Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Grand Theft Auto IV - Rozrabiamy na mieście

Sebastian Oktaba | 12-12-2008 20:49 |

Zagubiłem się w mieście

Rzadko decyduję się omawiać aspekty techniczne na samym początku recenzji, ale tym razem sprawa jest dość istotna. Na przekór przyjętej zasadzie powolnego uświadamiania faktów, walnę prosto z mostu i bez ogródek: wymagania sprzętowe nieprzyjemnie zaskakują. O ile wymóg posiadania dobrego dwurdzeniowego procesora nikogo nie dziwi, to już pogłoski o zalecanym „Quadzie” wprowadzają w stan konsternacji. Osobiście nie miałem sposobności zweryfikować tym podobnych opinii, niemniej nawet różnice pomiędzy 3 GHz i 4 GHz Core 2 Duo potrafią wynieść około 10 klatek na sekundę, co przy ogólnie niskim framerate decyduje o płynności. Niekwestionowane walory grafiki nie wywołują przy tym osłupienia, które towarzyszyło pierwszemu uruchomieniu Crysis, dlatego jestem w stanie zrozumieć rozgoryczenie osób które oczekiwały przyzwoitej optymalizacji, aby pograć na starszym sprzęcie. Nie znaczy to wcale, że oprawa wizualna rozczarowuje - absolutnie, szczególnie w porównaniu do poprzedników, którzy już w dniu premiery (poza GTA III) wyglądali ubogo. Pełno jest smaczków, szczegółów i drobnych detali. W chłodne dni z ust Niko wydobywa się para, przetrącona latarnia strzela iskrami z przewodów elektrycznych, kule pozostawiają ślady na samochodach, a zmienne warunki pogodowe i oświetlenie prezentują się nienagannie. Gdyby poprawić paskudne, rozmazane cienie i niezbyt ostre tekstury wrażenie byłoby znacznie lepsze. Poza tym razi całkowity brak antyaliasingu. Pal licho mizerną wydajność, ale wszechobecne „zęby” u schyłku 2008 roku po prostu kują w oczy.

Pomimo uroków Liberty City, bezpośrednia konfrontacja wymagań z jakością strony video wypada dla GTA IV mało korzystnie. Nowy produkt Rockstar zadziwiająco słabo działa na kartach ATI Radeon HD 4xxx, w stosunku do rzeczywistej wydajności układów. Na dzień dzisiejszy gra nie korzysta także z technologii SLI ... Lekarstwem może okazać się rychło nadciągający patch i lepiej, żeby tak się właśnie stało. Nowe sterowniki do kart Nvidii lekko podnoszą wydajność, ale to kropla w morzu potrzeb. Konkluzją powyższego niech będzie szybki test na Core 2 Duo 4 GHz, 4 GB ram i 8800 GT SLI. Wynik? Przy rozdzielczości 1280x1024, średniej jakości teksturach (brak możliwości zmiany na wyższą...), renderowaniu ustawionym na High oraz poziomem detali oscylującym w przedziale 40-50% redakcyjny sprzęt wyciągał „zaledwie” 35-45 klatek na sekundę z zaznaczeniem, że spadki poniżej 30 fps również się zdarzały, szczególnie podczas deszczu. W moim mniemaniu jest to jednak cena, którą warto zapłacić za chwile przyjemności z GTA. Szczegóły zawsze można zredukować, a radocha z gry nadal pozostaje wręcz nie do opisania. Pamiętajmy przy tym, że mapa ładuje się tylko raz, zaś linia horyzontu sięga bardzo daleko. Ochłońmy, pozostawmy sprawy techniczne za sobą i skupmy na tym co najważniejsze - gameplay'u - kwintesencji Grand Theft Auto.

Dzięki Bogu, czynnikiem decydującym o grywalności nie jest w żadnym wypadku grafika. Gdy wyschną już pierwsze łzy rozpaczy, oczom ukazuje się wspaniała wizja wirtualnego miasta, do złudzenia przypominającego Nowy Jork. W Liberty City życie płynie własnym trybem i jest znacznie bardziej urozmaicone niż w San Andreas. Przechodnie żywiołowo reagują na bodźce zewnętrzne, podejmując różne inicjatywy w określonych sytuacjach, ochoczo rzucając niewybredne komentarze. Policjanci ścigają innych obywateli i można nawet posłuchać dialogów przypadkowo mijanych postaci w wielu językach m.in. po polsku! Nie brakuje kąśliwego poczucia humoru, wyśmiewającego amerykański styl bycia, i aluzji do wydarzeń ostatnich miesięcy. W godzinach szczytu tworzą się korki, a piesi nerwowo podskakują na dźwięk klaksonu. Samo przedstawienie świata uległo poważnej zmianie. Jest znacznie bardziej realistycznie i mniej zręcznościowo. Broń już nie wisi w powietrzu otoczona kolorowymi aurami, podlega zaś prawom fizyki i grzecznie leży na ziemi. Podobnie z uzupełnianiem zdrowia - apteczek nie znajdziemy zbyt wiele. W celu regeneracji najlepiej udać się na mały posiłek i wszamać hot-doga. Skok z czwartego piętra? Bardzo proszę, z tym, że wizyta w szpitalu będzie nieunikniona. Stara metoda zatrzymywania pojazdów wyskakując im bezpośrednio przed maskę również nie jest wskazana. W najlepszym wypadku samochód przywali w nas dotkliwie raniąc, w najgorszym zaś efektownie przelecimy nad karoserią rozbijając głowę o asfalt. Ból i cierpienie rekompensuje świetna animacja, relaks w karetce pogotowia oraz darmowa defibrylacja.

Infrastruktura, podobnie jak rozmiar Liberty City, robi piorunujące wrażenie. Miasto składa się z czterech wysp, do których, zgodnie z tradycją, nie mamy dostępu od początku. Dopiero z biegiem wydarzeń nowe lokacje staną przed nami otworem. Uwagę zwraca gęsta, wielopoziomowa zabudowa oraz liczne mosty, wiadukty, zjazdy, skrzyżowania, pętle, torowiska i tunele. Poszczególne dzielnice odróżnia architektura i wykończenie, świadczące niejednokrotnie o statusie i pochodzeniu etnicznym jej mieszkańców. Niemal każda ulica otrzymała własną nazwę (!). W trakcie wojaży zajrzymy na plażę, przedmieścia, do portu, lotniska, wesołego miasteczka, slumsów, zakładu karnego oraz wnętrz budynków. Z bardziej charakterystycznych miejsc wymienić należy „statuę szczęśliwości” i muzeum sztuki współczesnej, ale to jedynie ułamek całości. Wzorem poprzednich części można odwiedzać sklepy z ubraniami, bary oraz lokale, aby zaznać nieco rozrywki w miejskim stylu. Nowością jest kafejka internetowa gdzie możemy pobuszować w sieci, sprawdzić wiadomości, newsy lub poszukać swojej drugiej połowy. W zaciszu domowego ogniska relaksujemy się przed TV oglądając odmóżdżające programy pełne drwin, albo wyskakujemy ze znajomymi na kręgle. Atrakcji nie brakuje i wcale nie kojarzą się z Sims (:]), acz dla przeciwwagi siłownia, tatuaże i fryzjer bezpowrotnie zniknęły - czyli koniec z lansem. Tak czy owak, każda kolejna godzina spędzona na obcowaniu z grą umacnia nas w przekonaniu, iż Grand Theft Auto IV to kawał solidnej roboty. Żeby nie błądzić bez celu, twórcy, wyciągając pomocną dłoń do graczy, w minimapę wbudowali podręczny GPS, bez którego odnalezienie niektórych miejsc mogłoby zająć nieco czasu. Podobnie bez telefonu komórkowego trudno wyobrazić sobie „normalne” życie, tak więc i Nikoś dostał komórę, aby sprawniej kontaktować się ze swoimi zleceniodawcami oraz znajomymi. Rozmowy i smsy znacznie przyśpieszają komunikację, szczególnie po wykonaniu zadania. Interesy wymagają pozostawania w ciągłym ruchu, zatem nadchodzi czas by „pożyczyć” jakąś gablotę, ...

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.