Relacja z MSI Master Overclocking Arena 2010 EU Qualifier
- SPIS TREŚCI -
Słowem pożegnania
Na koniec publikacji należałoby wyciągnąć wnioski z naszej wizyty w paryskim Disneylandzie. Zacznijmy więc od samego początku. Po rozmowach z większością osób z europejskiego, overclockerskiego półświatka doszliśmy z Nosfer@tu (OC Team Denmark) do wniosku, iż polskie biuro MSI wypadło najlepiej na tle innych. Bardzo dobry kontakt ze strony zarówno Małgorzaty Wroneckiej jak i Piotra Jakimiszyna, wszelka potrzebna pomoc, jakiej potrzebowaliśmy została nam udzielona, wypożyczenie sprzętu i tak dalej, i tak dalej. Naprawdę wielkie brawa dla Was!
Nosferatu, Dania
Jeśli chodzi o samo miejsce finałów europejskich. Z jednej strony Gwiezdne Wojny, z drugiej jednak ledwo odrastające od ziemi krasnoludki i "żywe" postaci z dzieciństwa... Coś tu ewidentnie nie gra. Głosy ze wszystkich stron mówiły jedno, niezależnie, czy była to Grecja lub Szwecja, Francja czy Rosja - po co tutaj, my i tak nie skorzystamy z atrakcji przeznaczonych głównie dla dzieci. Zwykły hotel by wystarczył.
Przejdźmy jednak do atmosfery panującej wewnątrz Convention Center. Imprezy tego typu przyzwyczaiły nas do wysłuchiwania rytmów umcy-umcy, bum-bum-bum. Tutaj rzecz miała trochę inne kolory. Jeśli playlisty nie przerywały wywiady prowadzone przez Overclocking TV, w nienachalny sposób z głośników rozbrzmiewały tacy wykonawcy jak U2, Red Hot Chilli Peppers czy Nirvana. Gdy przybysze z kosmosu się trochę rozluźniły, panowie odpowiedzialni za oprawę audio - wizualną szli im na rękę. Mieliśmy więc okazję zobaczyć tańczącego Darth Sidiousa czy Księżniczkę Leię przy rytmach Lady Gagi lub Michaela Jakcsona. Obrazek należy ocenić jako co najmniej zabawny. Minusem było jednak to, iż owa playlista nie zawierała zbyt wielu utworów. Często zdarzało się, iż zadawałem sobie pytanie - czy ja tego nie słyszałem 30 minut temu Pozostając przy sprawach hali, dorzućmy problemy z zasilaniem, które skutecznie pokrzyżowały plany kilku drużynom. Zdarzały się też problemy techniczne, na monitorach pojawiały się czasem takie ładne krzaczki:
Nie do końca sprostowaną kwestią była też ilość osób przy stanowisku oraz możliwość "bycia" w centrum areny. Nikt nie zakazał wchodzenia do środka kwadratu, zdarzało się też tak, iż przy stanowisku overclockerskim były trzy lub cztery osoby, które majstrowały przy sprzęcie. Tak jak było uzasadnione polewanie azotu do dodatkowych dewarów przez Staff MSI lub osoby z mediów i podawanie ich zawodnikom, tak konsultacje, zasiadanie przy sprzęcie już nie do końca. Doszło więc do takiej sytuacji, iż sędzia główny w osobie Giorgio Primo poprosił o opuszczenie areny przez wszystkich non-overclockerów. Chwilę później rozgardiasz dalej miał miejsce... Nikt też nie wyrzucił mnie, jak pod koniec dnia drugiego zmieniłem Chaosa przy stanowisku. Ba, Staff MSI przychodził do mnie pytając o nowe rezultaty lub o możliwość zrobienia sobie z nami zdjęcia. Interesting...
Nie do końca funkcjonowała też komunikacja między Staffem. Na zadane pytanie zbierały się trzy - cztery osoby i ustalały wspólną odpowiedź na jakikolwiek temat. Podobna rzecz miała z organizacją wyjść czy kolacji. Nikt do końca nie był pewien, co się ma teraz dziać. Na podstawie powyższych wniosków można wystosować parę ładnych postulatów, które powinien spełnić organizator podczas kolejnych tego typu imprez. Błędy w broszurach bowiem są niedopuszczalne... Wróćmy jednak do spraw bardziej przyjemnych. Poza dniem ostatnim i wizytą w salonie gier nie mogliśmy narzekać na brak jedzenia czy picia, ba, zachwycaliśmy się jakością tychże produktów. Overclockerom nie brakło również ciekłego azotu, pracownicy MSI pilnowali, aby między dwoma stanowiskami znajdował się jeden duży dewar z zawartością. Gdy zaczynało brakować chłodziwa, natychmiast wyruszał wózek po nową dostawę. Tutaj trzeba przyznać białym t-shirtom duży plus. Dziewczęta z dalekiego Tajwanu przechadzały się pomiędzy stanowiskami proponując wojownikom zimne napoje. Te i tak były dalej schładzane ciekłym azotem.
Po pierwszym dniu pan Primo podał również informacje, że Staff MSI jak najbardziej może pomóc w zmodowaniu sprzętu. Choć niektórzy byli temu przeciwni, stawiając na własne umiejętności, należy to zaliczyć jako rzecz pozytywną. Na koniec dziękujemy firmie MSI, że mogliśmy spędzić naprawdę wspaniały weekend w Paryżu. Mnóstwo wspaniałych ludzi nie tylko z Europy, świetna atmosfera i przede wszystkim dobra zabawa. Żałujemy, że nie udało się nam, jako reprezentacji Polski dostać do finałów światowych, lecz nie zawsze można być najlepszym. Chłopakom gratuluję oczywiście świetnej formy z życzeniami dalszych sukcesów, bo okazji nie brakuje... A co sami zainteresowani myślą o całym przedsięwzięciu? Przekonajmy się:
Piotr "Chaos" Maj - Sama lokacja byla ciekawa, aczkolwiek nie adekwatna do przecietnego wieku uczestnikow. Event był zorganizowany sprawnie i gładko. Temat "Gwiezdnych Wojen" do mnie nie trafiał, ale był wyjaśniony przez pracownikow MSI (jako że MSI i Xpower = Star Wars, niezłe zestawienie :)). Co do naszego występu: cóż... nie trafiliśmy w dobry sprzęt, mimo zapewnień organizatora, iż sprzęt jest niemal identyczny. Karta graficzna okazała się crapem, jakich mało, płyta była calkiem przyzwoita, procesor z kolei bardzo przeciętny. O ile w benchmarku 3DMark05 można było podciągnąć wynik tweakami i trickami, to 3DMark Vantage bez wysokich zegarów na grafice nie uzyskał zbyt dobrego wyniku. Stąd nasze najgorsze z możliwych miejsc (pierwsze za "podium wygranych"). Ogólnie rzecz biorąc, organizacja eventów z roku na rok jest co raz lepsza.
Chaos przed złożeniem zestawu
Marcin "ryba" Rywak" - Cały wyjazd bardzo przypadł mi do gustu. Pomimo iż miejsce imprezy było dość drogie (przynajmniej dla nas), to miło było spędzić te kilka dni ze znajomymi w paryskim Disneylandzie. Dla nas cały wyjazd nie układał się za dobrze od samego początku. Pierwsza karta graficzna, którą otrzymaliśmy miała zbyt mocno wkręcone śrubki od chłodzenia i nie obyło się bez użycia cięższych narzędzi do jej rozkręcenia. Przy testach z użyciem ciekłego azotu nie podkręcała się za dobrze - możemy powiedzieć, że bardzo przeciętnie.
W benchmarkach dnia pierwszego główną rolę odgrywał procesor. Nasze obie sztuki były ograniczone do taktowania w okolicach 5.7GHz i ciężko było rywalizować z osobami, które mogły przeprowadzać obliczenia W okolicach 6GHz. Na nasze szczęście po dobrych optymalizacjach w Super PI mogliśmy zakończyć pierwszą konkurencje na bardzo dobrym miejscu. Po pierwszym dniu byliśmy na 4 lub 5 miejscu, dawało nam to całkiem dobre perspektywy na dzień kolejny. Niestety, gdy chcieliśmy użyć drugiej karty graficznej, spotkaliśmy ten sam problem, co z pierwszą. Nie mogliśmy odkręcić chłodzenia! Na szczęście, organizatorzy pozwolili nam wymienić ją na inną, którą mogliśmy bez problemu rozebrać. Dopełnieniem naszego pecha na zawodach, był fakt, ze nasza druga karta podkręcała się minimalnie gorzej niż pierwsza. Nie poddawaliśmy się jednak i do samego końca walczyliśmy o ułamki procentów (nie wszyscy wytrzymali do końca imprezy). Ostatecznie przegraliśmy o bardzo niewiele, dlatego z rywalizacji pozostaje duży niesmak.
Jesteśmy jednak zadowoleni, gdyż przez całe dwa dni nie mieliśmy żadnych problemów z poprawnym działaniem platformy. Perfekcyjnie wykonana izolacja pozwalała nam na zajmowanie się naszymi wynikami, a nie walką z kondensacją pary wodnej na komponentach. Nie każdemu bowiem to wychodziło, trochę sprzętu poszło do krainy wiecznych megaherców. Niemcy zabili chyba wszystko, Dania pożegnała dwie płyty główne, Belgowie z kolei jedną. Jonas (Mean Machine) zaśpiewał kołysankę karcie graficznej, podobnie jak i Elmor. Platforma uzyskana od MSI na zawodach również bardzo przypadła nam do gustu. Płyta Xpower jest udaną konstrukcją do podkręcania. Zawiedzeni byliśmy jednak całkiem sporą różnorodnością wśród procesorów jak i kart graficznych. Trudno, możliwe ze w zeszłym roku wyczerpaliśmy limit naszego szczęścia i teraz przyjdzie nam czekać na kolejne zawody. Miejmy nadzieję, że tam pójdzie nam znacznie lepiej, niż teraz.
ryba w trakcie liczenia Super PI