Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec

Ewelina Stój | 09-11-2020 13:01 |

Niechaj potężny pierd Thora wypełni nasz żagiel!

Jak już nadmieniłam na poprzedniej stronie, pierwsze 5 godzin gry, a więc zabawa na norweskiej mapie zwiastowała, iż niniejsza recenzja będzie wypełniona po brzegi wyłącznie zeufemizowanymi synonimami łacińskich rzeczowników i przymiotników. "Wyrwanie się" do Anglii dało mi nadzieję, że nie będzie aż tak źle, ale jednak dopiero po przejściu około 1/3 fabuły głównej (ponad 30 h) uznałam, że chcę grać dalej. To zdecydowanie za późno. Bardzo niespieszne zawiązywanie się akcji jest w przypadku Valhalli ogromnym minusem, przez co wiele osób może odbić się od gry na wczesnym jej etapie. I nadmienię przy tym, że określone przeze mnie ramy czasowe dotyczą głównie podążania fabułą główną, nie zaś niemal bezcelowym wędrowaniem za znajdźkami. Powiem więcej - nawet same tylko pierwsze minuty gry nie zwiastowały niczego dobrego i choć początkowo oczekiwałam, że większość historii będzie rozgrywać się właśnie w zaśnieżonej Norwegii, to ostatecznie stwierdziłam, że jeśli tak miałaby wyglądać dalsza rozrywka w Skandynawii, to serdecznie za nią podziękuję. Poważnie, przewleczenie się przez pierwsze godziny AC: Valhalla niemal zmusiły mnie do sięgnięcia po szklanicę ognistej wody, by się po prostu po wikińsku znieczulić...

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]
Jesienne krzaki to idealne miejsce na kryjówkę.

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]

Gdy się już rozkręci, gra wciąga na całego i wówczas możemy już ze spokojem powiedzieć, że mamy do czynienia ze znajomymi, intuicyjnymi mechanikami, i czujemy się "jak w domu". Jest bezpiecznie, zachowawczo, a fabuła jest przyczajona jak tytułowy tasiemiec w zbożu, a więc typowo assassyńska - nie rzuci nas na kolana, nie dokona mindblowu, ale jest też całkiem przyjemna. Oczywiście Ubisoft wciąż powinien sporo nauczyć się od konkurencji jak wprowadzać do zabawy prawdziwie zajmujące wybory dialogowe, czy też romanse, choć bez tych ostatnich oczywiście da się w grze ze spokojem obyć. Początkowe flaki z olejem oraz późniejsze spadki w jakości fabuły bardzo dobrze wynagradza główny bohater, a właściwie bohaterka, bo osobiście grę przechodziłam w większości panią wiking. W nowym Asasynie gracz ma jednak możliwość zmiany płci bohatera w dowolnej chwili gameplay'u, co jest moim zdaniem próbą uszczęśliwiania wszystkich graczy, acz zupełnie chybioną, bo i realizacja tego pomysłu jest pokrętnie tłumaczona (błędami Animusa). Tyle dobrze, że dzięki takiemu zabiegowi, bez rozpoczynania nowej gry możemy porównać, który z bohaterów bardziej przypadnie nam do gustu. Dlaczego u mnie padło na żeńskiego Eivora? Ano dlatego, że w mojej opinii postać ta otrzymała lepszą aktorkę głosową. Chrypiący głos samicy alfa robi wrażenie nie tylko podczas okrzyków bitewnych, warknięć czy bolesnych upadków z wysokości, ale także we wszelkich innych sytuacjach w grze, gdzie bohaterka szepcze, jest rozgoryczona czy zawzięta. 

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]

W parze ze świetną mimiką, która w nowym Asasynie naprawdę dosięgła najwyższych konarów Yggdrasilu, voice acting wypada naprawdę przekonująco. Męski Eivor, choć głosowo radzi sobie także całkiem nieźle, ma w swoim głosie jednak jakby zbyt dużo miękkości jak na walecznego wikinga, a biorąc pod uwagę fakt, że valhallowy Eivor to postać dość wycofana, raczej bez poczucia humoru, to właśnie Pani Eivor ma w sobie coś, co ją wyróżnia spośród tej dwójki. No właśnie - Valhalla faktycznie jest mniej "śmieszkująca" niż ostatnie odsłony, choć napotkamy kilka niewybrednych żartów pokroju tytułu niniejszej strony. Jest też bardziej krwisto - wszak to powieść o wikingach. Więcej tu niż dotąd patosu, honoru i innych cnót, którymi odznaczali się nordyccy mężowie. Nadmienię jednak, że ostatecznie oczekiwałam jednak jeszcze cięższej atmosfery. W grze otrzymujemy bowiem zaledwie kilka postaci, które idealnie wpisują się w ikonę walecznego wikinga, żonglując dopiero co odciętymi głowami wrogów. Z drugiej strony trzeba mieć świadomość, że wikingów i inne barbarzyńskie ludy uważa się dziś dość niesprawiedliwie za nieokiełznane zwierzęta głodne krwi, gdyż były to społeczności od początku demonizowane przez rosnące w siłę Chrześcijaństwo, ale to już nie temat na recenzję gry. 

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]Jednych powalamy...

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]... innych przywracamy do boju.

Kontynuując temat bohaterów, nie można nie pochwalić twórców za wbudowanie w grę swoistej bazy wypadowej umieszczonej w jednej z angielskich osad (o tym, jak będziemy ją rozwijać i co w niej znajdziemy, będzie nieco później). Dzięki owej bazie, nazwanej jako Krucza Przystań, grający ma poczucie posiadania w grze swoistego domu, swojego miejsca na tej obcej ziemi. Sama obecność osady to jednak dopiero początek. To, że jest ona tak wyjątkowym miejscem przejawia się raczej w tym, iż to tutaj znajdują się nasi przyjaciele, z którymi opuściliśmy rodzinne, północne strony. Tutaj też, zamieszkiwać będą nowe postaci, które zechcą dołączyć do naszego rodu, jeśli tylko zaskarbiliśmy sobie ich uznanie (co łączy się mocno z kwestią podejmowania decyzji w grze, a tych jest kilka i są dość znaczące, wpływające też na zakończenie historii). Czy ukończywszy grę, któryś z bohaterów czy też antybohaterów zapadnie nam jednak w pamięć na dłużej? Cóż, mimo iż w trakcie zabawy nasi towarzysze mają dość różne usposobienia, to sporo tu sztampowych osobowości. Jedna z postaci kojarzyła mi się na przykład zbyt mocno ze Zwrotką z obsidianowego Tyranny, i generalnie większość NPCów była po prostu dość nijaka, nie licząc łączącego ich wikińskiego ducha pełnego honoru i chęci do przelania krwi za swój Klan Kruka. 

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]
Brat przyrodni bohatera to jedna z ciekawszych postaci mających spory wpływ na fabułę.

Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec [nc1]
Z dużym prawdopodobieństwem polubimy się też z członkiem zakonu Asasynów - Hythamem.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 57

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.