Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

King's Bounty: Legenda - Bajka niekoniecznie do poduszki

Sebastian Oktaba | 21-12-2008 02:29 |

Piękni i młodzi

Zanim udamy się przed oblicze możnowładcy Darionu, staniemy przed wyborem jednej z trzech dostępnych klas postaci. Rycerz, mag i paladyn to skromny, acz optymalny zestaw. Różnice pomiędzy specjalizacjami nie ograniczają się wyłącznie do portretów, lecz wymuszają odmienny sposób gry każdym z bohaterów. Przykładowo rycerz może dowodzić największą armią, podległe mu jednostki cechują wysokie parametry bojowe i w przeciwieństwie do pozostałych klas, bez trudu utrzyma dwie bronie. Mag z kolei opiera swoją siłę na zaklęciach oraz werbuje więcej oddziałów obeznanych w sztukach mistycznych. Paladyn natomiast doskonale sprawdza się jako pacyfikator demonów i nieumarłych. Mój osobisty faworyt stanowi wypośrodkowanie cech rycerza i maga oraz szybko awansuje na kolejne poziomy. Jak przystało na grę z nutką cRpg, każdą postać opisuje szereg cech na czele z obroną, atakiem i intelektem. Jednak najważniejszym współczynnikiem okazuje się dowodzenie, decydujące o ilości wojska jakie możemy przyłączyć do swojej armii. Awansując na kolejne poziomy doświadczenia, rozwijamy statystki oraz umiejętności specjalne herosa przy pomocy run. Drzewka mocy, umysłu lub magii oferują kilkadziesiąt zdolności, włączając w to unikalne dla danej klasy, co okazuje się ilością zupełnie wystarczającą ( coś na wzór Diablo II). Naturalnie po drodze zgarniamy także artefakty i broń, wypełniające szczelnie nasz ekwipunek. Dominują rozwiązania proste, przejrzyste i doskonale znane, stanowiące niemal mariaż Warcraft III z "Hirołsami".

Pierwszym, co odróżnia King's Bounty: Legenda od ostatniej odsłony Heroes of Might and Magic, jest brak miasta, które rozbudowujemy. Z jednej strony tracimy sporo zabawy, z drugiej skupiamy na wykonywaniu zadań bez potrzeby biegania i doglądania dobytku. Wątek ekonomiczny ogranicza się wyłącznie do zbierania złota. Jednostki kupujemy w różnych miejscach, począwszy od przydrożnych karczm i portów, na zamkach i okrętach skończywszy. Bestiariusz świata Endorii, to absolutna klasyka gatunku kolorowego fantasy. Spotkamy zarówno elfy, krasnoludy, nieumarłych, orki, demony, ludzi, jak i smoki, gryfy czy wampiry. Nie zabrakło również bardziej groteskowych stworów min.: żabołaków (sic!). Wszystko oczywiście w odrobinę bajkowej aranżacji. Trzon naszej armii stanowi pięć oddziałów głównych i ewentualne siły rezerwowe. Jak już wiecie, ilość woja uzależniona została od wspomnianego wcześniej współczynnika dowodzenia, a wraz ze wzrostem doświadczenia, rośnie jej liczebność. Większość jednostek wyższego poziomu posiada dodatkowe zdolności, które rozsądnie wykorzystane mogą zagwarantować przewagę nad wrogiem pomimo niekorzystnego bilansu przed bitwą. Podobnie jak w Herosach, występują morale - nie dziwota więc, że zombie mają deprymujący wpływ na zbrojnych lub łuczników. Przewidziano nawet takie niuanse, jak warunki otoczenia przekładające się na sprawność oddziałów. Jedne spisują się lepiej w świetle słonecznym, inne zaś w wilgotnych i mrocznych jaskiniach. Dla osoby chociaż odrobinę zaznajomionej z HoMaM, to prawie jak powrót do domu. Należy przy tym zaznaczyć, że nasz protegowany nie bierze aktywnego udziału w walce. I jeszcze jedna ciekawostka - niektóre przedmioty posiadają na tyle nieokiełznaną moc, że aby z nich korzystać trzeba najpierw stoczyć walkę z jego mieszkańcami - całkiem niegłupi pomysł.

Kolejną widoczną gołym okiem różnicą pomiędzy King's Bounty: Legenda a Heros V, jest sposób prowadzenia postaci. Przemieszczanie po mapie świata odbywa się w czasie rzeczywistym, nie zaś w turach. Dziwne? Bynajmniej! Dosłownie po kilku chwilach takie rozwiązanie okazuje się nie dość, że przyjemniejsze, to dodatkowo bardzo praktyczne, zupełnie jak w Warcraft III. Wszyscy spotykani po drodze NPC i przeciwnicy również swobodnie się przemieszczają. Dopiero w momencie konfrontacji, przenoszeni zostajemy na planszę bitwy, gdzie żądzą niepodzielnie tury. Tutaj mamy praktycznie kalkę Herosów, zatem kogokolwiek bawi taka forma rozgrywki powinien być zachwycony. Jednostki zgromadzone w oddziałach przesuwamy po heksach, co pewien czas rzucamy czary i nie bez znaczenia jest szereg statystyk min.: inicjatywa podwładnych. Brzmi znajomo, prawda? Zapewne. Co ważne, starcia absorbują i dają pełną satysfakcję. Gdyby tylko plansza była odrobinę większa ... Oprócz pospolitej watahy spotkamy również większych przeciwników w postaci gigantycznego żółwia bądź ośmiornicy. Pokonanie takiego bossa, to emocjonujące wyzwanie i niezła frajda. Na planszy często pojawiają się skrzynie ze skarbami oraz elementy aktywne, utrudniające lub ułatwiające starcie, warto więc pofatygować się po fanty lub poczekać na ruchy nieprzyjaciela. Reasumując, jakkolwiekby na sprawę nie patrzeć, należy uznać połączanie czasu rzeczywistego z turami za bardzo udane.

Endoria, to kraina przesączona magią, więc i czarów zabraknąć nie mogło. Księga zaklęć, co chyba nikogo nie zdziwi, do złudzenia przypomina tę znaną z Heroes of Might and Magic. Podzielona została na trzy szkoły: ładu, zniekształcenia i chaosu. Część magicznych formuł także pochodzi z poprzednich gier New World Computing, czyli kolejne deja vu. Aby nauczyć się konkretnego zaklęcia ze zwoju, należy posiadać odpowiednią ilość kryształów, zbieranych w trakcie podróżny. Jest jednak pewne novum, którego w Herosach absolutnie nie uświadczymy. Zowie się Szkatułką Szału. Cóż kryje sie pod ową, tajemniczą nazwą? Ni mniej, ni więcej okazuje się potężnym sprzymierzeńcem. W trakcie walki, wykorzystując specjalne punkty zbierane podczas utarczek, można przyzwać na pomoc jednego z czterech duchów zamieszkujących wnętrze pewnego tajemniczego artefaktu (gdy już go zdobędziemy). Niesforni mieszkańcy szkatułki, krewniacy żywiołaków, podobnie jak my, awansują i zdobywają nowe umiejętności. Wykorzystanie ich wsparcia raz na turę często okazuje się zbawienne, a dodatkowo urozmaica rozgrywkę. Żeby jednak nie było zbyt wesoło, zanim uzyskamy nad nimi pełną kontrolę musimy wyświadczyć każdemu z osobna przysługę. Szczególnie ciekawie prezentuje się Żniwiarz, czyli pospolita kostucha, ale i pozostałym niczego nie brakuje. Poza tym na polu walki ciekawe rozwiązania są zawsze mile widziane.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.