Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Powrót do Cyrodiil
- 2 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Wstępne uwagi o nowej wersji
- 3 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Nowe i przystępne
- 4 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Połączenie dwóch światów
- 5 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Galeria screenów
- 6 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Podsumowanie
Minęło wiele długich chwil, odkąd gry Bethesdy były w powszechnym mniemaniu najwyższym standardem gatunku. Oj, spędzało się dziesiątki godzin na eksplorowaniu gigantycznych, pełnych niuansów terenów. Nieidealnych, od czasu do czasu rażących pewnymi błędami, uproszczeniami, czy dziwacznymi kwestiami w dialogach. Ale chłopcy Todda Howarda znali zwycięską formułę - sprawiającą, że aż chce się lgnąć do największego regionu Tamriel. Nim nadeszły czasy Fallouta 76 (OK, może i znacząco go poprawili, ale ile na to trzeba było poprawek...), czy wielce rozczarowującego Starfielda, The Elder Scrolls IV: Oblivion należał do ikon tej firmy. W tym miesiącu Todd i spółka zrzucili bombę, której efekty są aż nadto widoczne.
Autor: Szymon Góraj
Jakkolwiek łącznie spędziłem setki (być może nawet tysiące) godzin w uniwersum The Elder Scrolls, lwią ich część stanowi Morrowind. Legenda Nerevaryjczyka i związane z nią zmagania w Vvardenfell i okolicach to zresztą do dziś najbardziej preferowana przeze mnie odsłona. Powstały kilka lat później Oblivion nie zachwycił mnie nawet w zbliżonym stopniu - można wręcz powiedzieć, że z początku się od niego odbiłem, potrzebując czasu, by się wciągnąć. Lecz trudno odmówić mu gigantycznego wpływu na gatunek (i, powiedzmy sobie szczerze, swoje i tak zdążyłem ograć, gdy już wsiąknąłem w zachwycający jak na tamten okres otwarty świat). Bez premiery w 2006 roku nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy wielu dzisiejszych klasyków, w tym serii Fallout. Zresztą nawet nie trzeba daleko szukać - sam wybitny dodatek The Shivering Isles może być tutaj argumentem. Prawdę powiedziawszy, była to moja główna motywacja, bym w ogóle wrócił do podstawki wspomnianym uprzednim zrażeniu się doń. Dlatego The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered wydaje się całkiem potrzebnym projektem - tak dla weteranów, jak i osób, których odrzuca prawie dwudziestoletnia oprawa. Reakcje graczy mówią zresztą same za siebie. Wejście mało którego tytułu AAA może cieszyć się takim wzięciem.
Po okresie spekulacji stało się - Bethesda zatrudniła Virtuos, by wprowadzić na rynek The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered, a od zeszłego tygodnia możemy zweryfikować efekty ich starań. Siłą rozpędu uznałem za stosowne powrócić do tego świata i przekonać się, czy było warto.
The Elder Scrolls IV: Oblivion - Remastered bije rekordy. Zdobył 4 mln graczy w 4 dni. Tak wygląda odrodzenie legendy RPG
Co prawda oficjalna premiera odbyła się dosłownie z dnia na dzień (tzw. shadowdrop), ale o powstaniu odrestaurowanej wersji tej gry plotkowano od dłuższego czasu. Nie było jedynie zgodności co do tego, z jaką faktycznie wersją będziemy obcować. Wpierw utarło się, że prędzej czy później światło dzienne ujrzy remake. Ostatecznie jednak nikt nie poszedł tak daleko, co nie zmienia faktu, że już na pierwszy rzut oka widać, iż chodzi o coś znacznie więcej niż typowe "upudrowanie" gry, jak to niestety bywa. I zarazem przedsięwzięcie o wiele bardziej potrzebne niż np. dziwaczne remastery stosunkowo nowych jeszcze pozycji typu Days Gone, Horizon Zero Dawn tudzież serii The Last of Us - wszak każda z nich wygląda dziś naprawdę dobrze i jeszcze lepiej działa pod kątem mechanik, co przy Oblivionie niewątpliwie powiedzieć jest trudno.
The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered debiutuje na rynku. Już od dzisiaj gracze mogą zagrać w odświeżoną wersję gry
Na ogół wielkie korporacje nie szykują znaczniejszych projektów bez nakreślonego planu promocji. W tym konkretnym przypadku wydaje się, że zremasterowany Oblivion miał służyć lekkiemu ociepleniu wizerunku Bethesdy, który znacząco podupadł, a równia pochyła zdaje się nie mieć końca. Starfield jest dla wielu synonimem braku wizji, upartego - i na dokładkę nieumiejętnego - tkwienia w przeszłości, a przy tym jeszcze pozbawionego pasji generowania questów, lokacji i tak dalej. Jakby dla przeciwwagi, wspierający w tworzeniu recenzowanego projektu twórcy z Virtuos przekonują, że mamy do czynienia z owocem pasji. Przedsięwzięciem, za który wzięły się w dużej mierze osoby pamiętające ślęczenie do białego rana przed komputerami, by przebić się przez ten jeszcze jeden korytarz, ubić wroga na arenie itd.
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Powrót do Cyrodiil
- 2 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Wstępne uwagi o nowej wersji
- 3 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Nowe i przystępne
- 4 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Połączenie dwóch światów
- 5 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Galeria screenów
- 6 - Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77