Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Saints Row 2 - Chłopaczki z sąsiedztwa

Sebastian Oktaba | 11-03-2009 15:09 |

Still don't go!

Narzekaliście na horrendalne wymagania sprzętowe Grand Theft Auto IV? Mam dla Was niespodziankę i komunikat zrazem. Byliście w wielkim błędzie, co postanowili udowodnić programiści pracujący przy Saints Row 2. Swoje zadanie wykonali wzorowo, bowiem tak parszywej konwersji w życiu na oczy nie widziałem! GTA IV mogło pochwalić się całkiem przyzwoitą oprawą graficzną, chociaż brak antyaliasingu i niski framerate nieco psuł wrażenia. Natomiast z Saints Row 2 sprawa wygląda trochę inaczej. Gra nie dość że wygląda paskudnie, to w dodatku działa podle na bodajże wszystkich znanych mi konfiguracjach. Jakieś marne Core 2 Duo 4GHz, 4 GB pamięci operacyjnej i 8800 GT w SLI? Nie bądźmy śmieszni, na takim złomie można zapomnieć o przyzwoitych detalach. Zaawansowane oświetlenie, którego włączenie nota bene poprawia ogólny wygląd, powoduje spadki klatek animacji do 15 w niezbyt imponującej rozdzielczości 1280x1024. Z kolei zredukowanie tegoż efektu cofa nas w przeszłość do Grand Theft Auto San Andreas, a gra i tak działa bardzo wolno. Przy całkowitym zrezygnowaniu z oświetlenia, oczy mogą nie wytrzymać i zajść krwią, zaś żołądek dotkliwie skurczyć. Reszta detali nie ma większego wpływu na płynność, zatem wybór jest bardzo trudny. Litości! Jak można wbić sobie siekierę w plecy całkowitym brakiem optymalizacji? Po prostu szkoda słów, ale mimo wszystko postaram się przekazać Wam własne wrażenia ...

Przede wszystkim grafika już w intro wygląda obleśnie. Maślane tekstury oraz beznadziejne oświetlenie przypominają budżetowe produkcje zza wschodniej granicy sprzed kilku lat. Włos jeży się na głowie, zaś uczucie podróży w czasie przybiera na sile z minuty na minutę. Poza tym, od wszelkiego rodzaju błędów aż się roi. Pielęgniarka pchająca niewidzialny wózek, której ręka ostentacyjnie wystaje przez kotarę zasłaniającą łóżko? Strażnik przenikający przez kraty niczym T1000 w Terminatorze? To jeszcze nic, takich kwiatków jest całe mrowie. Żałośnie wygląda scena, gdy jedna z postaci pali papierosa, a podczas gestykulacji widać iż fajek unosi się w powietrzu tuż obok. Codziennością są także dziwaczne kolizje i anomalie z tym związane. Prawdziwy horror. Nie mogę wyjść z podziwu, kto przepuścił Saints Row 2 przez beta testy i zaakceptował opisywaną wersję jako „Gold Master”. Odstraszające modele przechodniów oraz drętwe animacje nie powinny być zatem dla nikogo zaskoczeniem, biorąc pod uwagę ogólny poziom wykonania arcydzieła Volition. Zamiast rozjeżdżać biedaków, lepiej omijać ich szerokim łukiem oszczędzając sobie przykrego widoku. Dla "odmiany" prowadzony bohater porusza się drętwo, nienaturalnie i bez gracji. Chyba brał korepetycje u Pinokia, który i tak nadal jest dla niego niedoścignionym wzorem. Słowo daję, San Andreas przy Saints Row 2 wcale nie prezentuje się archaicznie. Porównania z GTA IV nawet się nie podejmuję. Skandal, hańba i ujma! Ale to jeszcze nie koniec.

Jednym z najważniejszych elementów każdego klona Grand Theft Auto, jest bez wątpienia sposobność prowadzenia wszelakich pojazdów. Nie inaczej sytuacja przedstawia się w Saints Row 2, gdzie obowiązuje stara zasada „bierz co chcesz”. Różnorodność samochodów, jednośladów i innych maszyn idzie w dziesiątki i jest w pełni satysfakcjonująca. Znajdziemy zarówno wozy w stylu retro, pick up'y, terenówki, sportowe ścigacze, śmigłowce, łodzie i amerykańskie muscle cary. Niestety modele pojazdów, o zgrozo, prezentują się równie atrakcyjnie jak cała reszta. Ilość fur, które od biedy uznałbym za przyzwoicie wyglądające z trudem zliczam na palcach jednej ręki. San Andreas miało tą zaletę, iż bardzo szybko pojawiły się doń dodatkowe auta. Po Saints Row 2, którego społeczność na PC praktycznie nie istnieje, takiego luksusu próżno oczekiwać. Mechanika prowadzenia pojazdów, to czyste arcade, momentami wręcz karykaturalne. Przypomniały mi się pierwsze chwile z San Andreas, tony przekleństw na „kartonowy” model jazdy i nadpobudliwość fur. W Saints Row 2 ponownie wróciły wcześniejsze koszmary. Realistyczny model zniszczeń? Zapomnij - auta są jak betonowe klocki i rzadko coś z nich odpada. Ciekawym novum jest tylko stabilizator prędkości, dzięki któremu nie trzeba ciągle operować klawiszami. Jednak i tu pojawia się kolejny problem! Nawet na 4 GB ram non stop dało się odczuć przykre i irytujące przycinki. Skutek tego taki, iż często wypadałem z drogi lub waliłem centralnie w słup, bo zwyczajnie brakowało płynności. Zapewne dogrywała się dalsza część mapy, skutecznie psując radochę z gry. Rockstars było w stanie zrobić więcej i lepiej, zatem czemu Voilition zawaliło na całej linii?

Infrastruktura Stilwater, placu działań naszego zbrodniczego syndykatu, chociaż stosunkowo rozbudowana, nijak ma się do Liberty City. Miasto jest w większości płaskie, niezbyt skomplikowane oraz, co najgorsze, przerażająco puste. Aglomeracja podzielona została na wyspy oraz dzielnice, znacząco różniące się od siebie aranżacją. Niektóre lokacje wyglądają względnie przyzwoicie, tak jak osiedle domków jednorodzinnych. Niemniej okolice portu lub slumsy, przedstawiają obraz nędzy, rozpaczy i indolencji grafików. Chociaż tuneli, mostów, wiaduktów i rozjazdów odnajdziemy sporo, czegoś tu jednak zabrakło. Stilwater może pod tym względem co najwyżej konkurować z (ponownie) San Andreas. Ruch uliczny problemu nam nie sprawi, tym bardziej, że o korkach jakie popamiętamy z GTA IV należy zapomnieć. Chwilami nawet na wydawałoby się głównych drogach trudno złapać jakiś pojazd. Żeby było zabawniej, często słychać odgłosy silników jakbyśmy stali pośrodku Marszałkowskiej w godzinach szczytu, ale nic nie jedzie! Czyż to nie żenujące, aby przed policją lub konkurencyjnym gangiem uciekać na własnych nogach, gdyż w okolicy po prostu nie widać żywego ducha? Poza tym, wozy lubią dosłownie znikać sprzed naszych oczu. Na parkingu starczy obrócić się od 360 stopni, a stojącego przed sekundą auta już nie będzie. Prawdziwa magia ... Z zażenowaniem przyznam, że technologicznie opisywany tytuł rozłożył mnie na łopatki - czegoś takiego się po prostu nie spodziewałem.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.