Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- 2 - Niechaj potężny pierd Thora wypełni nasz żagiel!
- 3 - Fan wikingów i skradania? Będzie Pan zadowolony
- 4 - Królu złoty, dej pięć złotych, czyli słowo o mikrotransakcjach
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 1
- 7 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 2
- 8 - Assassin's Creed: Valhalla - Technikalia i podsumowanie
Assassin's Creed: Valhalla - Technikalia i podsumowanie
Ragdolle, przechodzenie przez siebie postaci czy inne bugi i glicze to chleb powszedni Asasynów. Jak jest tym razem? Ośmielę się zauważyć, że lepiej niż zazwyczaj. Podczas gry napotkałam bowiem o wiele mniej takich wybryków, niż przy przechodzeniu Origins czy Odyssey. Niniejsza recenzja powstała po ograniu tytułu w wersji 1.0.1, a więc z Day One Patchem. Przy zastosowaniu konfiguracji sprzętowej Intel Core i9-9900K, RTX 2080 i 32 GB pamięci RAM (pełna specyfikacja platformy dostępna na piątej stronie niniejszego artykułu) w rozdzielczości 1920 x 1080 px i przy ustawieniach graficznych Ultra, gra generowała średnio 71 klatek na sekundę. Podniesienie rozdzielczości do 4K, zmniejszyło tę liczbę do uśrednionych 37 fpsów. Mamy więc wyniki zbliżone do tego, co otrzymaliśmy w przypadku Assassin's Creed: Odyssey, gdzie już wtedy optymalizacja została wyklęta przez niejednego gracza. Jeśli dorzucimy do tego pojawiające się niekiedy spadki nawet o 30 klatek na sekundę, nie wygląda to dobrze, podobnie zresztą jak sama grafika. Choć krajobrazy są ładne, a architektura i szczegóły otoczenia dopracowane, to wciąż czegoś tu brakuje. A, wiem - postępu. Ten miał miejsce w sumie tylko w przypadku facjat (ale też nie wszystkich), przede wszystkim w kwestii przejawiania przez nie emocji. Na nieco lepszym poziomie niż grafika jest jednak udźwiękowienie. Deweloperzy zadbali nie tylko o klimatyczne, wczesnochrześcijańskie, anglosaskie utwory w tle, ale także o wikińskie przyśpiewki w trakcie podróżowania drogą morską. Soundtrack Valhalli ostatecznie trafia na listę tych, do których z pewnością będę wracać. Z utworem The Sceptred Isle na czele.
Zarówno w plusach jak i w minusach gry można by napisać, że Valhalla to kolejny, dobry Asasyn, podany tylko w nieco innym sosie. Dlaczego rozpatrywać ten punkt widzenia jako plus? Dlatego, że formuła ta jest nie tylko sprawdzona, ale także ulepszona. No i ostatecznie, po co wymyślać koło na nowo? Pytanie tylko, kiedy ta formuła się wyczerpie, a także co musiałoby się stać, abym za rok czy dwa zdecydowała się sięgnąć po kolejny taki reskin?
Assassin's Creed: Valhalla jest grą mocno zachowawczą, ale chyba nikt nie spodziewał się, że będzie inaczej. Mniej jest zmian między Valhallą a Odyssey, niż między Odyssey a Origins. Owego kolejnego reskina ratuje ponurawa fabuła, nordyckie mity, niezgorsze plottwisty, klimatyczna muzyka, przyzwoity bohater czy lepiej niż dotychczas zbudowany świat, który nie generuje sztucznie dodatkowych godzin gameplay'u (choć przygotujcie się ponownie na minimum 70 godzin zabawy). Gameplay zbudowano tak, że fabuła główna się nie rozmywa, a gracz może skupić się tylko na najważniejszych rzeczach. Granie daje sporą oczywiście sporą frajdę, choć elementy parkouru bywają miejscami wciąż dość drewniane (wydawało mi się, że w Odyssey poruszanie się było sprawniejsze). Mimo wszystko posługiwanie się bronią czy to krótko- czy długodystansową jest przyjemne, podobnie jak skradanie (skradanie jest nawet bardziej przyjemne). W grze nie brakuje zdrad, spiskowania, zabójstw, defetystów i wszystkiego tego, co fani Asasyna pokochali już lata temu. Wielkie brawa należą się też za fabułę choć tę z drugiego planu, o której nie mogę pisać ze względu na spoilery, niemniej miłośnicy skandynawskiego lore będą usatysfakcjonowani. Ostatecznie, zarówno do plusów jak i do minusów można by dopisać, że Valhalla to kolejna odsłona tego samego, dobrego Asasyna. Dlaczego rozpatrywać ten punkt widzenia jako plus? Dlatego, że formuła ta jest nie tylko sprawdzona, ale także ulepszona, więc po co wymyślać koło na nowo, skoro wystarczy je doszlifować. Pytanie tylko, kiedy ta formuła się wyczerpie, a także co musiałoby się stać, abym za rok czy dwa zdecydowała się sięgnąć po kolejny taki reskin? Na tę chwilę trudno mi odpowiedzieć na to pytanie, ale wiem, że aby zachęcić mnie do kolejnego Asasyna, Ubisoft będzie musiał stanąć na uszach.
Assassin's Creed: Valhalla (PC)
Cena: 199 zł
![]() |
|
Grę do testów dostarczyła firma:
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- 2 - Niechaj potężny pierd Thora wypełni nasz żagiel!
- 3 - Fan wikingów i skradania? Będzie Pan zadowolony
- 4 - Królu złoty, dej pięć złotych, czyli słowo o mikrotransakcjach
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 1
- 7 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 2
- 8 - Assassin's Creed: Valhalla - Technikalia i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
133
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150