Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Far Cry 2 - Makumba w wersji hardcore

Sebastian Oktaba | 29-12-2008 02:09 |

Mój ojciec Makumba

Czas na sawannie płynie wolno, dlatego aby zbytnio się nie nudzić trzeba czym prędzej znaleźć dla siebie jakieś konstruktywne zajęcie. Misji zlecanych od przeróżnych postaci jest całkiem sporo, zarówno powiązanych z wątkiem głównym jak i tych pobocznych. Możliwość dowolnego wybierania interesujących nas zleceń, jak żywo przypomina wspomnianego już Obliviona, S.T.A.L.K.E.R czy nawet Grand Theft Auto. Skądinąd koncepcja ostatnio coraz popularniejsza. I słusznie. Różnica między Far Cry 2, a wymienionymi pozycjami polega na tym, że w nowej grze Ubisoftu kolejne misje ograniczają się wyłącznie do eksterminacji przeciwników. Praktycznie nie uświadczymy żadnej różnorodności i finezji w przyjmowanych kontraktach, zaś przebieg wszystkich zadań dodatkowych pozostaje niezmienny. Doskonale zdaję sobie sprawę, iż omawiany tytuł jest czystej krwi strzelaniną z widokiem pierwszoosobowym, jednak od gry tego pokroju mam prawo wymagać odrobinę więcej, niż odmóżdżającej i miejscami monotonnej sieczki. Taka postać rzeczy może trochę zniechęcać do dalszej zabawy. Szukanie poukrywanych gdzieniegdzie diamentów, pełniących rolę waluty przy zakupie nowych ulepszeń i podręcznego arsenału, można potraktować marginalnie. Po chwili namysłu odnoszę wrażenie, że autorzy nie bardzo wiedzieli czym wypełnić stworzoną przestrzeń. Czyżby zadanie ich przerosło? Wiele na to wskazuje ...

W trakcie kampanii Far Cry 2 natkniemy się na dwie rywalizujące ze sobą frakcje, do których rzecz jasna możemy przystąpić. Żadna nowość. Zdecydowanie bardziej zaskakuje moment, gdy rzekomi sprzymierzeńcy z którymi paraliśmy się kilka chwil temu, otwierają w naszym kierunku ogień, gdy tylko mijamy jakikolwiek posterunek poza granicami głównego miasta. Pomysł co najmniej absurdalny i irytujący. Dzięki temu kogokolwiek zobaczymy, od razu wiadomo że czeka nas mała rzeźnia, skoro postacie niezależne zasadniczo nie występują. Okazjonalnych kompanów trudno uznać za pełnowartościowych towarzyszy broni - ich rola ogranicza się głównie do wyciągania nas z sytuacji krytycznych. Bieda i nuda - jak to w Afryce ... Ubisfoft miało ambicję stworzyć grę w której na własnej skórze doświadczymy „uroków” wojny domowej. Tymczasem w ogóle jej nie widać, ani tym bardziej czuć. Wszyscy widzą jedynie w graczu obiekt, który czym prędzej należy wyeliminować (to dlatego, że jest biały!). Jednak każdy, kto lubi bezpardonowe mordowanie nie będzie narzekał. Szkoda jedynie, iż prowadzona postać jest niemową pozbawioną nawet szczątkowej osobowości, z którą w jakikolwiek sposób można by się utożsamiać.

Kompletny brak identyfikacji prowadzonej postaci przez „stowarzyszonych” NPC można jeszcze od biedy zaakceptować. Niestety, odradzający się w nieskończoność przeciwnicy, gdy tylko oddalimy się parę kroków od przed chwilą oczyszczonego posterunku, uznaję za zupełnie nieśmieszny i nietrafiony żart. Skutkuje to niezwykle frustrującym uczuciem, że czegokolwiek nie zrobimy, ilu „luda” nie ubijemy - nasza praca i tak pójdzie na marne. Zrezygnowanie pogłębia przykry fakt, iż takich punktów jest naprawdę sporo. Żeby jeszcze musiał upłynąć określony czas, zanim nowy patrol przyjedzie zająć posterunek (tak jak w Crysis), ale nic z tego - można wypruwać sobie flaki ... na próżno. Osobną kwestią pozostaje losowe występowanie zmotoryzowanych jednostek przeciwnika. Dochodzi do tak absurdalnych sytuacji, gdy pośrodku niczego nie wiadomo skąd dosięga mnie nagle pocisk z zamontowanego na jeepie CKM'u, chociaż sekundę wcześniej było za moimi plecami zupełnie pusto. Niekończąca się gehenna przybiera na sile, gdy dojazd na miejsce wykonania misji trwa kilka razy dłużej, niż samo zadanie. Przecież po drodze trzeba rozgromić hordy rozjuszonych rebeliantów ... i tak w kółko. Opatrywanie ran krytycznych, poprzez wyjmowanie kombinerkami kul i wykręcanie nadgarstków pomimo grymasu zniesmaczenia na twarzy, początkowo nawet bawi. Sugestywne i obrzydliwe animacje, o dziwo, zawsze się podobają. Z czasem jednak, gdy takie operacje trzeba wykonywać niemal pod lufami przeciwników, tracą swój urok i szlag zaczyna człowieka trafiać na samą myśl o ich konieczności.

Kontynuując wątek starć wszelakich - nie mam bladego pojęcia jak autorom udała się ta niełatwa "sztuka", ale strzelaniny potrafią człowieka miejscami wytrącić z równowagi. O ile system prowadzenia ognia jest stosunkowo przyjemny i miodny, to już notorycznie zacinająca się broń w najmniej właściwych momentach lekko irytuje. Programistom najwyraźniej spodobało się kilka pomysłów wprost ze S.T.A.L.K.E.R., ale sposób ich realizacji w wykonaniu Far Cry 2 pozostawia trochę do życzenia. Gdy prowadzę zażarty pojedynek, a giwera przy każdej serii przynajmniej raz odmawia posłuszeństwa, subtelny dodatek mający na celu urealnić zabawę i nadać jej specyficznego „posmaku”, okazuje się zbędny i denerwujący. Sumując z tym jeszcze niezwykle upierdliwych snajperów niepotrzebnie przedłużających i tak zbyt częste potyczki oraz respawnująych się w nieskończoność oponentów, wyłania się obraz gry nieco przytłaczającej. Niemniej każdy hardcorowy fan Fps znajdzie w Far Cry 2 wszystko czego szuka, pod warunkiem, iż są to niekończące się strzelaniny lub kilkominutowe przejażdżki, żeby sobie ... postrzelać? Osoby preferujące nieco subtelniejszy styl rozgrywki ala Bioshock powinny dwa razy zastanowić się, zanim sięgną po FC2.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.