Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Duży może więcej - Test 17-calówek Samsung, HP, Toshiba i MSI

Kamil Śmieszek | 03-12-2011 14:55 |

Toshiba L770-112 - wygląd zewnętrzny

Przedstawianie bohaterów naszego testu zaczniemy od komputera Toshiby. Pierwsze, co rzuca się w oczy po otwarciu pudełka sugerującego gabarytami, że znajduje się tam niekoniecznie notebook, ale mały syntezator, to nie najgorsze zabezpieczenie przed uszkodzeniami na czas transportu. Piankowe, nazwijmy to umownie, stabilizatory, skutecznie zapobiegają lataniu laptopa po całym pudle. Samo urządzenie zostało opakowane w folię, zaś ekran dostał dodatkowo ochronny „płaszczyk”. Po usunięciu tych wszystkich zabezpieczeń, ukazuje się zgrabnie wyglądający komputer - gabaryty mogą oczywiście trochę razić, jednak trzeba pamiętać o przekątnej ekranu tego notebooka, wynoszącej 17,3 cala. Wymiary to: 41,34 x 27 x 2,79 (przód)/3,79 (tył) cm - szczególnie można być zadowolonym z tego ostatniego, czyli grubości, która nie odstaje nawet od konstrukcji o 1,7 cala mniejszych. Waga jest oczywiście charakterystyczna dla tego segmentu (2,8 kg), co sprawia, że do super-mobilnych sprzęt raczej nie należy. Toshiba została wykonana w całości z plastiku, co może nie poprawia w jakiś szczególny sposób estetyki, jednak jest dość praktyczne. Obudowa z aluminium przyczyniłaby się do zwiększenia wagi i tak już ciężkiego laptopa. W dodatku podniosłaby cenę, która w przypadku tego modelu jest na akceptowalnym poziomie. Mimo wszechobecnego plastiku, obudowa jest dobrze spasowana, a przy podnoszeniu komputera za róg nic nie skrzypi, ani nie trzeszczy. Jednakże, jej sztywność pozostawia trochę do życzenia - fragmenty pulpitu roboczego z prawej strony klawiatury uginają się dość znacznie pod naciskiem. Konkurent od MSI wypada na tym polu dużo lepiej, nie mówiąc o Pavilionie.

Cała obudowa (klapa ekranu oraz pulpit roboczy) jest pokryta chropowatą fakturą, co zmniejsza ilość odcisków palców zostawianych na jej powierzchni. Zresztą, nawet jak się pojawią, to dość łatwo je usunąć. Przyczynia się do tego całkowity brak błyszczących elementów (oprócz obwódek głośników, które są zagłębione w obudowie, więc bardzo rzadko będzie się tam zostawiało jakiekolwiek odciski, no chyba że celowo), w dodatku pomalowanych na czarno. Jedyne jaśniejsze elementy, to duże logo producenta na klapie, mniejsze pod ekranem oraz, rzecz jasna, piktogramy na klawiaturze. Przez to całość wygląda bardzo elegancko.

Boki obudowy są oczywiście zajęte przez porty wejść/wyjść. Z lewej strony mamy kolejno od przodu komputera: wieloformatowy czytnik kart pamięci, porty HDMI, USB 2.0 (z dodatkową funkcją umożliwiającą ładowanie innych urządzeń podczas uśpienia laptopa), RJ-45, DSUB. Całości dopełniają kratki wentylacyjne oraz złącze zasilania.

Większość prawej strony okupuje nagrywarka DVD-RAM. Dodatkowo mamy tam gniazdo blokady Kensingtona, 2 porty USB 2.0, wejście mikrofonowe oraz wyjście słuchawkowe.

Zarówno tył, jak i przód są pozbawione jakichkolwiek złączy.

Jedynie na przodzie z lewej strony producent umieścił diody sygnalizujące pracę komputera, nieco rażące w oczy swoim światłem, szczególnie wieczorem. Pod spodem, rozmieszczone zostały kolejne otwory wentylacyjne, a także klapki, pod którymi ukryto pamięć RAM (zajęte są oba sloty, więc nie rozbudujemy konfiguracji poprzez dołożenie kostki) oraz dysk twardy. Mieści się tam również 6-cio komorowy akumulator o pojemności 48 Wh. Szkoda, że L770-112 nie zapewnia takiej swobody w dostępie do wnętrzności komputera, jaka istniała w testowanym wcześniej HP ProBook 4330s.

Podnosząc ekran, musimy niestety jedną ręką trzymać główną część komputera, gdyż wraz z wyświetlaczem wędruje ona ku górze. Jednak, gdy już się z tym uporamy, uzyskujemy niepodważalne dowody na przeznaczenie tego komputera. Matowy panel został zamocowany na średniej wielkości zawiasach, które dość pewnie trzymają go w ustawionej pozycji. W niektórych siedemnastkach można zaobserwować znaczne chwianie się ekranu po nawet delikatnym szturchnięciu, ale tutaj czegoś takiego nie uświadczymy. Standardowo, gdy chwycimy wyświetlacz za krawędzie i przyciśniemy ku środkowi, wystąpią zniekształcenia obrazu, choć w przeciwieństwie do reszty obudowy, klapa wydaje się sztywniejsza i twardsza od MSI. Maksymalny kąt rozwarcia wynosi, standardowo dla konstrukcji z zachodzącym na tył wyświetlaczem, 140 stopni, co eliminuje możliwość umieszczenia tam jakichkolwiek portów.

W górnej części ramki wyświetlacza umieszczono oko kamery, czujnik natężenia światła oraz mikrofon.

Pod ekranem wydzielono miejsce na niewielki przycisk Power oraz pionowe wgłębienia, w których znajdują się głośniki. W tym przypadku producent przesadził - podziurkowana powierzchnia na całej długości wgłębień sugeruje obecność jakichś wymyślnie ukształtowanych membran. Rzeczywistość prezentuje się zgoła inaczej, gdyż głośniczki zajmują tylko środek „paska” (2 cm średnicy w stosunku do 8 cm długości całego wgłębienia). Dźwięk wydobywający się z otworów jest na normalnym poziomie dla laptopów biznesowych - stosunkowo czysty, nie zostaje zniekształcony nawet po ustawieniu maksymalnej głośności, która swoją drogą, jest bardzo niska. Pomijamy oczywiście kompletny brak niskich tonów, aczkolwiek to wszystko sprawia, że nie nadają się one do oglądania filmów, a co dopiero do słuchania muzyki.

Jak widać, pod wyświetlaczem nie ma żadnych przycisków funkcyjnych. Wszystkie dodatkowe opcje są dostępne przy odpowiedniej kombinacji klawisza FN na klawiaturze i któregoś z pozostałych, zawierający niebieski piktogram. Jeśli już zaczęliśmy temat klawiatury, to trzeba zauważyć, że jej układ jest wręcz wzorowy. Klawisze są duże, w przekroju ich kształt jest zbliżony do trapezu równoramiennego - na bocznych krańcach każdego klawisza są milimetrowe wgłębienia, stąd takie porównanie. Dlatego mimo fizycznego braku odstępów, gdyż nie jest to klawiatura typu chicklet, nie ma problemów z trafieniem w odpowiednią literę, nawet pisząc bezwzrokowo. Pozytywny obraz dają też wydzielone strzałki oraz dodatkowy blok numeryczny, co będzie bardzo przydatne np. przy obsłudze arkusza kalkulacyjnego. Można jednak zauważyć kilka mankamentów - przede wszystkim, są to zbyt krótka Spacja, oraz lewy Shift. Szczególnie przeszkadza ta pierwsza, wszak bardzo często zamiast w nią, trafia się w prawy Alt. Kolejną wadą jest nieznaczne uginanie się klawiatury na środku głównego oraz numerycznego bloku. W końcu nie sposób nie dostrzec głośnej pracy poszczególnych klawiszy. Ich skok jest zdecydowany, odpowiedź również, jednak działają nieco zbyt twardo.

Przyszła pora na kolejną ważną część komputera przenośnego, jaką jest touchpad. W tym wypadku, to produkt Synapticsa. Jest on wyraźnie wydzielony z obudowy i znajduje się w lekkim zagłębieniu, przez co łatwo można wyczuć granice obszaru jego działania. Rozmiar płytki dotykowej jest odpowiedni, aby wygodnie operować kursorem, ale powierzchnia jest gładka, przez co nieco kuleje precyzja obsługi kursora. Oczywiście, w gładziku został zaimplementowany multitouch, a co za tym idzie, obsługa gestów. Odpowiedniki lewego i prawego przycisku myszy łącznie są nieco dłuższe niż sam gładzik. Co najważniejsze, nie jest to jeden klawisz z dwoma aktywnymi końcami, lecz dwa osobne - działające dosyć twardo i pewnie. Nie ma problemów z wyczuciem momentu zaskoczenia. Jednak powtarza się tu wada klawiatury - klawisze pracują zdecydowanie zbyt głośno.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Kamil Śmieszek
Liczba komentarzy: 13

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.