Recenzja Serious Sam 4 - Czy są tu jakieś potwory do rozje... chania?
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Serious Sam 4 - Czy są tu jakieś potwory do rozje... chania?
- 2 - Ja i mój przyjaciel C4 zrobimy to po swojemu, czyli ile Sama jest w Samie?
- 3 - Zbyt poważnie ładne lokacje, zbyt poważnie przeciętne gęby
- 4 - Serious Sam 4 - tryb sieciowy: takich trzech jak nas dwóch, nie ma ani jednego
- 5 - MSI trident X - platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria (nie)poważnych screenów 1
- 7 - Galeria (nie)poważnych screenów 2
- 8 - Serious Sam 4 - kwestie techniczne i podsumowanie
Zbyt poważnie ładne lokacje, zbyt poważnie przeciętne gęby
Osobiście przeszłam Serious Sama 4 (zaliczając wszystkie misje poboczne) w około 10 godzin. Rozwałka miała miejsce na drugim (na pięć) poziomie trudności i przyznam, że nawet wtedy pewne misje były na tyle trudne (przeładowane wrogami), że Sam eksportował się na tamten świat. Ostatecznie misji jest 16 i każdą z nich, na środkowym (normalnym) poziomie trudności powinniśmy przejść w 45 minut do godziny. To, co osobiście wywoływało we mnie najlepsze odczucia podczas gry, to chyba korzystanie z kolejnych pojazdów czy mechów (Papamobile to szczyt marzeń, dla których mogłabym nawet zostać pierwszą kobietą papież). Wsiadając na "motór" czy kombajn chciałoby się tylko rzec: Czy są tu jakieś potwory do rozje... chania? To trzeba przeżyć na własnej... klawiaturze. Dużą zasługą jest tu wygoda prowadzenia poszczególnych pojazdów - żadnego topornego sterowania itd. Jest po prostu wzorowo i można skupić się już tylko na frajdzie, a więc na ubijaniu kosmitów. Dobrze, wrażenia z gameplay'u mamy już za sobą i podsumowując je mogę rzec tylko tyle: pod kątem radości z zabawy nie jest to najlepszy dotąd Sam, choć zastosowanie pewnych nowości oczywiście cieszy. Ostatecznie nie jest to też oczywiście gra niedopracowana, nie budzi też wrażenia tworzenia na kolanie, jednak nie mogę pozbyć się wrażenia, że twórcy tak mocno chcieli wrzucić do gry co się tylko da (a właściwie ile tylko się da - potworów), że poskutkowało to przesytem i miejscową monotonią.
Dzień, w którym w Serious Sam pojawiły się mechy, był dobrym dniem. Widok z wnętrza Papamobile. Jak można mówić o brzydkiej grafice?
Recenzja Serious Sam: BFE - Dla mnie bomba! No prawie...
Może to tylko na mnie nie robią już wrażenia wybuchy i posoka wylewająca się z prędkością większą niż szambo do Wisły, ale jedno jest pewne: wrażenie zrobiły na mnie dla odmiany widoczki. Tak, tak - w sieci pełno już pomyj na temat tego, jak brzydka jest ta gra. I wiecie co Wam powiem? Może to ja mam za słabe okulary (albo inni grają na integrze), ale Serious Sam 4 nie będąc grą AAA (co jest kluczowe) naprawdę zrywa papę z dachu krajobrazami. Choć nie ukrywam też, że gra miejscami może wydawać się zbyt przekolorowana. Z tego też względu, o ile pewne walki z hordami potworów kojarzyły mi się z bitwami w Painkillerze, to oprawa graficzna jest dla mnie miszmaszem Dying Light i Far Cry 5. Nasz naczelny stwierdził, że ból oczu gwarantowany, zaś redakcyjny kolega Damian, że grafika podoba mu się szalenie. Ja stoję gdzieś po środku, mając chęć po prostu sięgnąć do regulacji monitora i zmniejszyć nasycenie barw. Ale o ile faktycznie dopracowano lokacje, szczegóły takie jak trawa, liście czy domy (a nawet pięknie wymodelowano potwory), to facjaty bohaterów są już trochę karykaturalne. Nie wiem, może tak miało być. W końcu to Serious Sam - niczego nie powinno się tu brać na poważnie, niemniej dysonans między tymi dwoma kwestiami (otoczenie vs modele postaci) jest zauważalny. Jakby tego było mało, bohaterowie potrafią czasami płynąć stopami po podłożu zamiast po ludzku iść, a synchronizacja głos - usta to już cofnięcie się z technologią o kilka ładnych parę lat.
Francja jak malowana. Ewentualnie - renderowana.
Nawet krew, która osadza się na karabinie przypomina raczej czerwoną skórkę pistoletu, niż prawdziwy płyn ustrojowy, ale kto wie - może gdyby SS stał się przesadnie realistyczny, straciłby na "niepowadze"? Stając trochę w obronie "Czwórki" stwierdzę, że właśnie takie smaczki rodem z poprzednich odsłon jak kiczowate facjaty (czy to celowo stworzone czy też nie), gwarantują nam ducha nostalgii i sprawiają, że stary dobry Sam, to wciąż stary dobry Sam. Na szczęście nie muszę bronić udźwiękowienia, a więc soundtracku jak i voice actingu. W tle otrzymamy zarówno paradoksalnie sielankowe kawałki (np. podróżując przez malowniczą Francję), jak i "rammsteinowe" kawałki podczas walk. Jest nawet rosyjska Kalinka wygrywana na skrzypcach, gdy wylądujemy na kole podbiegunowym. Muzyka jest więc "jakaś", a ja zawsze sobie to cenię. Nie ma nic gorszego jak ukończyć grę i zastanawiać się, czy coś w niej w ogóle grało. 90% aktorów głosowych też dało radę i jedyne co czego chyba mogę się doczepić to kiepskie pozycjonowanie dźwięku. Nie chcę jednak zrzucać winy tylko na grę, bo problem mógł dotyczyć moich słuchawek. Jakby jednak nie było model ASUS Theta 7.1, który właśnie testuję, w innych grach, zwłaszcza sieciowych, sprawuje się pod tym kątem bardzo dobrze. W wykonaniu SS4 nie bardzo wiedziałam, z której strony nadbiega legendarne AAAAAAAAAAAAA. Szkoda.
Gnaar: Nowa skórka do klamki?
Sam: Nie, to twoja posoka
#Suchar
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Serious Sam 4 - Czy są tu jakieś potwory do rozje... chania?
- 2 - Ja i mój przyjaciel C4 zrobimy to po swojemu, czyli ile Sama jest w Samie?
- 3 - Zbyt poważnie ładne lokacje, zbyt poważnie przeciętne gęby
- 4 - Serious Sam 4 - tryb sieciowy: takich trzech jak nas dwóch, nie ma ani jednego
- 5 - MSI trident X - platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria (nie)poważnych screenów 1
- 7 - Galeria (nie)poważnych screenów 2
- 8 - Serious Sam 4 - kwestie techniczne i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150