Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce

Szymon Góraj | 15-12-2024 12:00 |

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyceChyba każdy ma jakieś serie składające się na opokę jego dzieciństwa. Coś, co przypomina dawne, bardziej beztroskie czasy, pozwala na chwilę poczuć się niemal jak dziecko, które w naiwny, nieskażony cynizmem sposób konsumuje popkulturę. Jeśli chodzi o mnie, na absolutnym podium znajdują się Gwiezdne Wojny. Nie to, co w tej chwili produkuje Disney, a pochodzące z innego okresu relikty poprzedniego kanonu, oficjalnie określane jako Legendy. I jasne, nie ma co na siłę ich idealizować, bo i one miały swoje niespójności i słabe punkty, natomiast nie sposób zapomnieć o konkretnych perełkach. Znajdziemy je bez problemu także i w grach wideo, a Dark Forces to jeden z wdzięczniejszych przykładów.

Autor: Szymon Góraj

Lata 80. i 90. ubiegłego wieku to były piękne czasy dla fanów Gwiezdnych Wojen. Sam pamiętam ledwie schyłkowy okres tego złotego wieku, i to dość fragmentarycznie, ale nigdy nie zapomnę zgłębiania kompendiów SW, wywalania kieszonkowego na komiksy z Bobą Fettem, czy Karmazynowe Imperium. Ale największym szokiem były chyba jednak gry wideo z tego świata (zapewne w dużej mierze dlatego, że dopiero co zaczynałem być graczem, stąd też wrażenie było spotęgowane). Byłem oszołomiony Super Star Wars, gdzie maszerowałem przez wydmy jako Luke Skywalker, opędzając się od lokalnej zwierzyny i wbijając się Jawom do ich piaskoczołgu. Jednak najbardziej pamiętam, gdy bezradnie odbijałem się od korytarzy pierwszego poziomu w Dark Forces, szukając wyjścia z sytuacji. Nawet po tylu latach, gdy przeszedłem już tamten moment niejednokrotnie, pozostał on w mojej głowie, stając się częścią swoistego nostalgicznego kanonu. Uznałem zatem, że to temat w sam raz na przedświąteczny czas, gdy czynnik nostalgiczny działa nieco silniej niż zwykle. Zwłaszcza, że naprawdę warto trochę sobie przypomnieć o tym klasyku, bo w 1995 roku LucasArts stworzyło coś znacznie więcej niż zaledwie przyjemną strzelanką do powspominania raz na x lat.

W ramach ostatniego odcinka felietonowego cyklu w tym roku kalendarzowym za cel obrałem sobie Dark Forces - grę, która z wielu względów nigdy nie powinna zostać zapomniana.

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #16 - Half-Life 2. Wojna światów według Valve. Dwadzieścia lat od triumfalnego powrotu Gordona Freemana

Jak to zazwyczaj bywało w tamtym okresie, gdy tematyka kręci się wokół hasła "first person shooter", temat w jakimś stopniu musi przynajmniej na chwilę zaczepić się o projekty Carmacka i spółki. Wolfenstein 3D był naturalnie kamieniem milowym, pradziadem gatunku - jak to często lubi się określać. Jakkolwiek dziś poczynania niestrudzenie polującego na nazistów Williama „B.J.” Blazkowicza, genialna w swej prostocie formuła stała się podstawą praktycznie każdego przyszłego FPS-a. Tworzony na silniku id Tech 1 Doom okazał się jej kluczowym rozwinięciem i rewolucją dla niejednego aspektu rozgrywki - tyczy się to także sceny moderskiej. Po zauważeniu, że ludzie nader często tworzą własne wariacje leveli w Wolfensteinie, Carmack zadbał o to, by w Doomie było o wiele więcej narzędzi do modyfikacji. I nie zawiódł się, bo dość szybko pojawiło się ich całe zatrzęsienie. A jeden z nich umiejscowiono na pokładzie Gwiazdy Śmierci, co wywołało spory szum, bo dotąd nikt nigdy na coś takiego nie wpadł. Tak się akurat składa, że już wtedy, dzięki pewnym zapalonym fanom Wolfka, Dark Forces powstawało.

Pure Retro #15 - Planescape Torment. Błądzenie po krawędziach Wieloświata. Dekonstrukcja gier RPG, jakiej nie powtórzy nikt

Przez jakiś czas potencjalną opcją miało być uniwersum Indiany Jonesa, ale lwia część ówczesnej załogi z LucasArts była zagorzałymi zwolennikami Gwiezdnych Wojen. Ponadto przeniesienie gry do odległej galaktyki dawało dość oczywiste pole do popisu dla przedstawiciela tego gatunku. Nieporównywalnie więcej scenariuszy na historię, nie wspominając o liczbie broni czy przeciwników. To było po prostu lepsze środowisko dla przyszłego projektu. W ten sposób jakoś na początku 1993 roku rozpoczęto prace. Ekipa - w której prym wiedli m.in. Daron Stinnet i Justin Chin - od początku miała spore ambicje. Nie zadowalał ich na przykład jakiś wtórny wycinek historii z trylogii Lucasa, ani też cokolwiek wchodzącego w skład prężnie rozwijającego się wtedy Expanded Universe. Dlatego też koniec końców w Dark Forces nie wchodziliśmy w skórę Luke'a, Hana Solo, czy jakiegokolwiek innego powszechnie rozpoznawalnego bohatera (Skywalker co prawda był rozważany, ale szybko temat porzucono).

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #14 - S.T.A.L.K.E.R.: Cień Czarnobyla. Długa droga do Zony. Początek jednej z najbardziej immersyjnych serii w historii

Na potrzeby intrygi wprowadzony Kyle'a Katarna. Był on niegdyś imperialnym oficerem, pałającym nienawiścią do Rebelii jako że jego przełożeni wmówili mu, że zabili mu ojca - podczas gdy w rzeczywistości zrobili to oni sami. Ale w końcu Kyle trafił na Jan Orso. Podwójna agentka wyjawiła mu prawdę, co z czasem skłoniło mężczyznę do zbuntowania się przeciwko Imperium i stania się najemnikiem (wszystko to zostało opisane w książce "Dark Forces: Soldier for the Empire" Williama C. Detza). Po niedługim okresie i przyjął robotę od rebeliantów. I to nie byle jaką, bo związaną z kradzieżą ważnej części planów pierwszej Gwiazdy Śmierci. To zresztą nasza pierwsza, wprowadzająca misja - jedyna rozgrywająca się przed bitwą o Yavin. Kolejne dzieją się po dłuższym przeskoku czasowym i tyczą się pewnej arcygroźnej broni, która może być prawdziwym nemezis dla Nowej Republiki...

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #13 - Doom 3, czyli próba połączenia przeciwieństw. Kontrowersyjne podejście i cud techniki swoich czasów

Choć po raz pierwszy natknąłem się na Dark Forces w bardzo młodym wieku, już wtedy dostrzegałem w tej grze coś więcej niż w innych tytułach z tego nurtu, na jakie się natykałem w późnych latach dziewięćdziesiątych. Po wielu latach spotkałem się na którymś materiale z bardzo ciekawym określeniem, które zapamiętałem do dziś. Gry typu Doom czy Wolfenstein to klasyczne na tamte czasy tytuły "labirynth driven", a w przeciwieństwie do nich Dark Forces jest "narrative/story driven" - co znacząco wyróżniało go pośród ówczesnych FPS-ów. Tocząc boje jako Blazkowicz, Doomguy, czy jakikolwiek ich bezpośredni naśladowca mamy prostolinijną drogę do celu. Owszem, zostaje nakreślony jako taki fabularny zarys (przede wszystkim cel, do którego dążymy), ale wszystko sprowadza się ostatecznie do dynamicznego eksterminowania fal wrogów z drobnymi odstępstwami w postaci opcjonalnego rzucania okiem na sekrety na konkretnych mapach. LucasArts znacząco wyszło poza ten koncept.

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #12 - StarCraft. Rozważania o prawdopodobnie najbardziej kompletnej grze RTS w historii

Tak odważny, odchodzący od normy pomysł potrzebował specyficznego tworzywa. A stał się nim autorski silnik, określany po prostu jako Jedi Engine. To podłoże nie tylko dla przełomowego projektu rozpędzającego i tak prężnie rozwijającą się machinę gier z uniwersum SW, ale i dla całego rynku. To nie był jakiś klon Dooma w gwiezdnowojennej otoczce - choć przypuszczam, że nawet gdyby tak było, fani bez większego problemu z przyjemnością zapłaciliby za przyjemność bezrefleksyjnego ostrzeliwania szturmowców, imperialnych oficerów i reszty paczki. LucasArts zainwestowało w level design, wskutek czego z czasem do ekipy dołączyli studenci architektury. Był to arcyważny krok, ponieważ właśnie dzięki nim poziomy w Dark Forces są znacznie bogatsze od chyba każdego tytułu z tego gatunku tamtych czasów (a przynajmniej nie byłbym w stanie wymienić gry, która stałaby na podobnym poziomie, nie wspominając o wyprzedzeniu jej). Chyba po raz pierwszy zwracano uwagę na otoczenie w kolejnych poziomach - i nie mówimy jedynie o niezobowiązującym wystroju wnętrz, choć i pod tym względem twórcy błyszczeli. Na papierze zwiedzamy zaledwie 14 poziomów (pierwotny zamysł to bodajże 32), ale będziemy mieli do obskoczenia industrialne imperialne konstrukty, uliczki Nar Shaddaa, zwanego Księżycem Przemytników, nie braknie również lodowych krain. To Dark Forces jako pierwsze pozwoliło graczom poczuć się częścią tej wielkiej galaktyki, zwiedzać jej zakamarki.

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #11 - Fallout. Postnuklearna opowieść o zepsutym świecie. Mroczne początki legendarnego uniwersum

Wśród usprawnień Jedi Engine wyliczyć można widok 360 stopni, możliwość swobodnego patrzenia w górę i w dół, wykonywanie skoków, kucania, jak również zastąpienie statycznych modeli poruszającymi się trójwymiarowymi strukturami (najlepszym tego przykładem jest statek Katarna i Orso, nasz zwyczajowy transport na misje). A to raptem fasada. Poziomy w Dark Forces były świetnie przemyślane. Nie stanowiły tylko efekciarskich zestawów korytarzy. Logika zaprojektowanych odcinków - od początkowych leveli po te późniejsze - znacząco ustępuje chyba już dopiero pierwszej części Half-Life, którą należy wręcz określać jako początek zupełnie nowej ery w FPS-ach. Już pierwsza misja, do której co jakiś czas wracam, prezentuje niewielki, wręcz klaustrofobiczny, ale misterny zestaw przejść, prowadzących ostatecznie do zgarnięcia planów Imperium, dając wyraźny sygnał, że trudno mówić o sztampie. A mówimy nawet o takich atrakcjach, jak zagadki środowiskowe. Ustawienie pod odpowiednim kątem wind, zarządzanie przepływem ścieków, by dostać się do pewnej ważnej persony (dziś się tym zachwycam, ale ile to w swoim czasie mnie kosztowało nerwów...) - do wyboru, do koloru. Funkcjonalność poszczególnych elementów otoczenia i wertykalny charakter poziomów harmonijnie połączono z różnorodnością celów każdego wypadu. Misje rozpoczyna klimatyczny briefing wraz z podanymi w punktach zaleceniami - i na tym przeważnie podobieństwa dobiegają końca. 

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #10 - Icewind Dale. Taktyczny dungeon crawler pomiędzy Diablo i Baldurem, czyli mroźna anomalia gatunku.

Tym sposobem muszę się jeszcze dokładniej zatrzymać przy czynnikach, które w tym nurcie były do pewnego czasu traktowane po macoszemu. Deweloperzy chcieli, żeby szeroko pojmowana filmowość Dark Forces była poparta także niebanalną historią. Pobieżnie opisany przeze mnie prolog gry może wstępnie zapowiadać się na standardowy pretekst do ostrzelania kolejnych fal szturmowców, znalezienia McGuffina i powrotu do macierzystego statku. Nic bardziej mylnego. Scenariusz nie jest oczywiście jakimś wielopoziomowym arcydziełem, ale niejeden dzisiejszy hollywoodzki twórca pozwoliłby sobie wydłubać oko i powiesić się na drzewie na siedem dni, żeby móc regularnie pisać takie rzeczy. Mamy długofalowy cel w postaci odkrycia projektu Dark Trooper - zaawansowanych droidów, które po wprowadzeniu do masowej produkcji mogłyby odwrócić losy galaktycznej wojny (kto widział 2. sezon serialu The Mandalorian, wie, że Disney silnie do tego motywu nawiązuje) - a pomiędzy nimi od groma ubogacających całość pomniejszych wątków. A to trzeba kogoś wyrwać z imperialnego więzienia, innym razem sami mamy się wykaraskać z nie lada kłopotów w postaci problemów z Jabbą i jego agresywnym personelem, często niezwykle wymagającym. Do tego przebogaty, rosnący wraz z progresem arsenał broni, w tym niespotykana do tamtej pory opcja rzucania granatami. A za wisienkę na torcie można uznać znakomite udźwiękowienie. Motywy nawiązują do gwiezdnej sagi, ponadto zmieniają się w zależności od sytuacji - np. gdy przeciwnik wpada na nasz trop.

Wcześniej był X-Wing, później - kolejne odsłony Jedi Knighta. Ale to Dark Forces było w stanie rozpocząć bardzo ważny rozdział w rozwoju gier ze świata Gwiezdnych Wojen, jak i nieźle namieszać na rynku FPS-ów.

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Pure Retro #9 - Alone in the Dark, czyli skromne początki grafiki 3D. Ten survival horror mocno wpłynął na rozwój gier

Pierwsze Doomy są nieśmiertelne, ale to Dark Forces jest prehalf-life'owym FPS-em. Jasne, wielu wspomina jeszcze o Marathonie od Bungie, mającym premierę zaledwie kilka miesięcy wcześniej. I rzeczywiście tam także pojawiło się kilka mechanik wyprzedzających swoje czasy, a level design wyróżniał się na tle konkurencji, ale nie aż tak, jak przełomowy projekt LucasArts. Przełożyło się to na sukces zarówno artystyczny, jak i komercyjny, a trochę uznania spłynęło nawet ze strony George'a Lucasa. Nawet jeśli to była kurtuazja, coś znaczyła. Te małe wspominki na koniec roku stanowią zarazem zachętę do powrotu - a być może nawet nadrobienia klasyka. Do stosunkowo niedawna to byłoby bardzo trudne (chyba, że ktoś miał np. starą płytę CD z grą), ale dziś jest na to co najmniej parę sposobów. Na początku tego roku Nightdive Studios wprowadziło na rynek bardzo udany remaster (z którego zresztą dla wygody wprowadziłem screeny), usprawniający wiele aspektów takich jak wygładzenie grafiki, wyższa rozdzielczość i tak dalej. Z drugiej strony nie warto wykosztowywać się na to bez dobrej obniżki, a ściągnąć można The Force Engine - fanowskiej roboty zremasterowany pakiet, wprowadzający nawet save'y (wszak oryginał nie pozwalał na zapis w trakcie przechodzenia poziomów). Gorąco polecam.

Pure Retro #17 - Star Wars: Dark Forces. Kyle Katarn na ratunek, czyli o grze wyjątkowej nie tylko w odległej galaktyce [nc1]

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 16

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.