosunkowo jeszcze młodym zespole, którego osiągnięcia już zrewolucjonizowały nurt. Z drugiej strony, z kilku względów ich położenie było w pewnym momencie niejasne. W głównej mierze wskutek upadku Interplay Entertainment. Choć od początku było oczywistym, że słynny wydawca nie był koniecznym gwarantem sukcesu, musieli obrać odpowiednią ścieżkę, by nie dołączyć do licznych ekip, którym udało się wypuścić jedną lub więcej udanych pozycji, ale nie poszły za ciosem, zostając daleko w tyle. I tutaj dochodzimy do punktu łączącego ich z LucasArts, prowadzącego do powstania jedynego w swoim rodzaju Star Wars: Knights of the Old Republic.

Star Wars: Knights of the Old Republic posłużył BioWare do rozbudowania swojej marki, dla LucasArts zaś stanowił bezcenny punkt w multimedialnym rozwoju uniwersum pomiędzy powstawaniem filmowego Prequel Trilogy.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #1 - Baldur's Gate. Gdy wyruszanie w drogę z drużyną było młode. Amatorzy, którzy dali początek legendzie

Tamten okres upływał pod znakiem rozwijającej się prequelowej trylogii Gwiezdnych Wojen. Oznaczało to naturalnie gigantyczną ekspansję w zasadzie wszystkich gałęzi marki - także i gier wideo. Jeśli chodzi o te ostatnie, na ich liczbę nie można było narzekać, ale z jakością bywało bardzo różnie. Pojawiło się w takim wypadku zapotrzebowanie na produkt, który będzie trzymał odpowiedni poziom. Można więc powiedzieć, że pilnie potrzebujące jakościowej gry LucasArts i BioWare - będące w stanie tę jakość dostarczyć, jednocześnie rozglądające się za miejscem na napisanie nowego rozdziału w historii firmy - były w tamtym momencie stworzone do współpracy. Obie strony w miarę szybko połączyły siły. Tak naprawdę pozostało jeszcze ustalenie, w jakim okresie umiejscowić ich grę - co wcale nie było takie proste, zważywszy na rozmiary uniwersum, budowanego przez całe dekady przez pisarzy i scenarzystów.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #2 - Deus Ex. Co by było, gdyby konspiracyjne teorie lat 90. były prawdziwe? Fuzja gatunkowa i immersive sim totalny

Koniec końców w grę wchodziło stworzenie opowieści gdzieś w okolicach początku Wojen Klonów (rozważania miały miejsce pomiędzy premiera Mrocznego Widma a Ataku klonów, więc miało to sens) oraz w zamierzchłej przeszłości, na 4 tysiące lat przed narracyjną hegemonią Skywalkerów. Co jasne, BioWare zdecydowało się na tę drugą opcję. Była to świetna decyzja, mająca praktycznie same plusy. Z racji tego, że czasy potęgi Starej Republiki obfitowały w wiele dziur, mogli kształtować wątki praktycznie tak jak chcieli, korzystając jednocześnie z dotychczasowego dorobku uniwersum - czego przykłady bez większych problemów znajdziemy w grze. O ile najbardziej znane historie jeszcze się nie rozpoczęły, o tyle lore wciąż oferowało niezmiernie dużo informacji - z fascynującymi starożytnymi Sithami na czele. Innymi słowy, prawdziwy plac zabaw dla zespołu, który wie, co robi.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #3 - Diablo. Zgroza w Tristram. Mroczne i krwawe początki pionierskiej serii hack'n'slash

Aby odpowiednio przygotować rozmach godny gry w tym uniwersum, BioWare postanowiło zmienić strategię. Uznano przede wszystkim, że nadszedł czas na zerwanie z izometryczną perspektywą i wejście w TPP, tak by wciągnięty mógł zostać nie tylko fan poprzednich gier studia, ale także - a być może nawet w głównej mierze - miłośnik świata Gwiezdnych Wojen, zainteresowany z początku obietnicą świeżego konceptu. A fakt faktem, widok znany z Baldur's Gate czy Neverwinter Nights mógłby niejednego w punkcie startowym odstraszyć. I choć nie zrezygnowano z opcji pauzy w trakcie walki, by zatrzymać się i odpowiednio rozplanować kolejne posunięcia, nacisk na akcję był znacznie większy. Wiele słyszałem o dobrze wyważonym wsparciu ze strony Lucasa i spółki, którzy z jednej strony mieli dostarczać odpowiednie informacje dla twórców, z drugiej jednak ograniczyć ingerencję do absolutnego minimum. I ma to sens, biorąc pod uwagę to, co otrzymaliśmy na premierę. Szkoda jedynie, że w przypadku powstawania części drugiej wydawcy nie mieli już takiego rozsądku...

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #4 - Diablo II. Rozważania wokół złotego okresu serii. Duchy minionego Blizzarda, które rozpędziły gatunek

Tym, co w największym stopniu zapamiętałem z mojego pierwszego przechodzenia gry, był eklektyczny system rozgrywki, który nauczył mnie elastyczności. W tamtym okresie byłem jeszcze przesiąknięty dość prostym, "siłowym" stylem grania i brakowało mi doświadczeń z czymś bardziej wysublimowanym. Już sam początek Star Wars: Knights of the Old Republic w jasny sposób demonstrował różne warianty pokonania wroga. W pewnych miejscach mógł zachęcać do stosowania ukrywających postać osłon, w jeszcze innych stawiać pozornie trudne przeszkody do obejścia. Jeszcze w tutorialowej sekcji musimy na przykład przebić się przez pokój wypełniony wrogimi jednostkami. Z aktualnym poziomem bohatera nie mamy najmniejszych szans w samotnym, bezpośrednim starciu, ale czym prędzej dostajemy dwie nowe opcje prowadzące do zwycięstwa: wywołując przeciążenie prowadzące do szybkiego i bolesnego zgonu wszystkich w rzeczonym pomieszczeniu albo przeprogramowując droida obok tak, by stanął po naszej stronie. A to przecież zaledwie wierzchołek góry lodowej, zaledwie demonstracja możliwości. Co dziś jest standardem w action RPG, wtedy stanowiło kamień milowy dla gatunku i nie tylko.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #5 - Baldur's Gate II. Esencja starej szkoły cRPG. Legenda trwa, czyli jak dziś wygląda jedna z najlepszych gier gatunku

Nawet nie grając na najwyższym poziomie trudności, KotOR-a nie da się przejść ograniczając się do siły ognia. Taktyczny aspekt rozgrywki, znany tak dobrze z poprzednich tytułów BioWare, wciąż ma wielkie znaczenie. Dlatego nawet wracając w 2025 roku - gdy, nie oszukujmy się, masa elementów jest już bardzo anachroniczna - w dalszym ciągu mam z czym eksperymentować, tworząc z rozlicznych zdolności, talentów, zebranego sprzętu (i, w dłuższej perspektywie, mocy Jasnej/Ciemnej Strony) build, który ładnie się uzupełnia. Pamiętam moje pierwsze godziny w tym świecie, gdy jako dzieciak w wieku wczesnonastoletnim dostawałem w skórę przy pierwszych bardziej wymagających potyczkach, dopóki nie dopasowałem się do sytuacji, korzystając z tego, co miałem akurat na podorędziu (od konwencjonalnej broni po różnej maści granaty) i nade wszystko dobrodziejstw aktywnej pauzy, pozwalającej na spokojne przeanalizowanie położenia i skorygowanie potencjalnych błędów, czy po prostu zareagowanie na działania oponentów. To podstawa konfrontacji - nieważne, czy jesteśmy walczącym w pierwszym szeregu żołnierzem, wyborowym strzelcem, czy preferujemy ataki z zaskoczenia i sabotaż. Im dalej w las, tym większy poziom komplikacji, bo gra wprowadza coraz to nowe zabawki, które w połączeniu z Mocą i unikalnymi, bardzo trudnymi do ubicia przeciwnikami, tym mocniej pogłębiają doświadczenie.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #6 - Legacy of Kain: Soul Reaver. Historia upadłego wampira, która nie doczekała się pełnoprawnego zakończenia

Chyba żadna pozycja przed Knights of the Old Republic nie potrafiła tak bardzo zaangażować grającego, by momentalnie poczuł się częścią tego specyficznego uniwersum - a przecież praktycznie jeszcze się nawet nie zająknąłem o fabule. Zasadniczo do dziś znalazłbym może kilka gier, które na podobnym poziomie lub lepiej balansują aspekt taktyczny/turowy z czystą akcją. A do tego od groma aktywności stanowiących niezłą przerwę od wątku głównego. Możecie skoczyć do lokalnej kantyny, sprawdzić się w trakcie pojedynków na arenie, zagrać w Pazaaka (na długo przed wiedźmińskim Gwintem, to właśnie od niego trudno było się oderwać) albo się trochę pościgać. Jeżeli ktoś został fanem dopiero gier z serii Dragon Age tudzież Mass Effect, powinien przynajmniej zdawać sobie sprawę z tego, że właśnie KotOR był punktem zwrotnym, na fundamentach którego rozbudowano kolejne kultowe koncepty.

Pure Retro #7 - Gothic. Możesz opuścić Kolonię, ale Kolonia nie wyjdzie z ciebie nigdy. Zapiski z drewnianego świata

Arcyważne jest też to, że gra kanadyjskich twórców dała zupełnie nowy kontekst tej "odległej galaktyce", na której na ogół zaczyna się każda większa historia z SW. Po raz pierwszy widzimy w pełnej krasie czasy nie chwiejącej się Republiki, na dekady bądź miesiące przed głośnym upadkiem, a gargantuicznego organizmu - który zresztą również ma kłopoty, ale między innymi z powodu rozłamu na wielką skalę. Mamy pokłosie Wojen Mandaloriańskich (przy których, nawiasem mówiąc, Wojny Klonów zdawały się wyglądać nieomal jak sprzeczka miejscowych koneserów tanich alkoholi pod sklepem monopolowym). Kosztowała ona bardzo wiele krwi republikańskie siły, przez długi czas przegrywające lwią część starć z legendarnym, wojowniczym ludem. Dopiero doborowy oddział Jedi, któremu przewodził niejaki Revan, zdołał odwrócić los. Zamiast jednak świętować triumf, szybko trzeba było myśleć o kolejnej wojnie. Wybawca przeszedł na Ciemną Stronę Mocy i już jako Darth Revan stworzył własną armię i sam ruszył na pokiereszowaną Republikę. W pewnym momencie jego zwycięski pochód został przerwany z niespodziewanej strony: jego uczeń, Darth Malak ostrzelał okręt mistrza, gdy tamten był zajęty walką z grupą Jedi. Akcja gry zaczyna się niedługo potem, gdy jeden z okrętów Republiki jest atakowany przez Sithów - a nasza postać nieszczęśliwie znajduje się na pokładzie.

Pure Retro #8 - Warcraft: Orcs & Humans. Pordzewiały przodek gatunku. Szczypta Diuny wymieszana z klasyczną fantastyką

W przeciwieństwie do drugiej części, Star Wars: Knights of the Old Republic nie dekonstruuje kanonu uniwersum, nie poddaje w wątpliwości podstawowych zasad. Dużym uproszczeniem byłoby również stwierdzenie, że płynie z nurtem. Prędzej ów nurt umacnia, korzystając z od dawna już rozstawionych klisz, acz robiąc to w taki sposób, że ubogaca cały obraz, pozostawiając przy okazji dużo miejsca dla późniejszych twórców. Więc chociaż miejscami drażni mnie przykładowo zbytnio zerojedynkowe podejście do moralnych wyborów (granie "tymi dobrymi" jest mocno podręcznikowe, "źli" bywają przesadnie prostaccy w swoich działaniach i tak dalej), można to przeboleć. Ponadto pamiętajmy o patrzeniu na to z właściwego punktu widzenia. KotOR i tak dawał więcej swobody niż większa część tytułów z tamtego okresu, jakie były dostępne na rynku, przecierając niejeden szlak. Podążając za wątkiem głównym odwiedzimy wiele planet. Od startowego Taris, poprzez Manaan i fenomenalnie odtworzone Korriban, aż po swojskie Tatooine. Ktoś mógłby powiedzieć, że to zaledwie wybrane placówki, ale dzięki pracy BioWare to żaden problem. Każda planeta ma specyficzny zestaw motywów do poruszenia, który z jednej strony nadaje im własną tożsamość, z drugiej jednak nie zbacza z drogi, jaką twórcy nam obmyślili - przeciwnie, jest częścią przemyślanej kompozycji. A na końcu kampanii mamy nie tylko bitwę godną gwiezdnej sagi, ale i jeden z najlepszych zwrotów akcji, jakie widzieli gracze.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #9 - Alone in the Dark, czyli skromne początki grafiki 3D. Ten survival horror mocno wpłynął na rozwój gier

Mimo, że pewne fabularne elementy wyglądają dziś dość płasko (ale, żeby nie było, wciąż nie da się tego nazwać czarno-białą historią - szczególnie jeśli zagłębimy się w szczegóły różnych zakończeń), galeria postaci, z kompanami gracza na czele, to po dziś dzień jeden ze złotych standardów branży, który posłużył za wzór dla przyszłych projektów. Gdy pisałem o Neverwinter Nights, musiałem wytknąć braki w tym aspekcie (deweloperzy skupiali się tam na czym innym, ale fakt pozostaje faktem) - KotOR jest pod tym względem totalnym przeciwieństwem. W zasadzie każdy z bohaterów pobocznych mógłby otrzymać notkę stanowiącą co najmniej połowę tego felietonu. Pełen wewnętrznych konfliktów pilot Republiki Carth Onasi, niekonwencjonalny stary wyga wśród Jedi Jolee Bindo, mandaloriański najemnik Canderous Ordo - nawet z pozoru prostolinijna Twi'lekanka Mission Vao ma swoje momenty. No i nade wszystko Bastila Shan. Wielka wojowniczka i nieokrzesana, młoda Jedi. Dysponująca mądrością wykraczającą poza swój wiek i zarazem, w określonych sytuacjach, zaskakująca małostkowością, czy nieprzemyślanymi decyzjami. Powiedziałbym wręcz, że jej arcyciekawa, złożona osobowość jest ewolucją innej bohaterki z gry BioWare - Aribeth de Tylmarande ze wspomnianego Neverwintera. Nie zrozumcie mnie źle, mile wspominam elfią paladynkę Tyra - ale na przestrzeni fabuły okazuje się płaską kukiełką, przechodzącą z jednej skrajności w drugą, przerzucaną przez narracyjne mechanizmy niczym liść przez wiatr. Bastila niby przechodzi podobną drogę, ale jej motywy i usposobienie są znacznie bardziej rozbudowane. I znowu, choć każdy towarzysz jest ciekawy jako integralna jednostka, są oni znakomicie, bo naturalnie, połączeni z główną intrygą, a rozwijanie relacji z nimi angażuje od początku do końca, sprawiając nie lada satysfakcję.

Nie da się przecenić wpływu Star Wars: Knights of the Old Republic na świat Gwiezdnych Wojen i cały gatunek RPG. To wyprzedzający swoje czasy tytuł z wątkami i postaciami służącymi za uniwersalny wzór, bez którego trudno by było stworzyć Dragon Age: Origins, czy Mass Effect.

Pure Retro #20 - Star Wars: Knights of the Old Republic. Trochę słów o jednym z najważniejszych RPG wszech czasów [nc1]

Pure Retro #10 - Icewind Dale. Taktyczny dungeon crawler pomiędzy Diablo i Baldurem, czyli mroźna anomalia gatunku.

Pomimo ponadczasowego sukcesu Star Wars: Knights of the Old Republic BioWare zdecydowało się nie brać za część drugą. LucasArts może i było wyrozumiałe i cierpliwe przy tworzeniu "jedynki", ale później, ośmielone triumfem, chciało możliwie jak najszybciej ogarnąć sequel. Kanadyjczycy oddali go Obsidian Entertainment, sami zaś zaczęli ogarniać własne przedsięwzięcia. I chciałbym napisać bez żadnych wątpliwości, że każdemu wyszło to na dobre, ale nie mogę tego zrobić, a przynajmniej nie jednoznacznie. Owszem, BioWare kontynuowało swoją znakomitą passę pokazując, że mieli nosa do odcięcia się od Lucasa, ale z Obsidian sprawa była znacznie bardziej skomplikowana. Nie ukrywam, że należę do osób ceniących wyżej KotOR II - The Sith Lords od omawianego poprzednika, lecz muszę także zaznaczyć, iż przez wspomniany brak cierpliwości właścicieli marki Gwiezdnych Wojen nie wykorzystano pełnego potencjału tej części. Otrzymano jakieś trzy razy mniej czasu niż BioWare, co przełożyło się na ucinanie zawartości i niezliczone techniczne problemy. Ale to już inna historia. Oba dzieła są genialne - tylko każde reprezentuje zupełnie inną wizję - i każde było niezbędne. Dlatego miło by było, gdyby remake KotOR-a faktycznie został kiedyś (dobrze) zrealizowany. Oryginał jest już mocno przestarzały, głównie technicznie, tak że nawet trudniej go ogrywać na współczesnych sprzętach, a pewne mechaniki czy sterowanie naprawdę wymagają liftingu.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 18

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.