Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja A Vampyre Story - Wampiry bez zębów

Sebastian Oktaba | 17-04-2009 14:29 |

Wampir, czyli upiór, człowiek zmarły, przez Chaos ożywiony. Pierwsze życie utraciwszy, drugiego w nocnej porze używa. Wychodzi z grobu przy świetle księżyca i jeno za śladem jego promieni postępować może. Napada śpiące dziewczęta lub młodych parobczaków, których nie przebudziwszy, krew ich słodką ssie ... Takie teorie dotyczące wampira, zwanego też wąpierzem, można znaleźć w rodzimej literaturze fantasy chociażby u Sapkowskiego. Wśród wierzeń ludowych krąży jeszcze co najmniej tuzin innych. Bezduszni ssacze krwi od zarania dziejów towarzyszyli ludziom pod różnymi postaciami, zaś dzięki potędze Hollywood na dobre zagościli w popkulturze. Dziś natomiast uwagę skupimy na grze traktującej o dzieciach nocy. Wielbicieli serii Wampir: Maskarada i Legacy of Kain niestety rozczaruję - A Vampyre Story studia Autumn Moon ma tyle z powyższymi tytułami wspólnego, co black metal z reggae. Nie dość, że nie jest to żaden cRpg ani zręcznościówka, lecz rasowa przygodówka, to w dodatku spojrzenie na sylwetkę wampira ma dość oryginalne. Zresztą sami przekonajcie się, jak naprawdę wygląda życie po życiu.

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

Gdzieś za grubymi murami ponurego zamczyska, położonego w równie ponurej Draxsylvanii, jeszcze bardziej ponury wampir Baron Szprytek von Kiefer, więzi młodą, obiecującą śpiewaczkę operową Monę de Laffite. Od kiedy niegodziwy Szprytek zmienił ją w wąpierza i porwał do swej rodzinnej Draxsylvanii, Mona nie przestaje tęsknić za ojczyzną. Rozpaczliwe chce wrócić do Paryża i kontynuować naukę śpiewu, by kiedyś zabłysnąć jako najjaśniejsza gwiazda na scenie paryskiej opery. Gdy pewnej dżdżystej nocy, Szprytek nie powraca z łowów na kolejną ofiarę, Mona dostrzega szansę ucieczki. Problem w tym, że z zamku barona niezwykle ciężko się wydostać, a fanatyczni łowcy wampirów chyba zwietrzyli jej trop i jeszcze dadzą o sobie znać. Kiefer posmakował już osinowego kołka, a jak powszechnie wiadomo, martwiec na takie praktyki jest szczególnie wrażliwy. Tak czy owak, w towarzystwie rezolutnego, przemądrzałego i nieco nonszalanckiego nietoperza Froderyka, Mona de Laffite postanawia dać dyla. Wszak co dwie głowy, to nie jedna. Uciekając przez Draxsylvanię spotkają jej dziwacznych mieszkańców i doświadczą różnych perypetii. Z zaakceptowaniem swojej wampirzej natury od początku idzie Monie nie najlepiej, ale to tylko kwestia czasu, gdy zacznie doceniać nowe umiejętności, podczas drogi pełnej wszelakich niebezpieczeństw ... Tak oto pokrótce przedstawia się zarys fabularny A Vampyre Story, pełnokrwistej gry przygodowej, którą sklasyfikował bym jako oldschool'ową. Czy na rynku zdominowanym przez next-genowe shootery, wyścigi i zręcznościówki taki pomył ma jeszcze rację bytu? Swoista ekshumacja, ale muszę przyznać, że przeprowadzona z pomysłem i smakiem.

Wracając pamięcią do dawnych lat, gdy przygodówki były jednym z najprężniej rozwijających się gatunków, trudno nie zanurzyć się w melancholii. Wielu twierdziło, że wtedy, w połowie lat dziewięćdziesiątych zeszłego wieku, gry miały jeszcze duszę i to „coś”. Klasyczne „point and click” na czele z Monkey Island, Larry, SpaceQuest, Discworld czy nawet rodzimym Książę i Tchórz, do dziś wspominam z niemałym sentymentem. Nietuzinkowe, zakręcone historie, groteskowe postacie i niebanalne zagadki potrafiły bez reszty wciągnąć na długie tygodnie. Wystarczy dorwać dowolny numer Secret Service z tamtego okresu, żeby przekonać się samemu, iż niemal co miesiąc odbywała się premiera nowej produkcji. Później nastała epoka 3D, rysowana grafika przestała wzbudzać zainteresowanie, zaś „point and click” schodziły powoli do niszy, by wreszcie zniknąć prawie całkowicie. Z rzadka, ale jednak, współcześni twórcy próbują powrócić do tych wspaniałych tradycji. A Vampyre Story może być tego doskonałym przykładem. Co prawda, nie jest to tytuł na miarę najwybitniejszych przedstawicieli gatunku, niemniej podczas zabawy czułem się, jakbym odbył podróż w czasie. Nic dziwnego, bowiem w procesie powstawania A Vampyre Story maczał palce niejaki Bill Tiller współpracujący wcześniej z Lucas Arts przy The Dig i Curse of Monkey Island. Rekomendacja co najmniej dobra, nie zastanawiałem się więc zbyt długo nad umieszczeniem płyty w czytniku.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.