Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela

Huawei Mate 20 Lite - Wykonanie, wyświetlacz i biometria

Huawei Mate 10 Lite był urządzeniem o bardzo stonowanym, niewyróżniającym się designie. Jego następca - wręcz przeciwnie. Producent ewidentnie postanowił swoim nowym modelem zabłyszczeć i nie piszę tego bynajmniej jako przenośnię - nieważne od której strony by nie spojrzeć, telefon świeci się jak… no, mocno się świeci. Zacznijmy jednak po kolei. Jeśli chodzi o kształt, to tutaj żadnych ekscesów nie ma, bo i zasadniczo nie ma na nie miejsca. Smartfon nadal ma kształt prostokąta o delikatnie zaokrąglonych rogach, a względem poprzednika jest jedynie nieco bardziej spłaszczony. Przód urządzenia również szczególnie się nie wyróżnia. Ot, mamy tutaj kolejny model, gdzie pod taflą szkła 2,5D znajdziemy wyświetlacz z wcięciem i niewiele poza nim. Zagospodarowanie przestrzeni nie budzi najmniejszych zastrzeżeń, ramki wokół ekranu są wąskie, natomiast na wspomnianym już notchu umieszczono wszystko to, co na przednim panelu znaleźć się musi: podwójny aparat, głośnik do rozmów, zestaw czujników i diodę powiadomień (w mojej ocenie nieco zbyt słabo widoczną). Jeśli ktoś miał okazję zobaczyć jakiś inny z tegorocznych smartfonów Huawei, to wie czego się spodziewać.

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela [nc1]

Zdążyłem już wspomnieć o tym, że tegoroczny model ma bardzo błyszczące szklane plecki. To o czym nie wspomniałem to to, że w przeciwieństwie do frontu, który zawsze pozostaje czarny, mogą one posiadać jeden z kilku kolorów: złoty (jak na testach), niebieski i czarny. Niestety wszystkie palcują się równie mocno, więc warto mieć zawsze pod ręką ściereczkę. Sam panel jest płaski, a zdobi go tak naprawdę jedynie podwójny aparat. Został on umieszczony centralnie, a obydwa obiektywy wystają mocno poza obręb obudowy. Żeby było jeszcze gorzej, wydają się one być nieproporcjonalnie małe względem reszty urządzenia, na czym cierpi cała estetyka tylnego panelu. Dodatkowo na pleckach Mate 20 Lite znajdziemy jeszcze kilka akcentów, jednak o wiele bardziej subtelnych. Najciekawszym spośród nich jest delikatny pasek, w który wkomponowano aparat oraz skaner linii papilarnych, a który nawiązuje do stylistyki droższych urządzeń z rodziny Mate. Oprócz tego znajdziemy tu pojedynczą diodę doświetlającą, logo producenta i na tym właściwie koniec. Nieco więcej dzieje się na zaokrąglonej ramce, którą wykonano co prawda z aluminium, ale wykończono na wysoki połysk, tak jak całą resztę telefonu. Jeśli chodzi o rozmieszczenie na niej elementów, to jest typowe dla chińskiego producenta: z prawej mamy przyciski zasilania i regulacji głośności (plastikowe, ale wygodne w użyciu), u dołu gniazdo USB-C głośnik multimedialny, mikrofon do rozmów i gniazdo jack 3,5 mm, z lewej tackę na dwie karty nanoSIM lub nanoSIM i microSD, a u góry dodatkowy mikrofon. Całość przecinają miejscami paski anteny.

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela [nc2]

Komfort obsługi jest niestety słabą stroną testowanego dziś modelu. Wynika to w dużej mierze stąd, że przy wyświetlaczu o przekątnej 6,3” Mate 20 Lite jest telefonem dużym, w związku z czym wygodne korzystanie z niego jedną ręką siłą rzeczy jest utrudnione i tego zwyczajnie nie przeskoczymy. Z drugiej jednak strony Honor Play przy niemal identycznych gabarytach pozostawał urządzeniem względnie poręcznym, podczas gdy o bohaterze dzisiejszego testu tego samego napisać nie mogę. Dlaczego? Wszystko z powodu materiału, z którego został on wykonany, a ściślej rzecz biorąc, z powodu pokrywającej go powłoki. Urządzenie jest z jej powodu bardzo śliskie i choć nie byłoby to takim problemem przy obudowie chociaż o te 5 mm węższej, tak tutaj ryzyko jego upuszczenia przez cały czas pozostaje realne. Zakup etui jest w związku z tym jak najbardziej wskazany, szczególnie że w zestawie żadnego nie znajdziemy. Podobnie jak mam niewielkie zastrzeżenia do wygody smartfona, tak samo muszę się przyczepić jego wykonania. W konstrukcji urządzenia producent zdecydował się zastosować popularne ostatnimi czasy połączenie szkła i aluminium, czyli materiały jak najbardziej adekwatne w urządzeniu za te pieniądze. Co prawda nie mamy potwierdzenia czy zastosowane szkło to Gorilla Glass, czy też jakaś inna odmiana, ale nie odnotowałem by telefon jakoś szczególnie chętnie zbierał rysy, więc nie sądzę by stanowiło to poważny problem. Niestety troszeczkę gorzej jest ze spasowaniem elementów oraz solidnością całej konstrukcji, bowiem jeśli z dowolnej strony dociśniemy palcem środek obudowy, wyraźnie czuć jak się ugina, wydając przy tym charakterystyczny skrzypiący dźwięk. Nie budzi to zaufania, jeśli chodzi o wytrzymałość konstrukcji, nawet jeśli jest to jedyna poważna uwaga, jaką mam do wykonania telefonu.

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela [nc3]

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela [nc4]

Huawei Mate 20 Lite wyposażony został w wyświetlacz IPS o przekątnej 6,3” i rozdzielczości 1080x2340, co daje zagęszczenie na poziomie ok. 409 PPI. Nie wiem czy jest to ta sama matryca, która wcześniej trafiła do Honora Play, ale nie jest to wykluczone, bowiem bohater testu notuje względem starszego kuzyna bardzo podobne wyniki testów. Tutejszy panel jest jasny, ma świetny kontrast, a odwzorowanie czerni jak na technologię IPS jest wręcz wzorowe. Jeśli musiałbym się do czegoś przyczepić, to byłaby to czytelność w jasnym słońcu, gdzie błyszcząca tafla szkła lubi czasem utrudnić życie, jednak byłoby to szukanie dziury na siłę, bowiem tutejszy ekran radzi sobie naprawdę dobrze. Na plus warto odnotować, że można go dodatkowo skalibrować wybierając jeden z dwóch trybów (Normalne i Wyraziste; domyślnie ustawiony jest ten drugi) oraz konfigurując ręcznie balans bieli. Same kolory wyświetlane przez wyświetlacz są jak najbardziej w porządku, a po krótkiej zabawie z opcjami robią się bardzo bliskie poprawnej kalibracji. Jednym słowem nie mam zastrzeżeń. Poniższe pomiary wykonano na kolorymetrze X-Rite i1 Display Pro ze stosownym oprogramowaniem przy domyślnych ustawieniach smartfona (Wyraziste).

Wyniki pomiarów wyświetlacza (jasność 100%):

  • Luminancja bieli (cd/m²): 545
  • Luminancja czerni (cd/m²): 0,28
  • Kontrast: 1932;1
  • Maksymalne ΔE: 6,46
  • Średnie ΔE: 2,42

Jeśli chodzi o rozwiązania biometryczne, to na pokładzie znalazł się jedynie skaner linii papilarnych. Umieszczono go na pleckach, co dla jednych będzie powodem do zachwytu, dla drugich koszmarem – zależnie od tego jak często korzysta się ze smartfona leżącego na biurku. Tak czy inaczej lokalizacja samego skanera została dobrana poprawnie, bowiem biorąc telefon do ręki palec wskazujący ląduje na nim naturalnie i bez wysiłku. Zaletą jest także działanie czytnika. Jest to moduł typu aktywnego, co oznacza, że działa nawet przy wyłączonym ekranie, natomiast linie papilarne rozpoznaje bardzo szybko i praktycznie bezbłędnie. Pod tym względem urządzenia od Huawei i Honor przyzwyczaiły nas już do bardzo wysokiej jakości i z przyjemnością informuję, że Mate 20 Lite nie odbiega poziomem od swoich poprzedników. Dodatkowo na plus warto odnotować fakt, że oprócz odblokowywania ekranu skaner może być wykorzystany do blokowania dostępu do wybranych plików i aplikacji, a także umożliwia wykonywanie prostych gestów ułatwiających nawigację po urządzeniu. Zwłaszcza to ostatnie zawsze odbieram bardzo pozytywnie, bo to jeden z tych drobiazgów, do których człowiek szybko się przyzwyczaja i trudno się później z nimi rozstać.

Test smartfona Huawei Mate 20 Lite – Syndrom sequela [4]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 16

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.