Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Dead Island - Polskie Left 4 Dead i Kac Vegas w Banoi

Sebastian Oktaba | 23-09-2011 14:33 |

Idę na plażę, na plażę...

Nieuświadomionych spieszę poinformować, że Dead Island jest produkcją wyłącznie dla pełnoletnich odbiorców - ociekającą (uzasadnioną) przemocą, krwią oraz drastycznymi scenami (flaczki, móżdżki itp.). Najnowsze dzieło rodaków jest bez dwóch zdań ekstremalne, czym wielbiciele gore będą po prostu zachwyceni, zwłaszcza jeśli gustują w klasycznych obrazach z nieumarłymi. Dead Island brutalnością bije na głowę Left 4 Dead i Dead Rising razem wzięte - fontanny posoki tryskają na wszystkie strony, broń szybko pokrywa się zakrzepłym osoczem, zaś wygląd samych zombiaków napawa obrzydzeniem. Porozstawiane gdzieniegdzie butle z gazem, to również niezawodny sposób na hurtową eksterminację, a widok płonącego zgnilca biegnącego w naszym kierunku nie jest niczym niezwykłym... Słowem - zamierzony efekt został osiągnięty i pisze to człowiek, który parę niskobudżetowych filmów ze szczuplasiami widział. Wyjątkowo „soczysta” formuła obejmuje również dekapitację, roztrzaskiwanie czaszki wraz z oglądaniem jej zawartości czy odcinanie kończyn, zwieńczone strugami juchy zalewającej ekran. Właściciele wrażliwych żołądków, katechetki oraz krzewiciele dobrego obyczaju raczej nie powinni zasiadać do Dead Island.

Pomimo cech charakterystycznych dla typowego horroru, klimat Dead Island nie należy do wgniatających w fotel tudzież wywołujących stany lękowe. Wspominany wielokrotnie Left 4 Dead - szczególnie pierwsza odsłona serii - potrafiła napędzić chyba większego stracha. Z drugiej strony ciężko byłoby zakwalifikować recenzowany tytuł jako groteskę, bowiem widok obdartych z części mięsa zwłok konsumowanych przez zarażonych czy basen pełen krwi raczej nie wywołuje szerokiego uśmiechu. Konieczność skrupulatnego dobijania zombi, spowolnienia czasu w chwili rozłupywania czerepu czy odsłuchiwanie porozrzucanych tu i ówdzie dramatycznych nagrań, dopełniają całości. Niemniej poczucie zagrożenia ewidentnie zmniejszają piękne okoliczności przyrody - zazwyczaj świeci słoneczko, więc czujemy się odrobinę pewniej, niżeli błądząc po cmentarzu przy pełni księżyca. Jednak w mrocznych zakamarkach budynków atmosfera zauważalnie gęstnieje, łatwiej o niekontrolowane starcie i robi się zwyczajnie mroczniej... Twórcy puszczają też dyskretnie oczko do polskich gracz - jakaś kobieta gorliwie recytuje „Zdrowaś Maryjo”, telewizor wyświetla kultowy symbol braku sygnału, a napis na ciężarówce „K. Kowalska” mówi wszystko. Potwierdziło się przypuszczenie, że nasi są wszędzie ;]

Wśród zastępów przeciwników spotkamy głównie (eureka!) zombiaki wszelkiej maści - wczasowiczów, mieszkańców wyspy oraz pracowników służb, których dopadła tajemnicza zaraza. Umarlaki w bikini, krótkich spodenkach, policjanci, strażacy, wojskowi i zwykli obywatele Banoi, stanowią więc podstawowe mięso armatnie. Później pojawiają się również mocniejsi, znaczcie ciekawsi oponenci - pokryty wrzodami samobójca eksplodujący przy zbliżeniu, masywny „Taran” w kaftanie bezpieczeństwa czy plujący zieloną mazią „Topielec” o wątpliwej aparycji. Repertuar maszkaronów trochę ustępuje Left 4 Dead, ale oprócz zgniłków okolice opanowały także bandy uzbrojonych w giwery szabrowników. Techalnd zastosował w Dead Island niesławny level scalling lecz tutaj owo kontrowersyjne rozwiązanie funkcjonuje bez zarzutu - nie jest ani zbyt łatwo, ani przeraźliwie trudno. Struktura świata ma charakter otwarty, możemy zatem swobodnie przemierzać całkiem solidnych rozmiarów plansze m.in.: kurort, pogrążone w chaosie miasto i dżunglę - każde z osobnymi podlokacjami oraz zestawem zadań. Możliwość sporadycznego wykorzystania czterech kółek ponownie budzi skojarzenia z Far Cry 2 i Borderlands, tylko model jazdy okazuje się dość toporny. Samochód potrafi stanąć dęba na byle pudełku (sic!), a czołowe zderzenie z wrakiem innego pojazdu nie przesunie go nawet o milimetr. Cóż, przynajmniej frajda z rozjeżdżania zombi jest niesłychana - wróciły wspomnienia z Carmageddon.

Dead Island byłoby naprawdę znakomitą produkcją, zdecydowanie jedną z najlepszych jakie wydali developerzy z kraju nad Wisłą, gdyby nie pokaźna ilość bugów i niekonsekwencja programistów. Niewidzialne ściany, niedbale nałożone tekstury czy broń przenikająca przez inne obiekty, to niestety widok nagminny. Zastanawiają również dziwne anomalie - uderzenie w drzewo kijem owocuje brakiem fizycznego kontaktu z katowanym obiektem, zaś wykorzystanie w tym celu metalowej rury przynosi zamierzony efekt - dlaczego? Takie pytanie powtarza się bardzo często... Automatyczne uzupełnianie przedmiotów w slotach ekwipunku często dezorientuje, niektóre z kolei znikają w tajemniczych okolicznościach, a ciała pokonanych potrafią ulec totalnej dezintegracji. Sporo baboli wychodzi również podczas jazdy samochodem - brakuje widoku trzecioosobowego, lusterka to bezużyteczny chłam, natomiast odwrócić głowy przy cofaniu nie sposób. Wymieniać mógłbym dłuuugo, jednak pomimo tych wszystkich mniejszych lub większych niedogodności Dead Island cholernie wciąga. Kampania dla pojedynczego gracza zapewnia około trzydzieści godzin szlachtowania zombiaków, a świetnie zrealizowany i prosty w obsłudze tryb cooperative dla czterech graczy znacznie przedłuża czas zabawy.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.