Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Graliśmy w Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba

Szymon Góraj | 28-07-2025 09:30 |

Graliśmy w Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzebaTripwire Interactive znajduje się na rynku już mniej więcej dwie dekady i zdążyło zbudować sobie całkiem niezłą pozycję. Stworzyli całkiem sporo gier, ale najbardziej zasłynęli tymi z serii Red Orchestra oraz Killing Floor. Jeśli chodzi o tę drugą, niezmiennie opiera się na prostym (choć w każdej części w którąś stronę rozbudowywanym) koncepcie kooperacyjnego odpierania kolejnych fal maszkar. Odsłona pierwsza jest wręcz w pewnych stronach kultowa - druga zdaje się być częściej krytykowana, acz wciąż oceny są na ogół bardzo pozytywne. Co się tyczy "trójki", cóż - starczy rzec, iż beta została tak zjechana przez graczy, że datę premiery przeniesiono o kilka miesięcy. Czy manewr ten był pomocny? W jakimś zakresie zapewne tak. Czy na tyle, by dało się z czystym sumieniem polecić zakup? Tak sobie...

Killing Floor III dostał się w nasze redakcyjne ręce, więc zabrałem się za sprawdzanie, co tam nam Tripwire ugotowało. Danie może mnie nie zatruło, ale solidnie zemdliło, więc z duszą na ramieniu pokusiłem się zaledwie o wstępne wrażenie - w sumie ku przestrodze.

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy w Elden Ring Nightreign - roguelike souls, czyli relacja z sieciowych testów niekonwencjonalnej gry FromSoftware

Warto zaznaczyć, że nie grałem zbyt dużo w poprzednie odsłony serii (choć z esencją rozgrywki jako tako zapoznać się zdążyłem), aczkolwiek gdy otrzymaliśmy propozycję sprawdzenia Killing Floor III, uznałem, że sprawdzić na pewno nie zaszkodzi. W końcu o betatestowej katastrofie było w swoim czasie głośno, toteż warto przeanalizować, jak zareagowano na tamtą sytuację. Ekipa z Tripwire ma przecież wcale niezłą renomę w branży i zdążyłem już trochę posiedzieć przy ich tytułach z przeszłości. Pierwotnie przeszło mi zresztą nawet przez myśl, żeby wypuścić tekst o nieco większym formacie. Jedynym minusem takiego planu było jednak to, że musiałbym spędzić z tą grą dodatkowe godziny, by to rzeczywiście kwalifikowało się co najmniej na minirecenzję. I to zaważyło na tym, że ograniczyłem się do małego sprawozdania z wrażeń.

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Pierwsze wrażenia z Kingdom Come Deliverance II PC - graliśmy w wersję przedpremierową. Zapowiada się solidny produkt

Twórcy postawili tym razem na futurystyczny akcent, więc przenosimy się do 2091 roku. I poza technologiczną oprawą wiele się tutaj nie zmienia. Wredna korporacja tworzy kolejne legiony potworów, a uporać się z nimi mają członkowie oddziału Nightfall - czyli gracze. Powiedzmy sobie szczerze, fabuła nigdy nie była specjalnie dopieszczonym elementem tych odsłon - a "trójka" wydaje się mieć tego jeszcze mniej - więc pisząc te słowa wiele mi w głowie nie zostało z dialogów, czy poszczególnych wątków. Utknęło mi za to pierwsze wrażenie, gdy dostałem się do hubu jednostki. Tak jest, Killing Floor 3 ma własne centrum dowodzenia. Po co? Trudno orzec, jako że po nużącym tutorialu - w którym głos z komunikatora każe nam ćwiczyć oczywiste czynności, chwaląc po każdym byle udanym przeładowaniu broni jakbyśmy w pojedynkę wygrali III wojnę światową - to obszerny, pusty konglomerat pomieszczeń, mający chyba wymusić na graczach poczucie immersji. Bo na pewno nie jest przydatne: chyba każdą czynność - od doboru wyposażenia po upgrade zdolności - możemy wykonać z poziomu menu, więc cała szopka polegająca na chodzeniu od pokoju do pokoju jest dla chętnych.

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy w Phantom Blade Zero - Klimatyczna gra ze zjawiskowym systemem walki, ale na premierę jeszcze długo poczekamy

Ale dobrze, przejdźmy do sedna - czyli samego rozgrywania misji, bo tylko to mogłoby zmazać kiepskie pierwsze wrażenie. Postarałem się przełknąć bardzo niewygodny matchmaking (wchodzimy do helikoptera, po czym nie możemy już nawet niczego anulować inaczej niż wychodząc z gry/do ekranu tytułowego) i ruszyłem do pierwszej lepszej mapy. Pierwsze wrażenie? Trochę Left 4 Dead, trochę współczesnego DOOMa. Mapy są całkiem spore, kilka nawet mi zapadło w pamięć - jak np. obskurne laboratorium, chyba mój faworyt. Może niespecjalnie kreatywne, ale przynajmniej trochę zapadające w pamięć. Szkoda jedynie, że w głównej mierze na wizualnych atutach się kończy. Do dyspozycji mamy jedynie sześć specjalizacji - już teraz Tripwire zapowiedziało pierwsze Battle Passy, czy jak oni to tam nazywają, więc być może pojawi się coś więcej. Jeżeli mieliśmy w jakiś sposób ich polubić (a przynajmniej kojarzyć po rozgrywce) - no nie, w większości to głośno wykrzykujące jakieś bzdety ludziki, miejscami niemal żywcem wzięte z generycznego hero shootera. A to nie działa dobrze na atmosferę.

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy w Gothic Remake - to będzie stary, dobry Gothic, tyle że w nowej oprawie graficznej z użyciem Unreal Engine 5.4

No właśnie, przeskoczę na moment do ogólnego poczucia klimatu. Kto zagrał choć pojedyncze rundki w dwóch pierwszych Killing Floorach, raczej łapie ogólną ideę. Rozwalanie fal zetów (bo tak zwykle się te monstra, małe czy duże) z nutką nawiązania do kina klasy B, szczypta grozy i krwawa rozwałka. Niby znajdziemy mroczne korytarze, a potwory to zasadniczo to, co znamy, tylko w wersji "tech", ale czułem się kompletnie nijako. Co gorsza, tanie próby narzucenia dość sztucznego czarnego humoru sprawiały, że miejscami czułem się, jak gdybym ogrywał nie do końca udaną parodię serii. Ale i to bym mógł przeboleć, gdyby nie sztywna, a przez to na dłuższą metę nieangażująca, rozgrywka. Nie miałem (nie)przyjemności brania udziału w beta testach, aczkolwiek mnóstwo aspektów Killing Floor 3 sprawia wrażenie, jakby potrzeba im było jeszcze minimum kilku dodatkowych miesięcy, by dopracować m.in. "czucie" broni, wykonywanie uników, czy mierne animacje, na czele z egzekucjami. 

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Zgoda, fajnie się siekało katanami jako Ninja, polując na szalejące kohorty, a możliwe do zakupienia droższe wersje pukawek w wydaniu SF (np. pozwalające na chwilowe zamrożenie zeta) miały kilka satysfakcjonujących momentów. Z drugiej strony, kompletnie nie pasowała mi przynajmniej część specjalnych ataków. Przykładowo Engineer i Firebug wchodzą na chwilę w tryb trzecioosobowy - ten pierwszy by odpalić kilka salw z działek, druga w celu wystrzelenia rozprowadzającej się ognistej fali. Z lekka wyszło jak wyrwane z innej gry. Utarczki z kolejnymi falami wrogów na ogół się dłużyły. Moje pozytywne pierwsze wrażenie na widok dużych map zawiodło - koniec końców to ich rozmiary sprawiają, że jeśli nie gramy na najwyższym poziomie trudności, wrogowie rozchodzą się po kościach i nie trzeba dobierać na nich specjalnej strategii. Nawet przy finałowych bossach potrzebowałem reanimacji od towarzysza tylko kiedy popełniłem znaczący błąd. Nudę urozmaicały trochę zakupy taktycznego ustrojstwa przy punktach zrzutu. Co się tyczy wydajności, różowo też nie jest, choć grać się da. Momentami irytuje stuttering i techniczne błędy (np. jakiś większy zet czasem wmelduje się w ścianę). Ponadto twórcy uraczają nas generycznymi, żmudnymi fabularnymi misjami do wykonania, które szybko zacząłem wręcz ignorować. A, i jeżeli czegoś nie przegapiłem, Killing Floor III nie posiada... czatu tekstowego. 

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Podkreślmy sobie jedną rzecz: pomimo moich uwag Killing Floor III nie jest jakąś katastrofą pokroju MindsEye - nie sądzę więc, żeby twórców czekały zbliżone cięgi. Zakładam jednak, że po paru leniwych pakietach rozszerzeń zainteresowanie gwałtownie spadnie i deweloperzy odpuszczą projekt. No chyba, że przygotowują w zanadrzu jakiś sensacyjny plan, o którym nie wiem, i poprawią w porażającym stopniu gameplay. Jak pisałem na wstępie, nie jestem żadnym killingfloorowym wyjadaczem, w przeszłości zaliczyłem jedynie garść przygodnych sesji ze znajomymi, a mimo to widzę aż nazbyt wyraźnie, jak bardzo ta odsłona odstaje od reszty - zarówno pod względem jakości, pomysłu, jak i stylu (zresztą nawet Steam po kilku dniach pokazuje, że moja opinia nie jest jakaś specjalnie awangardowa). Mamy do czynienia z boleśnie miernym przedstawicielem gatunku - przy maksymalnej życzliwości mógłbym go określić jako średniaka, wszak grać się da, zwłaszcza jeżeli skrzykniemy garstkę znajomych. Ale czy naprawdę warto wydawać na takie atrakcje 170 złotych...? A mówimy o gołej podstawowej zawartości, która jest dosyć biedna. Chcesz więcej? Płać 250/350 zł i czekaj na Deluxe Passy, żołnierzu. Już lepiej odpalić którąś z poprzednich części, a jeżeli chcesz czegoś w miarę nowszego, na rynku znajdziesz o wiele lepsze propozycje, jak choćby WH40K: Darktide - również niebędące ideałem, ale naprawdę rozwinięte od czasu kulawej premiery, a jeśli jesteś fanem uniwersum, to prawie że pozycja obowiązkowa. I to by było na tyle. Pora na radosny proces odinstalowania produktu - czasem człowiekowi się po prostu nie chce.

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Graliśmy Killing Floor III. Kooperacyjna pustka i męczące doświadczenie. Sprawdzić można, ale na szczęście nie trzeba [nc1]

Źródło: PurePC.pl
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 13

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.