Recenzja gry Diablo IV PC. Władca hack'n'slash wraca z wygnania. Sprawdzamy, ile warte są obietnice Blizzarda w dniu premiery
- SPIS TREŚCI -
Recenzja Diablo IV - Tożsamość gatunkowa
Prędzej czy później musieliśmy zahaczyć o ten temat. Ogólnie rzecz biorąc, Diablo IV zostało stworzone w dużej mierze w oparciu o chęć zadowolenia zarówno rzeszy fanów klasycznych ARPG, jak i zwolenników bardziej współczesnych pozycji - stąd potężne zapożyczenia z gier MMORPG takich jak Lost Ark. Co ciekawe, w całkiem sporym stopniu się to powiodło. Sam jestem osobą wychowaną na Diablo II - która do tego słysząc "Warcraft", zazwyczaj wyobraża sobie trylogię RTS-ów, a nie sieciową kontynuację - a zatraciłem się w poszukiwania Lilith bez reszty. Wykonywanie questów tak głównych, jak i masy pobocznych wespół z towarzyszem nadal nie było moim pierwszym wyborem, lecz muszę przyznać, że całkiem nieźle się wciągnąłem w pewne rozwiązania. Nie wszystko jednak wygląda tak różowo.
Brak możliwości pogrania sobie spokojnie offline jest z pewnością problemem, ale na przykład osobiście już dawno nastroiłem się psychicznie na to, że w tę stronę niestety zmierza przyszłość branży i albo wzruszymy na to ramionami, albo będziemy musieli sobie odpuścić rozgrywkę. Rozumiem także ścisłe, indywidualne skalowanie poziomów, mające co prawda swoje minusy, aczkolwiek w otwartym świecie ze stałą opcją wspólnych wypraw trudno mi w sumie wyobrazić sobie inne wyjście. Gorzej już czułem się przy przebiegających po mieście lub klimatycznym trakcie użytkownikach typu Waffleconqueror69. Tak jest, choć gra nie zmusza do wspólnych wypraw z innymi, o w pełni samotnej przygodzie można od razu zapomnieć.
Dość mocno się zdziwiłem, że każdy region ma własne punkty reputacji, ale kiedy przyjrzałem się, co w zasadzie z tego wynika - poczułem już pewną irytację. Otóż przechodzenie odpowiednich progów reputacji dawało nie byle jakie nagrody - np. dodatkowy punkt umiejętności bądź zwiększenie limitu eliksirów leczniczych, zatem ciężko coś takiego ignorować. Trochę też pobudziły moją czujność wszelakie wspólne eventy, wplecione strefy PvP i zaplanowane regularne dokładanie zawartości. Na razie deweloperzy dotrzymują słowa i Pay-to-Win nie uświadczyliśmy. Blizzard jest mimo to całkiem dobrze znany z łamania obietnic przy swoich poprzednich projektach, więc profilaktycznie należy im nie ufać, nawet gdy przynoszą dary.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150