Recenzja Call of Duty Black Ops: Cold War. Czy to jeszcze jest CoD?
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Call of Duty Black Ops: Cold War. Czy to jeszcze jest CoD?
- 2 - Wszystko fajnie, ale gdzież ta esencja klasycznego CoDa?
- 3 - Esencja nowego CoDa - krótko, ładnie i beznamiętnie
- 4 - Multiplayer - prawdziwa moc napędowa Zimnej Wojny
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria screenów - Singleplayer
- 7 - Galeria screenów - Multiplayer
- 8 - Call of Duty Black Ops: Cold War - Technikalia i podsumowanie
Wszystko fajnie, ale gdzież ta esencja klasycznego CoDa?
W grze jest dziewięć misji, z czego dwie z nich są poboczne. Przechodzimy je jako Woods, Mason, Adler (nowy bohater w naszej ferajnie) bądź Bell. Bell to już w zasadzie my, czyli postać, której facjaty czy głosu nie zobaczymy. No, jeśli się wysilimy i skierujemy kamerę w dół, to zobaczymy zaledwie jej nogi. Co jest takiego ciekawego w tej postaci? To, że gra wprowadzając Bell'a zaprezentuje nam pierwszą konkretną zmianę w serii Call of Duty, która ma swoje korzenie w niczym innym, jak tylko w grach typu RPG. Mianowicie to my decydujemy czy Bell to mężczyzna czy kobieta. Decydujemy też, jakie ma dodatkowe umiejętności oraz jaka jest jego przeszłość, co ma następnie niewielkie (ale zawsze) reperkusje podczas gameplay'u. Na wspomniane misje wyruszamy każdorazowo z bazy wypadowej, która jest kolejną nowością (taki Paladyn ze Splinter Cell, będący bazą Czwartego Eszelonu). Owa pakamera nie ogranicza się wyłącznie do tablicy dowodów, której zadaniem jest m.in. rozpoczynanie nowych misji. To także miejsce, które "żyje" dzięki naszym towarzyszom. Między misjami, rozmawiają oni ze sobą na różne tematy, kłócą się, wymieniają poglądy czy boksują w worek treningowy. W każdej chwili możemy z nimi także porozmawiać, by przekonać się, że nie wszyscy są przychylni do naszej osoby.
W pewnym sensie mamy wpływ na to, kim będzie jeden z bohaterów - Bell.
Umęczeni celebryci serii Call of Duty.
Recenzja Call of Duty WWII PC - Stare wraca, bo nowe już było
Tocząc pogawędki z bohaterami, czy to w naszej bazie wypadowej, czy to podczas bardziej fabularnych niż akcyjniakowych misji, obserwujemy kolejne inspiracje erpegami. Początkowo nawet mi się to spodobało, ale ostatecznie doszłam niestety do wniosku, że twórcy przedobrzyli ze zmianami i nie jest to już po prostu Call of Duty! Być może deweloperzy bali się, że jeśli podsuną nam tylko sprawdzone, wyświechtane rozwiązania, to tłum rzuci się do skandowania o kolejnym odsmażanym kotlecie. Wspomniane rozmowy, które możemy przeprowadzać są co prawda zajmujące, a elementy skradankowe przechodzi się całkiem przyjemnie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że przez te zmiany Call of Duty po prostu straciło swoje "cojones", swój impet i moc. CoD był taki, że czasami trzęsły mi się ręce od adrenaliny (albo ze złości, że znów powtarzam tę samą misję, bo mnie zaszlachtowano). W tej odsłonie tego nie uświadczyłam. Może to po części dlatego, że grałam na drugim poziomie trudności (z pięciu), niemniej wciąż jakby za mało dla mnie tu akcji. A jeśli już jesteśmy przy akcji, to większość podnoszących ciśnienie sytuacji to powtórka z rozrywki: pościgi samochodowe, spadające na nas skrzydło samolotu czy zarywające się pod nami podłoże, a więc nic nowego. A nie, przepraszam. Były dwie zacne, zupełnie nowe akcje ze zdalnie sterowanym, wybuchającym autkiem i wyciąganiem serwera. Całkiem przyjemna odmiana.
Początek gry zapowiada się mocno akcyjniakowo. Potem akcja siada.
Ładnie. Aż szkoda się ruszać z miejsca.
O ile nie miałam nic przeciwko wprowadzeniu wyboru płci naszego bohatera, to mocno drażnił mnie pewien szkopuł, który przywiódł na myśl grę The Outer Worlds jak i inne erpegi. Być może Raven Software aż tak bardzo chciało sięgnąć do klasyków, ale w mojej opinii nie był to dobry wybór. Chodzi mianowicie o to, że postać Bell... nie mówi. Inni bohaterowie zwracają się do niej / niego zgodnie z płcią (polski dubbing także oczywiście całkiem poprawnie to uwzględnia), jednak grając jako Bell po prostu wybieramy linie dialogowe, by usłyszeć następnie tylko odpowiedzi naszych rozmówców. Jest to tym bardziej słabe, że grając na przykład Woodsem, ten również wybiera linie dialogowe, ale normalnie je wypowiada. Czy takim dużym nakładem prac byłoby nagrać kilka dodatkowych zwrotów w męskim i żeńskim wydaniu? Nie sądzę, bo nie było ich przecież znowu tak dużo jak w rasowych erpegach. Całkiem dobrze zaimplementowano z kolei elementy skradankowe, choć w mojej opinii tego typu zadania nie powinny być aż tak dużą składową gry, jak ma to miejsce w Cold War. Wraz z jedną, wyłącznie skradankową misją, podczas której infiltrujemy budynek główny KGB w Moskwie (swoją drogą bardzo dopracowany graficznie), miałam wrażenie, jakby Call of Duty chciało być od teraz wszystkim czym się da, bo a nuż się coś komuś spodoba. Szkoda tylko że rykoszetem dostała przy tym dotychczasowa esencja CoDa.
Główna kwater KGB to klasa sama w sobie.
Panowie Gorbaczow i Zachajew, a w tle jedna z ważniejszych decyzji w grze, która sprawi, że zadanie w kwaterze KGB będziemy mogli wykonać na kilka sposobów.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Call of Duty Black Ops: Cold War. Czy to jeszcze jest CoD?
- 2 - Wszystko fajnie, ale gdzież ta esencja klasycznego CoDa?
- 3 - Esencja nowego CoDa - krótko, ładnie i beznamiętnie
- 4 - Multiplayer - prawdziwa moc napędowa Zimnej Wojny
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria screenów - Singleplayer
- 7 - Galeria screenów - Multiplayer
- 8 - Call of Duty Black Ops: Cold War - Technikalia i podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150