Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- 2 - Niechaj potężny pierd Thora wypełni nasz żagiel!
- 3 - Fan wikingów i skradania? Będzie Pan zadowolony
- 4 - Królu złoty, dej pięć złotych, czyli słowo o mikrotransakcjach
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 1
- 7 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 2
- 8 - Assassin's Creed: Valhalla - Technikalia i podsumowanie
Królu złoty, dej pięć złotych, czyli słowo o mikrotransakcjach
W grze, prócz podążania główną ścieżką fabularną czeka nas też sporo wikińskich "zabaw". Jedną z nich są tak zwane "Pyskówki", które choć bawią, to w języku polskim zupełnie tracą sens. Jest to forma wikińskiego, rapowego freestyle'u, który umożliwia nam podniesienie charyzmy bohatera i otwieranie nowych ścieżek dialogowych. Szkoda tylko że nie było mi dane zauważyć, że podniesienie charyzmy faktycznie wpłynęło jakoś na gameplay. Jest też Orlog, gra w kości, która mnie jednak do siebie nie przekonała, a w swoich założeniach zbyt podejrzanie przypominała Gwinta. Przejeżdżając przez okoliczne wioski nie odmawiałam jednak nigdy zakładów pieniężnych, kto szybciej wypije trzy kielichy (rogi) alkoholu bez przewracania się. W tej zabawie doszłam do perfekcji wychodząc każdorazowo bogatszą o kilkaset złotych monet. Te w świecie gry są ważne, bowiem jeśli nie chce nam się zbierać znajdziek koniecznych do rozwijania osady czy uzbrojenia, kupimy je w okolicznych sklepikach. Kupić możemy też schematy tatuaży i fryzur, które następnie możemy zastosować na naszym bohaterze, gdy tylko wybudujemy w swojej osadzie miejsce pracy dla tatuatora i fryzjera.
"Pyskówki" są ciekawą aktywnością w grze, ale aby je wygrać, warto chwilowo zmienić język w grze na angielski. W całej zabawie liczy się bowiem rytm oraz rym, który po spolszczeniu praktycznie nie istnieją.
Pijackie wyzwanie to okazja do szybkiego zgarnięcia pieniędzy. Jeśli tylko wygramy zakład.
Rozwijanie naszej bazy wypadowej, Kruczej Przystani, to jednak nie tylko zabawa w customizację bohatera czy naszego okrętu, ale także bardziej przydatne w praktyce rozwiązania. Jeśli zbudujemy np. przybytek dla kartografa, otrzymamy nagrodę w postaci większej ilości oznaczeń znajdziek na mapie, zaś wybudowanie stajni i ptaszarni pozwoli na wytrenowanie naszych zwierzęcych przyjaciół tak, aby np. wszystkie konie potrafiły pływać. Jak już zauważyłam, w Assassin's Creed: Valhalla farmienie, by wskoczyć na nowy poziom mocy i pokonać wrogów nie występuje, a więc nie będzie też potrzeby sięgania do sklepu z mikrotransakcjami. Jeśli jednak zapragniemy zajrzeć do rzeczonego sklepu i wydać trochę Kredytów Helixa, które nabędziemy tylko za prawdziwe pieniądze, to czego możemy spodziewać się po asortymencie? Między innymi tak zwanej kosmetyki: zestawów tatuaży, skórek dla łodzi, nowych podniebnych towarzyszy czy broni. Jest jednak także możliwość kupienia map, srebra czy materiałów rzemieślniczych, dzięki którym gra bezsprzecznie stanie się łatwiejsza. Jak już jednak zauważyłam, całą fabułę możemy przejść jednak bez wysiłku bez jednorazowego nawet zaglądania do sklepu Uplay.
Warto rozwijać Kruczą Przystań, by dawała nowe możliwości w grze.
Mikrotransakcje to jedyny sposób, by zgarnąć tęczową, jednorożcową skórkę dla naszej łodzi! ...
Wiecie już jak wygląda świat gry, mechanika czy kwestia mikrotransakcji. Zanim przejdziemy do galerii screenów z gry, kwestii technicznych czy podsumowania, pozwólcie jednak, że podzielę się z Wami osobistymi odczuciami na temat gry, bo przecież recenzja pozbawiona tego elementu byłaby bardziej przewodnikiem czy instrukcją obsługi gry, niż właśnie recenzją. Jak więc osobiście postrzegam nowego Asasyna? Pod kątem dawania "funu", plasuję go trochę wyżej niż Odyssey, z którym na większości płaszczyzn całkiem się polubiłam. "Odyseja" trafiła do mnie jednak bardziej światem i otoczeniem. Nie tyle fabułą, co właśnie otoczką, śródziemnomorskim klimatem i takimi też widokami. Mówiąc wprost - w mojej ocenie było po prostu ładniej. Valhalla, choć graficznie także raczej dopieszczona, wygląda jednak trochę tak, jakby wiedząc o walorach wizualnych Origins i Odyssey chciała się do tychże tytułów na siłę upodobnić. Niestety ta sielska, anielska Anglia mocno psuje klimat wikińskich podbojów, no i mówiąc wprost - nie urzeka tak jak Egipt czy Grecja. Również początkowa mapa, mapa Norwegii podobnie nie spełniła mych oczekiwań.
Jeden z punktów synchronizacji (szybka podróż) w Norwegii.
Jeden z punktów synchronizacji w Anglii.
Valhalla robi jednak lepiej kilka rzeczy, z nową formą (nie)śledzenia zadań pobocznych i mniejszym ekwipunkiem bohatera na czele. Świat, a więc podróże są tu bogatsze w aktywności i zawartość, a więc i eksploracja daje więcej frajdy. Generalnie mapy wydają się bardziej przemyślane i obfitują wyłącznie w to, co nam się przyda (a nie w złom, który potem trzeba ze sobą taszczyć). Spodobały mi się też tak zwane najazdy, a więc możliwość plądrowania nowo odkrytych osad wraz z grupą przemierzających z nami świat wikingów. Wystarczy, że zadmiemy w róg, a walka z wrogami czy niektórymi bossami będzie łatwiejsza, bo z ekipą zawziętych wojów przy naszym boku. Historia też jest dużo bardziej zajmująca niż w poprzednich dwóch odsłonach, ale może to dlatego, że nordycka mitologia jest dla mnie po prostu ciekawsza niż rzymska czy grecka. Cieszy nie tylko dobre jej "opracowanie", ale także postaci rozprawiające o czarodzieju Gandalfie i inne smaczki czy easter eggi, z których Ubisoft jest zresztą znany. Ale jakby przecież nie było, to właśnie Tolkien czerpał garściami z mitologii nordyckiej, ze Śródziemiem (Midgard) na czele. Pozostałe kwestie gameplay'u to już nieukrywany reskin dwóch poprzednich gier (nawet ścigający nas Najemnicy zmienili się w Zelotów), i to właśnie ten niezaskakujący daje się fakt, powinien ułatwić Wam znalezienie odpowiedzi na pytanie, czy sięgać po Valhallę.
Jesteś w tarapatach? Zadmij w róg, a wikingowie się pojawią!
Odkrywając nowe lądy z towarzyszami, którzy zawsze mają pod ręką jakąś pieśń czy opowieść.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Assassin's Creed: Valhalla - Wikiński, przyczajony tasiemiec
- 2 - Niechaj potężny pierd Thora wypełni nasz żagiel!
- 3 - Fan wikingów i skradania? Będzie Pan zadowolony
- 4 - Królu złoty, dej pięć złotych, czyli słowo o mikrotransakcjach
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 1
- 7 - Assassin's Creed: Valhalla - Galeria screenów 2
- 8 - Assassin's Creed: Valhalla - Technikalia i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
133
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150