Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Bezlitosna recenzja Watch Dogs, który nie sprostał oczekiwaniom

Sebastian Oktaba | 03-06-2014 10:12 |

Klimat? Nieee... ale babole takie że strach!

Klimat Chicago na pewno nie dorównuje Los Santos oraz Liberty City, pomimo iż posiada większość cech niezbędnych do zbudowania przekonywującej otoczki. Miasto jest obszerne pod względem terytorialnym, sieć drogowa zapętlona, skrótów i ślepych zaułków czeka mnóstwo. Przedmieścia wręcz zachwycają sielską atmosferą, nowoangielskim stylem architektonicznym, bogatą roślinnością oraz dostępem do jezior, stojąc w opozycji do brudnego i zaniedbanego getta. Pozornie wszystko wygląda prawidłowo... zabrakło tylko szczegółów tworzących sugestywny obraz wirtualnej rzeczywistości. Główne arterie zazwyczaj świecą pustkami nawet w godzinach szczytu, a żadnych spontanicznych zachowań wśród społeczności nie zaobserwowałem. Obywatele wysadzani z samochodów nie podejmują walki o prywatną własność, stłuczki przyjmują ze stoickim spokojem, zaatakowani pokornie chłoną ciosy. Wprawdzie reagują na faceta biegającego z bronią, ale straż pożarna, karetka czy policja nie przyjeżdżają na miejsce wypadku, zaś ostatni interweniują dopiero po wezwaniu przez świadka zdarzenia. Ubisoft stworzył metropolię i zapomniał tchnąć weń życie, które polega na setkach drobnych smaczków, co najlepiej widać na przykładzie Grand Theft Auto.

Ucieczki przed stróżami prawa nie wzbudzają emocji - system namierzania jest spartolony i minimum wprawy wystarczy, aby skutecznie unikać odpowiedzialności. Kiedy policja otrzyma zgłoszenie o dokonaniu przestępstwa zaczyna skanowanie obszaru w poszukiwaniu sprawcy. Wówczas na mapie pojawiają się powoli rosnące okręgi - jeśli nie opuścimy strefy pozwalając na zlokalizowanie naszej skromnej osoby, dopiero wtedy wkraczają mundurowi. Czmychnięcie nie stwarza poważniejszych problemów, a zgubienie natrętów to również bułka z masłem - wyjechanie poza terytorium ich zainteresowania definitywnie kończy pościg. Ciekawym sposobem zmylenia gliniarzy jest wyłączenie silnika i schowanie w samochodzie, zrezygnowano natomiast z melin umożliwiających przemalowanie karoserii czy założenia nowych tablic rejestracyjnych. Patrole nie interweniują z własnej inicjatywy czekając na telefony od świadków, pewnie dlatego spotkanie na ulicy radiowozu graniczy z cudem. Jedyne co rzeczywiście cieszy w takich okolicznościach, to bardziej wiarygodne zachowanie systemu w opustoszałych dzielnicach, gdzie wścibskie oczęta nie zaglądają. W Grand Theft Auto gliniarze potrafili wyskoczyć z pretensjami na środku pustyni. Dobrą zabawę w kotka i myszkę ostatecznie przekreśla głupota służb bezpieczeństwa np.: bezradnie krążącej wokół skwerku zamiast ruszyć do zaparkowanego pojazdu w jakim przebywam.

Watch Dogs nafaszerowano także wieloma niewybaczalnymi błędami, jakie obnażają kiepski warsztat techniczny produkcji, bądź co bądź kosztującej grube miliony dolarów. Drobne wpadki wynikające z sandbox'owego charakteru gry nikogo nie powinny dziwić, wszak rozległy świat sprzyja pojawianiu się anomalii, ale Ubisoft chyba zapomniało o testach jakościowych zanim skierowało Watch Dogs na sklepowe półki. Zacznijmy od porcji zarzutów związanych z rozgrywką - niemożliwości strzelania podczas prowadzenia pojazdów, kryjówkach pozbawionych garaży do przechowywania samochodów, braku radiostacji z prawdziwego zdarzenia czy wreszcie fatalnej optymizacji. Odrzucenie standardów ustanowionych przez Rockstars było wysoce niefortunną decyzją. Opcja zamawiania pojazdów przez smartfona byłaby honorową rekompensatą, gdyby nie konieczność płacenia za dostarczenie czterech kółek! Znikające lub pojawiające się znienacka samochody na trasach szybkiego ruchu, to poniekąd norma pięknie uzupełniająca z niedorobionymi kolizjami. Dodajmy do tego jeszcze niektóre krzaczki mogące zatrzymać ciężarówkę, zacinanie w obiektach oraz ciała przeciwników wpadające w tekstury, żeby zrozumieć jak bardzo next-genowe jest Watch Dogs. Dziurawe Grand Theft Auto IV nie zapewniało połowy takich atrakcji.

Szczyt debilizmu sztucznej inteligencji bazującej na suchych skryptach ujawnia obserwowanie zachowania kierowców, gdy zhakujemy światła i spowodujemy stłuczkę. Zablokowane skrzyżowanie nie przeszkadza kolejnym uczestnikom ruchu wjeżdżać w dymiące wraki, jeśli tylko ponownie użyjemy magicznych zdolności zmiany sygnalizacji... Kuriozalność zajścia podkreślają naciągane wybuchy - odkąd to lekkie otarcie karoserii powoduje zapalenie się silnika? Dla przeciwwagi strzelanie z shotguna w zbiornik paliwa nie przynosi spodziewanego efektu. Chcecie więcej podobnych przykładów niechlujstwa? Proszę bardzo! Hamowanie na szutrze owocuje dźwiękiem zrywanego asfaltu, woda tryskająca z hydrantów przenika pojazdy, przedmioty oświetlone reflektorami nie rzucają cieni, zaś wyskoczenie z wolno jadącego auta przypomina niezgrabną próbę samobójczą. Mógłbym tak wymieniać godzinami. Szczegóły, szczegóły, szczegóły... tej lekcji zespół odpowiedzialny za Watch Dogs absolutnie nie zliczyli. Zamiast kręcić tuziny filmików promocyjnym mogli poświęcić ułamek czasu na dopieszczenie detali, którymi Grand Theft Auto dosłownie ocieka. Szanowny Ubisofcie - gracze płacący za gotowy produkt nie powinni oglądać takiego niedorobionego kału!

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 35

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.