Test myszki Dream Machines DM7 Switch Duo - bezprzewodowy, symetryczny gryzoń z opcją szybkiej wymiany przełączników

Dream Machines DM7 Switch Duo – Wygląd i jakość wykonania

Testowana dziś mysz przybyła do mnie w fioletowym opakowaniu z cienkiej tekturki, wewnątrz którego znalazłam jeszcze odczepiany przewód USB-C do USB-A i adapter USB-C -> USB-A, który służy za przedłużacz (z jednej strony podpinamy przewód, a z drugiej odbiornik 2.4 GHz i mamy wydłużony o niemal 2 metry zasięg bezprzewodowy gryzonia). Wracając jeszcze na moment do "kabelka", to trzeba dodać, że został on wzbogacony filtrem ferrytowym, który zapobiega zakłóceniom elektromagnetycznym. Ma równo 180 cm i cechuje się materiałowym oplotem o średnio mocnym zaciągnięciu. Nie jest to absolutnie kabel tak zwiewny jak np. w modelach od Xtrfy, jednak na pewno nie wpływa negatywnie na położenie myszy (nie powoduje naprężeń). W naszym testowym zestawie znalazły się jeszcze zapasowe ślizgacze oraz trzy dodatkowe zestawy switchy. Oprócz podstawowych przełączników Kailh GM o żywotności do 80 mln kliknięć, mogliśmy przetestować więc także rozwiązania od Huano (20M) i Omrona (20M + 50M).

Główna bohaterka niniejszej recenzji to konstrukcja symetryczna o zauważalnie podniesionym grzbiecie, przy czym grzbiet ów wypełnia nam nie śródręcze, a bardziej przestrzeń pod palcami. DM7 Switch Duo jest przy tym myszą raczej niewielką, zwłaszcza jeśli chodzi o szerokość. Całość mierzy mianowicie około 12 x 6 x 4 cm (dł. x szer. x wys.), a wszystko to przy wadze 75 gramów. Ani to dużo, ani też mało, jednak biorąc pod uwagę jak solidny chwyt zapewnia nam konstrukcja, można śmiało rzec, że prowadzenie myszy to czynność bardzo płynna. Również bardzo szybkie ślizgacze sprawiają, że gryzoń podczas użytkowania wydaje się dużo lżejszy, niż faktycznie jest. Więcej o użytkowaniu będzie jednak już na kolejnych stronach, a teraz rzućmy jeszcze okiem na konkretne elementy oraz budowę DM7 Switch Duo.

Na lewej ściance myszy znajdziemy dwa połyskujące, oddzielone od siebie przyciski Dalej / Wstecz, na froncie odnajdziemy zaś port ładowania USB-C oraz podświetlane logo DM, które poprzez swój kolor informuje nas o aktualnie uruchomionym poziomie DPI. Na tyle myszy (w miejscu, gdzie spoczywa nasze śródręcze) doszukamy się z kolei drugiego iluminującego logotypu Dream Machines. Z racji tego, że skorupa gryzonia jest niemal po całości matowa i z lekka chropowata, toteż owe logo przebija w sposób niezbyt urokliwy. Jest ono po prostu rozproszone. Na szczęście więc można je wyłączyć. W tym miejscu warto też zauważyć, że mysz cierpi na problemy z nierównym kolorytem (widać to zwłaszcza na dwóch poniższych zdjęciach - pionowe, ciemniejsze pasy). Najwięksi detaliści zwrócą także uwagę na poszarpane krawędzie poszczególnych elementów, np. przycisków myszy.

Na spodzie gryzonia odnajdziemy trzy ślizgacze, przy czym jeden z nich to okrąg otaczający czujnik. Nad owym czujnikiem umieszczono przycisk do zmiany DPI oraz wielobarwną diodę, która podobnie jak logo DM na froncie informuje nas o aktualnie pracującym poziomie DPI. Z kolei pod czujnikiem mamy trzystopniowy przełącznik off / on (z LEDami) / on (bez LEDów). Nieco niżej znalazło się jeszcze miejsce na odbiornik USB, co zawsze jest mile widzianym rozwiązaniem, które minimalizuje ryzyko zgubienia dongla. Najciekawszą, a przy tym niepozorną przestrzenią myszki jest jednak jej top (góra). Cechuje się ona bowiem nie tylko podgumowanym scrollem, ale przede wszystkim trzema wzdłużnymi wypustkami, po wciśnięciu których luzuje się mechanizm odpowiadający za demontaż przycisków. To właśnie w ten sposób jesteśmy w stanie dobrać się do przełączników bez użycia jakichkolwiek narzędzi.

• « pierwsza
• ‹ poprzednia
• 1
• 2
• 3
• 4
• 5
• 6
• następna ›
• ostatnia »