Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Medal of Honor - Prawie jak Modern Warfare

Sebastian Oktaba | 25-10-2010 01:02 |

Strzelanie na polanie

Medal of Honor daleko do poważnego symulatora pola walki pokroju ArmA II albo Operation Flashpoint, lecz ewidentnie stara się stwarzać takie pozory. Zapomnijcie o błazeniarskiej atmosferze rodem z Battlefield: Bad Company 2 - tutaj obowiązują twarde reguły: zwięzłe komunikaty, szybkie kontrataki oraz poważne traktowanie rozkazów dowództwa. Niesubordynacja? Tego słowa nie znajdziesz w słowniku prawdziwego wojownika o wolność! Niemniej, pomimo całej otoczki opisywany tytuł mechaniką ponownie przypomina brata bliźniaka wielokrotnie wspominanego Modern Warfare. Niosąc sztandar pokoju na lufach M16, damy więc popalić wrogom demokracji, bezlitośnie dziurawiąc setki nierozgarniętych adwersarzy - brzmi znajomo? Powinno... System prowadzenia ognia jest przyjemny i pomijając ogólną odtwórczość, najnowsza produkcja Electronic Arts, to zupełnie grywalny shooter. Odstrzeliwanie ochotników chcących spróbować amerykańskiego ołowiu przychodzi z niebywałą łatwością, zaś headshoty padają bardzo często. Zdrowie oczywiście regeneruje się automatycznie (pancerz AH-64 też - sic!), ale wystarczy kilka pestek, abyśmy wrócili do ukochanej ojczyzny jako zawartość plastikowego worka. Taktyka charakterystyczna dla Johna Rambo raczej nie przynosi spodziewanych efektów, aczkolwiek zachowawcza walka zza węgła zaspokaja żądzę zabijania w wystarczającym stopniu. Dynamika starć, mówiąc kolokwialnie, daje radę.

O tym, że znacznie uszczuplimy populację Afgańskich bojówek terrorystycznych, nie trzeba chyba nikogo zapewniać. W realizacji ambitnego celu wykorzystamy pokaźny arsenał wszelkiej maści karabinów, strzelb, noży, snajperek, granatników oraz pistoletów. Podstawą jest zresztą broń automatyczna wyposażona w celownik optyczny, bez której lepiej nie wychodzić z jednostki. Oprócz sprzętu US Army, znajdziemy także wiele poradzieckich zabawek wyrzucanych przez brodatych jegomości - również nieśmiertelne AK 47. Podnoszenie owego złomu jest w zasadzie zbędne - zadania zostały tak zaprojektowane, że niemal zawsze gramy razem z kompanem i jeżeli zużyjemy amunicje, możemy wtedy poprosić kogoś o jej uzupełnienie. Niestety, inteligencja naszych przeciwników jest żenująca tudzież przedpotopowa. Wprawdzie chłopaki potrafią wskoczyć za przeszkodę pięknym wślizgiem oraz korzystają z osłon, ale najczęściej bezmyślnie szarżują narażając się na łatwy ostrzał ginąc grupowo. Niejednokrotnie zachodziłem łapserdaków od tyłu, obserwowałem jak ostrzeliwują ściany albo nieporadnie wlepiają wzrok w martwy punkt. Gdybym był złośliwy napisałbym, że nasi przeciwnicy są głupsi niż zombie w Call of Duty: World at War. Rozumiem, że amerykanie głównie pracowali nad Medal of Honor, tylko czy wypada... no... sprowadzać bądź co bądź prawie realnego wroga do roli tępych worków mięsa? Marzenia o pięćdziesiątym pierwszym stanie jeszcze nigdy nie były tak realne ;]

Ostatni na liście do rozstrzelania - o przepraszam - opisania, został moduł multiplayer. Producenci zapewniali, że właśnie rozgrywki wieloosobowe będą motorem napędzającym Medal of Honor. I trudno się dziwić ich deklaracjom, wszak za multiplayer odpowiada studio EA DICE czyli ojcowie Battlefield. Multiplayer stanowi wypadkową pomiędzy Bad Company 2 i Modern Warfare, zaś z e „Złą Kompanią” łączy MoH także silnik graficzny (dla SP i MP są odrębne). Charakterystyczne cechy obydwu doskonale znanych serii zostały wymieszane i powstał w ten sposób twór, który powinien spodobać się miłośnikom żywiołowych sieciowych FPS... ale niekoniecznie ortodoksyjnym fanom Bad Company 2 oraz Modern Warfare. W stosunku do Battlefielda uproszczenia są moim zdaniem zbyt daleko posunięte, zaś maniacy Call of Duty zapewne poczekają na zbliżający się Black Ops. Schemat rozwoju profilu gracza jest powszechnie znany: wybieramy klasę postaci, zdobywamy doświadczenie, awansujemy i odkrywamy nowe giwery oraz ulepszenia. Wśród konkurencji znajdziemy między innymi dominację, drużynowy deathmatch czy zabawę polegająca na niszczeniu wskazanych obiektów, których druga ekipa zaciekle broni. Pomijając drobne wady, jak brak możliwości czołgania, sieciowa rozgrywka w Medal of Honor trzyma wysoki poziom. Na deser pozostaje tryb Tier 1, który Spec Ops z Call of Duty ustępuje pod każdym względem - szkoda.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 7

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.