GTA VI musi się znacząco różnić od GTA V, jeśli ma zostać docenione przez samotnych graczy. Czy Rockstar wyciągnie wnioski?
Dzisiaj chyba nikt nie ma wątpliwości, że Grand Theft Auto VI będzie największą grą tej generacji. Już pierwszy trailer opublikowany przed rokiem zdradził nam zaskakująco wiele o tej produkcji, jednak dopiero ten drugi utwierdził nas w przekonaniu, że "szóstka" będzie po prostu wybitna - przynajmniej pod względem jakości grafiki, liczby detali czy przedstawionego świata. Sam uważam się za osobę odporną na wszelkiego rodzaju hype, aczkolwiek GTA VI jest jedną z bardzo niewielu gier, którą byłbym gotowy kupić od razu na premierę z przeświadczeniem, że nie będę rozczarowany, a w samej grze spędzę setki godzin. Ale czy na pewno tak będzie? Cóż, w sumie nadal jest sporo niewiadomych, a moja niedawna przygoda z GTA V uświadomiła mi, że przed Rockstarem zadanie jest naprawdę trudne - przynajmniej jeśli celem jest zaspokojenie tylko mojego widzimisię...
Autor: Piotr Piwowarczyk
Nie będę ukrywał, że oba trailery GTA VI urzekły mnie na tyle, że zapragnąłem nagle zagrać coś, co da mi choćby drobną namiastkę tego tytułu. Stąd mój pomysł przypomnienia sobie poprzedniej odsłony w odświeżonej wersji na PS5. Wcześniej przeszedłem ją tylko raz, a odbyło to kilka dobrych lat temu, i to przy użyciu średnio wydajnego peceta. Z racji tego, że o historii Michaela, Franklina i Trevora zdążyłem już niemal zapomnieć, ponowne odpalenie "piątki" przyszło mi bez większego problemu. Jak wrażenia? Zaskakująco... mieszane. Z jednej strony nadal podobać może się sam przedstawiony świat czy gameplay (z różnymi jego elementami), jednak dobitnie zdałem sobie sprawę, że "piątka" jest chyba najmniej atrakcyjną odsłoną Grand Theft Auto dla samotnego gracza - co jest dosyć paradoksalne, jeśli popatrzymy na to, jak wielki świat przygotował Rockstar. Generalnie trudno mi nie ulec wrażeniu, że tryb fabularny w ogóle powstał tu nieco na doczepkę, zwłaszcza patrząc na popularność i rozwój wersji Online... Ale idźmy po kolei.
Niedawno utwierdziłem się w przekonaniu, że "piątka" jest chyba najmniej atrakcyjną odsłoną Grand Theft Auto dla pojedynczego gracza - co jest dosyć paradoksalne, jeśli popatrzymy na to, jak wielki świat przygotował Rockstar.
Test wydajności GTA V Enhanced - Ray tracing podnosi wymagania sprzętowe do poziomu GTA VI. Wielka aktualizacja na 10 rocznicę
Wszyscy dziś znają słowa CJ-a po opuszczeniu radiowozu i pierwszą rowerową przejażdżkę po Los Santos (GTA: San Andreas). Podejrzewam również, że wielu graczy dobrze pamięta przybycie Niko Bellica do Liberty City i spotkanie z kuzynem (GTA IV). Oba te prologi w prosty, ale jednocześnie dostojny sposób wprowadzały do świata i panujących realiów. W "piątce" Rockstar zerwał z tą tradycją i zaprezentował od razu trzęsienie ziemi w postaci napadu na bank i strzelania do policjantów. Zaraz po tym gracz rzucany jest do wielkiego miasta, właściwie bez żadnego poczucia, że w jakiś sposób zaczynamy tu od zera. W skrócie, jest szybko, głośno, intensywnie, bez brania jeńców i zastanawiania się, po co to wszystko. Nie to jest jednak tutaj szczególnie dużym problemem. Ze względu na luzackie i niezbyt poważne potraktowanie całej przedstawionej historii w zasadzie trudno przejmować się losem bohaterów, szczególnie jeśli napotykamy takie zadania, jak strzelanie do kosmitów czy Rzeźnie Trevora...
Dyrektor Take-Two nie wierzy, że sztuczna inteligencja zastąpi ludzi przy tworzeniu gier. GTA VI jest robione bez udziału AI
Warto zwrócić uwagę, że w poprzednich odsłonach dostęp do kolejnych dzielnic czy cudów techniki zdobywaliśmy wraz z rozwojem fabuły, natomiast w GTA V do ostatniej misji w sumie nie zdaje sobie sprawy, że historia dobiega już końca. Beż żadnych fajerwerków, emocji sięgających zenitu czy spektakularnego grande finale. Inna sprawa, że rozdzielenie głównej fabuły na trzech bohaterów koniec końców nie okazało się zbyt dobrym pomysłem - przynajmniej moim zdaniem. Owszem, dzięki temu pojawiło się kilka ciekawych misji, w których każda postać zajmuje się czymś innym, a gracz doświadcza wszystkiego naraz, jednak poza walorami gameplayowymi trudno jest doliczyć się innych zalet. Ciągłe przeskakiwanie między Michealem, Franklinem i Trevorem zwyczajnie przeszkadza w immersji.
GTA V - Trevor niczym James Bond, czyli informacje o pewnym anulowanym rozszerzeniu
Po premierze GTA IV wielu graczy uważało, że Rockstar cofnął się w rozwoju. Zniknęły siłownie, sklepy z żarciem, szkoły jazdy i inne mikroerpegowe elementy, zaś samo Liberty City okazało się znacznie mniejsze i mniej różnorodne od San Andreas projektowanego kilka lat wcześniej. I sam te zarzuty rozumiem - to czyste fakty. Przy całym szacunku do "czwórki", w tej odsłonie nie ma tego czegoś, co pozwoliłoby cieszyć się rozgrywką już po zakończeniu fabuły. Dlatego więc stworzenie jeszcze większego San Andreas na potrzeby "piątki" wydawało się logicznym krokiem. Przedstawiony świat jest co prawda duży i na pierwszy rzut oka bardzo atrakcyjny, ale nie mogę odpędzić się od myśli, że trochę zniwelowano jego potencjał poprzez słabe zagospodarowanie terenu. Nudno jest zwłaszcza na terenach poza miejskich, które w czasie przechodzenia fabuły odwiedzamy ledwie parę razy, a później już w zasadzie nie mamy powodów by do nich wracać. Ba, same jeziora zajmują spory procent mapy. I tyle przestrzeni dostajemy tylko po to, by posłużyły nam do ledwie kilku minut rozgrywki? Toż to się nie godzi!
GTA Vice City kończy 20 lat! Wspominamy jedną z najlepszych części Grand Theft Auto, która urzekała nie tylko klimatem
Ktoś powie teraz: chwila, moment, przecież są jeszcze wyścigi, skoki spadochronem czy polowania! Ale właśnie tu leży pies pogrzebany - moim zdaniem to zdecydowanie za mało jak na tak ciekawy świat o takich wymiarach. Wyścigi trochę za szybko się kończą, skokami można się znudzić już po drugim lądowaniu, a poza tym nie zapominajmy jeszcze o kuriozalnej jodze, opcji zakupu nieruchomości (w obecnej formie mogłoby tego w zasadzie nie być, ale na co wtedy wydalibyśmy zarobioną kasę?) czy zawodach triatlonowych polegających na wciskaniu tego samego przycisku. Za dużo tutaj zbędnych aktywności, które zdają się do nas wykrzykiwać "zobacz! w grze akcji możesz nawet pograć w tenisa!", a w gruncie rzeczy okazują się trochę bezcelowe... Zdecydowanie zabrakło mi tutaj czegoś, co pozwoliłoby na zatrzymanie się w San Andreas na dłużej, np. misji związanych z kradnięciem samochodów (w końcu o tym miała być ta seria!) czy nawet zbierania ukrytych przedmiotów jak w starszych odsłonach GTA.
GTA: San Andreas kończy 20 lat! Ponadczasowy klasyk, maksymalnie rozwijający technologię z GTA 3 i Vice City
Koniec końców moje drugie podejście do GTA V zakończyło się po ok. 35 godzinach gry. W tym czasie przeszedłem główny tryb fabularny i większość ze wspomnianych aktywności. Bawiłem się całkiem nieźle - w końcu gameplayowo trudno tu cokolwiek zarzucić (już pal licho, że "czwórka" miała bardziej zaawansowaną fizykę - arcade'owość GTA V też można polubić), ale nie zmienia to faktu, że czuję ogromny niedosyt. Zdaje sobie przy tym sprawę, że w całym moim narzekaniu na "piątkę" niechcący zawarłem szereg uwag z niepisaną adnotacją "tego nie chcę w GTA VI!". Cóż, pod wieloma względami ostatnia część Grand Theft Auto - przynajmniej w części fabularnej - została potraktowana po macoszemu, o czym dobrze świadczy fakt, że po uruchomieniu gry trzeba jeszcze przeskoczyć aż dwie zakładki, żeby zniknęły wszelkie wzmianki o nowościach dodanych niedawno do wersji wieloosobowej...
Recenzja GTA: The Trilogy - The Definitive Edition z najnowszą aktualizacją. Oceniamy jakość klasycznego oświetlenia
GTA V zadebiutowało jeszcze w 2013 roku na konsole Xbox 360 i PlayStation 3. Mam nadzieję, że przez te niemal 12 lat (!) Rockstar zrobił rachunek sumienia i zdał sobie sprawę, że przez ostatnie lata samotni gracze wielbiący tę serię - a przecież jest ich wielu - zostali nieco odstawieni na bok. Bardzo chciałbym, by "szóstka" okazała się singlową grą z prawdziwego zdarzenia - poczynając od samodzielnego menu głównego, kończąc na szeregu ciekawych aktywności pobocznych. Z udostępnionych materiałów wynika, że Vice City będzie nie tylko przeogromne, ale i bogate w różne biomy. Twórcy bez wątpienia będą mieć więc pole do popisu. Screeny zapowiadają także masę przeróżnych zajęć, jak np. pływanie kajakiem. Nie miałbym nic przeciwko, gdyby wszystkie poboczne zajęcia okazały się bardziej angażujące i przypominały nawet to, co widzieliśmy dotychczas w stricte erpegowych grach. Z radością powitam też inne elementy, które kojarzą nam się ze starszymi częściami GTA - mamy tutaj na myśli jasno oznaczone postaci kluczowe dla danej misji (trójkąty nad głowami) czy nawet wspomniane znajdźki do zbierania.
Po tak wielkiej i bogatej w szczegóły grze jak GTA VI zwyczajnie nie spodziewam się rozczarowania. O ile tylko twórcy nie potraktują trybu fabularnego po macoszemu, nowa produkcja Rockstara może stać się ostoją nawet dla samotnych graczy.
Drugi zwiastun GTA 6 w całości powstał na silniku gry i został zarejestrowany na podstawowej konsoli PlayStation 5
Pozostaje jeszcze kwestia głównej historii. Tym razem twórcy szykują dla nas parę głównych bohaterów: Jasona i Lucię. Z jednej strony mamy więc coś zupełnie nowego (choć nie sądzę, że będzie to do końca tylko i wyłącznie love story), z drugiej ponownie mam obawy, czy skupianie się na postaciach w liczbie mnogiej okaże się dobrym pomysłem - chyba, że Rockstar planuje coś innego, niż płynne przełączanie między nimi w trakcie rozgrywki. Tak czy owak, dopóki nie zobaczymy konkretnego gameplayu, możemy się tylko domyślać, jak to wszystko będzie wyglądało. Opublikowane treści wskazują jednak na to, że będzie dobrze - w końcu tak przedstawiona historia zwyczajnie nie może być aż tak niepoważna, jak ta z GTA V. Po tak wielkiej i bogatej w szczegóły grze zwyczajnie nie spodziewam się rozczarowania. I nawet jeśli nie wszystkie moje wymagania zostaną spełnione, to i tak przy "szóstce" zapewne będę bawił się znakomicie - byle byśmy tylko dostali to, na co wskazują oficjalne screeny z gry. Mam tylko jeszcze cichą nadzieję, że czas oczekiwana na premierę umili mi port/remaster "czwórki" na konsole obecnej generacji...
Powiązane publikacje

Pure Retro #19 - Neverwinter Nights. Życie i śmierć w cieniu Baldur's Gate. Różne oblicza ambitnego projektu BioWare
20
Pure Retro #18 - Dark Messiah of Might and Magic. Przepis na immersyjną rozgrywkę, o której większość branży zapomniała
37
EHA Tech Tour 2025: Konsumenckie laptopy Acer Swift oraz Acer Aspire jako przykłady rozwiązań do domu oraz do zadań AI
24
Pierwsze kroki w świecie Linuksa, czyli słów kilka o mojej przygodzie z tym systemem i dystrybucjami. Czy zostałem na dłużej?
128