Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać

Piotr Gontarczyk | 19-01-2020 09:00 |

7. Cargo (2009)

"Cargo" to szwajcarski film, który zarówno dla reżyserów, jak i większości scenarzystów, był debiutem na dużym ekranie. Niektórzy z nich nigdy więcej nie brali udziału w kinowych produkcjach. Warto podkreślić, że "Cargo" był pierwszym w historii Szwajcarii pełnometrażowym filmem Sci-fi. Prace nad nim trwały aż osiem lat i dopiero pod koniec, ze względu na ograniczenia budżetowe, na potrzeby CGI wykorzystano silnik Unity Engine - dziś świetnie znany w branży gier komputerowych. Film niestety nie miał dużego zasięgu kinowego i mimo, że ma w sumie tylko dziesięć lat, to dziś jest jedną z zapomnianych perełek europejskiego kina Sci-fi.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [22]

"Cargo" to bardzo ciekawa mieszanka kilku wypróbowanych w kinie Sci-fi koncepcji. To produkcja, która powinna spodobać się zarówno fanom "Event Horizon" (1997), "Solaris" (1972/2002), czy "Alien" (1979). W "Cargo" jest troszkę każdego z nich, ale nie chodzi o kalki, czy skopiowane wątki, a raczej o formę audio-wizualną, czy narrację. Akcja filmu rozgrywa się w 2270 roku, kiedy Ziemia praktycznie nie nadaje się już do zamieszkania, a ludzie przenieśli się na stacje orbitalne. Bogaci mają jeszcze jedną alternatywę - przenieść się na planetę Rhea. Główna bohaterka, Laura Portmann (Anna Katharina Schwabroh) zatrudnia się na statku handlowym Kassandra, gdzie za osiem lat pracy chce uzyskać fundusze na podróż na Rhea, gdzie już przebywa jej siostra. Komunikacja pomiędzy nimi jest bardzo utrudniona ze względu na ogromne odległości (trzy lata opóźnienia). Na pokładzie Kassandry, oprócz ogromnego ładunku materiałów budowlanych, znajduje się sześcioosobowa załoga oraz porucznik Samuel Decker (Martin Rapold), którego zadaniem jest ochrona ładunku przed działaniami terrorystów. W trakcie podróży załoga pozostaje w stanie hibernacji. Każdy jednak ma przydzielony okres ośmiomiesięcznej warty. Portmann w trakcie swojej nabiera podejrzeń, że na pokładzie Kassandry jest ktoś jeszcze. Po wybudzeniu cała załoga jest zaangażowana w rozwiązanie zagadki. Okazuje się, że tytułowy ładunek nie jest tym, czy się wydawał.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [23]

Szwajcarski film Sci-fi to do dziś rzadkość i "Cargo" choć stanowi już dość mocno przykurzoną pozycję, to warto się z nim zapoznać. Produkcja pomału odkrywa tajemnice i ma do zaoferowania parę ciekawych zwrotów akcji, a całość jest zaskakująco dobrze poprowadzona, aż do ostatniego odkrycia, przez które cała historia nabiera nowego znaczenia. Mimo że cały film jest dość mroczny, to jednak dopiero rozwiązanie zagadki przyciemnia go jeszcze bardziej.

6. Dark City (1998)

"The Matrix" z 1999 roku nie tylko przyćmił "eXistenZ", ale też praktycznie wymazał z pamięci inny film, który do kin wszedł ponad rok przed nim. "Dark City" został dokładnie zasłonięty cieniem Matriksa, choć ten ostatni posilał się pewnymi jego walorami. Jak to mówią jednak, historię piszą zwycięzcy. "Dark City" jest filmem Sci-fi, który zawsze warto z tego cienia wyciągać i przypominać o nim. To kolejny w tym zestawieniu film, w przypadku którego za scenariusz i reżyserię odpowiadała ta sama osoba. W tym przypadku był to Alex Proyas. Przed pracą nad "Dark City" Proyas znany był przede wszystkim z muzycznych teledysków dla utworów znanych twórców (np. Sting, Mike Oldfield, Alphaville, czy INXS). Miał jednak na koncie jeden hit, "The Crow" (1994) z dobrymi recenzjami, dobrą oglądalnością, no i dobrym wynikiem finansowym.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [20]

Gdy "Dark City" wchodził do kin (w USA 28 lutego 1998 roku), zachwycona była nim większość krytyków filmowych. W kinach radził sobie całkiem dobrze - w pierwszy weekend w USA znalazł się na czwartej pozycji, choć w następnym spadł o pięć. Miał jednak mocną i silnie reklamowaną konkurencję, jak np. "Titanic", "Good Will Hunting", "Sphere", "the Wedding Singer", czy "The Man in the Iron Mask". Nie był to też dobry czas dla tak mrocznej produkcji Sci-fi w stylu neo-noir. Mimo to "Dark City" typowany był na przyszły film kultowy. Pojawił się jednak "The Matrix" i zdeptał wszelkie nadzieje. Nie żebym chciał te dwa filmie sobie przeciwstawiać. "The Matrix" wygrał to starcie zasłużenie.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [21]

Filmowy John Murdoch (Rufus Sewell) budzi się w hotelowej wannie z objawami amnezji. Nie wie jak się tam znalazł, a nawet kim jest. W tym samym pokoju leżą zwłoki martwej prostytutki. Murdoch odbiera telefon, poprzez który dr Daniel Schrebe (Kiefer Sutherland) ostrzega, że jest jest ktoś, kto chce go dopaść i zaleca natychmiastową ucieczkę. Uciekając z miejsca zbrodni Murdoch trafia na celownik policji, pod nadzorem inspektora Franka Bumsteadale'a (William Hurt), a także tajemniczych postaci w kapeluszach. Natrafia na kobietę, Emmę Murdoch, która przedstawia się jako jego żona. Wszystko rozgrywa się w mrocznym mieście, w którym nigdy nie nastaje dzień. Murdoch orientuje się, że postacie w kapeluszach mają specjalne moce i nie są zwykłymi mieszkańcami. Nasz bohater zagłębia się w wielką zagadkę miasta, w którym niewiele dzieje się z przypadku. Nie tylko mieszkańcy, ale samo miasto okazuje się być pod czyjąś kontrolą. Kontrolą, którą Murdoch spróbuje przerwać. Dzięki wsparciu doktora Schrebe orientuje sie, że jest wyjątkowy i to właśnie on ma unieszkodliwić zarządców miasta.

5. Moon (2009)

Film wychodząc dziesięć lat temu co prawda miał głównie pozytywne recenzje, to jednak ze względu na ograniczony zasięg w kinach, nie miał szans od razu trafić do dużych grup widzów. Był to pierwszy pełnometrażowy film fabularny dla reżysera Duncana Jonesa i dla scenarzysty Nathana Parkera. Przy stosunkowo niewielkim budżecie, w którym musiał zmieścić się aktor Sam Rockwell, a także Kevin Spacey, twórcom udało się wykreować wiarygodny i wciągający film. Nie tylko intrygująca historia głównego bohatera jest jego mocną stroną. Na pochwałę zasługuje też bardzo poważne podejście do kwestii naukowych, związanych z samotną pracą jedynego operatora placówki księżycowej. Samotność jest tu jednak względna, bo o ile Sam Bell (Sam Rockwell) jest w placówce jedynym człowiekiem, to towarzyszy mu sztuczna inteligencja zwana GERTY (Kevin Spacey - głos).

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [24]

Sam Bell czeka na zakończenie swojej misji na placówce wydobywczej, dzięki której pozyskiwane i transportowane na Ziemię jest paliwo Helium-3. Placówka jest niemal całkowicie zautomatyzowana. Człowiek potrzeby jest na miejscu tylko na wypadek wystąpienia jakichś problemów. Bez nich panuje w niej nuda. Na dwa tygodnie przed zakończeniem misji, Sam zaczyna miewać halucynacje, a do jednej z nich dochodzi na pokładzie księżycowego łazika. Skutkiem jest rozbicie i rozszczelnienie kadłuba i utrata powietrza, a Sam traci przytomność. Nasz bohater budzi się w zautomatyzowanej izbie chorych, ale nie pamięta wypadku, o którym informuje go GERTY. Sam nabiera wątpliwości co do intencji GERTY'ego, gdy podsłuchuje jego rozmowę z zarządem firmy Lunar Industries, do której placówka wydobywcza należy.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [25]

GERTY zabrania mu wychodzenia na zewnątrz, czekając na statek Eliza, którego załoga ma naprawić jeden z kombajnów wydobywczych. Sam używając fortelu przekonuje GERTY'ego do tego, aby pozwolił mu opuścić placówkę. Sam dociera na miejsce, w którym odkrywa skutki wypadku, a rozbitym łaziku znajduje innego Sama. Od tego momentu rozpoczyna się ciekawa rywalizacja pomiędzy dwoma Samami - każdy z nich oskarża drugiego o to, że jest jego klonem. Odkrywają jednak, że poza obszarem placówki znajdują się systemy zagłuszające komunikację, co tylko zwiększa ich niepewność. Jeden z nich zaczyna mocno podupadać na zdrowiu. Obaj niebawem odkryją straszną dla siebie prawdę o placówce, a także o nich samych.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [26]

"Moon" to świetna mieszanka sci-fi, thrillera, z którego płynie silna przestroga przed wielkimi, bezdusznymi korporacjami, które dla maksymalizacji zysków zrobią wszystko. Film jest ciekawie zrealizowanym nawiązaniem do kina sci-fi lat osiemdziesiątych i częściowo dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy to właśnie złowrogie korporacje pojawiały się jako źródła zła bardzo często. "Moon" w bardzo inteligentny sposób prowokuje pytania o to, czym jest człowieczeństwo w obliczu kosmosu, czym jest człowiek w obliczu żądnej zysków firmy. W zwieńczeniu historii nie ma tak naprawdę szczęśliwego zakończenia mimo, że cel jednej z postaci wydaje się zostać spełniony. Czy było lub będzie warto? Odpowiedź na to pytanie film pozostawia widzom.

4. Gattaca (1997)

Gdyby wymieszać dobry thriller w konwencji Sci-fi, dorzucić niedużą dawkę kryminału, przyprawić lekkim dramatem i wszystko poddusić w garze, w którym już znajduje się bulion z obawami przed bezgraniczną kontrolą z czasów początków Internetu, to wyszedłby film tak dobry, jak Gattaca. Gdy produkcja ta wchodziła do kin, autor scenariusza i reżyser Andrew Niccol nie był nikomu znany. "Gattaca" był jego debiutanckim filmem z prognozami tak dobrymi, że twórcy bez doświadczenia udało się zdobyć 36 mln dolarów na produkcję, w którą zaangażowało się parę już wtedy znanych postaci aktorskich - Ethan Hawke, Uma Thurman, czy Alan Arkin. Dzięki filmowi "Gattaca" swoją karierę aktorską na dobre rozkręcił Jude Law. Film co prawda miał raczej pozytywne recenzje, to jednak w kinach nie był sukcesem (nie zwróciła się nawet połowa budżetu). Przesłanie nie było widoczne na pierwszy rzut oka, przez co "Gattaca" dla masowego widza mógł nie wydawać się odpowiednio atrakcyjny. Film zadawał też bardzo niewygodne w tamtym czasie pytania o to, jak daleko może posunąć się nauka.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [27]

Obecnie umysły miłośników gier rozgrzewa nadchodząca gra "Cyberpunk 2077". O ile cyberpunk to forma Sci-fi, najogólniej rzecz ujmując, ukierunkowana na przedstawienie skutków zbyt dużego zbliżenia jednostek ludzkich i technik komputerowych, czy robotyki, o tyle biopunk kieruje się bardzo podobnymi regułami, ale skupia na biotechnologii, a konkretniej inżynierii genetycznej i biologii syntetycznej. Utwory biopunkowe z zasady zachowują mroczną atmosferę cyberpunku, ale ich celem jest wskazywaniem negatywnych skutków np. rządowej kontroli realizowanej poprzez genetykę służącą do modelowania społeczności. Dokładnie o tym opowiada "Gattaca", a więc wizja dystopicznego świata opartego w pełni na eugenice. O roli społecznej, a więc i o wartości jednostki ludzkiej decydują jej pochodzenie, w całości regulowane. W świecie filmu dzieci pochodzą ze ścisłego doboru genetycznego, w ramach in vitro, mającego gwarantować pozyskanie jednostek o wyłącznie najlepszych cechach swoich rodziców. Genetyczna doskonałość jest warunkiem nie tylko dostępu do edukacji, realizacji zawodowej, ale nawet decyduje o możliwości ubezpieczenia się, czy wzięcia kredytu w banku.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [28]

Vincent Freeman (Ethan Hawke), główna postać filmu, jest w swoim świecie jedną z nielicznych poczętych metodą naturalną. Ludzie tacy jak Vincent zmuszeni są do życia na społecznym marginesie, z bez możliwości pełnienia zawodów wyższych niż śmieciarze, czy personel sprzątający. Nasz bohater, u którego zaraz po porodzie wykryto wadę serca, pragnie dostać się do Gattaca Aerospace Corporation, która staje się jego krokiem na drodze do lotu w kosmos. Ze względu na wady genetyczne uznawany jest jednak wszędzie za niezgodnego (z normami). W życiu Vincenta pojawia się jednak Jerome Eugene Morrow (Jude Law), były pływak, obecnie częściowo sparaliżowany, poruszający się na wózku. Vincent przejmuje osobowość Jerome'a i dostaje się do firmy, w której pomału pnie się do celu. Po drodze jednak napotyka szereg przeszkód, w tym zabójstwo, o popełnienie którego jest podejrzewany. Dzięki śladom (m.in. biologicznym) Jerome'a (odciski palców, mocz, włosy, itp.) stara się nie tylko uniknąć wykrycia jako niezgodny, ale też jako zabójca.

Filmy Science-fiction, które nie miały szczęścia, a warto je znać [29]

W Gattaca jego losy splotą się z dwiema zgodnymi postaciami - Irene (Uma Thurman) oraz jego bratem Anton (Loren Dean). Z Irene zwiążą go uczucia, a z Antonem zapomniana na lata rywalizacja sztucznej doskonałości z efektem naturalnego poczęcia. Do samego końca "Gattaca" stara się pokazać, że daleko posunięta genetyczna inżynieria społeczna wcale nie jest oddzielaniem ziaren od plew, tylko tworzeniem sztucznych podziałów. Tzw. niezgodni z góry są uznawani za niezdolnych do realizacji wyższych celów, czy wręcz nieopłacalnych finansowo - czy to dla sektora edukacji, pracodawców, banków, czy ubezpieczycieli. Vincent Freeman ciężką pracą i z dużym ryzykiem przedziera się przez wszystkie nałożone z góry blokady społeczne.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 125

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.