Recenzja Torchlight II - Prawie jak Diablo III...
- SPIS TREŚCI -
Ciach! Szast! Prask!
Filozofia rozgrywki polega na nieprzerwanym klepaniu hord maszkaronów, zbieraniu wypadającego z ciał złomu i wykonywaniu niezbyt skomplikowanych zadań. Walka pod względem bazowej mechaniki bardzo przypomina poprzednika i Diablo II: Lord of Destruction - twórcy postanowili nie eksperymentować. Naszymi najlepszymi przyjaciółmi są zatem klawisze poczciwego gryzonia - lewy standardowo odpowiada za ataki bazowe, natomiast prawy aktywuje wybrane umiejętności specjalne. Cała sztuka polega na przemiennym molestowaniu przycisków myszki, popijaniu miksturek oraz sortowaniu ton znajdowanego sprzętu. Osoby chociaż trochę otrzaskane z hack'n'slash zaaklimatyzują się w Torchlight II błyskawicznie, aczkolwiek tytuł dość znacznie odbiega od tego, co widzieliśmy w Diablo III i Dungeon Siege III. Brak kul natychmiast regenerujących życie i manę czy zwoje teleportacji i identyfikacji , to moim skromnym zdaniem plus dla tradycjonalistów, niemniej minus dla praktyków.
Walka bezsprzecznie jest dynamiczna, krwawa i daje sporo czystej satysfakcji z przerabiania wrogów na konserwy turystyczne. Momentami bywa jednak dość tłoczno i ciężko w gąszczu niewyraźnych sylwetek dostrzec kursor, efekty magiczne rozpraszają uwagę, zaś otoczeni przez motłoch możemy utknąć w śmiertelnym uścisku. Chaos jest poniekąd wpisany w filozofię hack'n'slash, aczkolwiek w Torchlight II naprawdę potrafi utrudnić skuteczną pacyfikację. Co ciekawe, podczas wymierzania ciosów postać nabija pasek furii, która na krótką chwilę zwiększa naszą szybkość, częstotliwość krytyków oraz zadawane obrażenia. Pomysł jest całkiem niegłupi i pasujący do rozwałki. Wkurza natomiast odepchnięcie po otrzymaniu mocnego szturchańca - postać odskakuje na kilka metrów, więc ponownie musimy dobiec, wycelować i zdzielić wroga. Doświadczając takiego efektu paręnaście razy z rzędu, można stracić resztki cierpliwości...
Stare przysłowie rzecze, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie, a naszego w Torchlight II będziemy mogli sobie nawet wybrać. Bohater otrzymuje bowiem do pomocy zwierzątko - jedno z ośmiu dostępnych, które wskazujemy w momencie kreacji głównego rozrabiaki. Zależnie od indywidualnych preferencji możemy przygarnąć pumę, sokoła, fretkę, wilka lub kilka innych sympatycznych futrzaków. Użyteczność towarzysza jest ogromna, gdyż dzielnie wspiera nas w walce, dysponuje własnym plecakiem, czarami i potrafi zrobić zakupy. Wysyłając pupila do miasta wskazujemy tylko co chcemy kupić (miksturki / scrolle), zaś podopieczny sprzeda taszczone graty, przyniesie potrzebne wyposażenie i trzeźwy na dodatek wróci po kilku minutach! Całkowicie rozwiązuje to problem ciągłego biegania do miasteczka - chociażby dlatego warto zwierzakowi złowić rybkę w stawie, która na chwilę przemieni go w inne stworzenie podbijając statystyki.
Muszę w tym momencie ze smutkiem przyznać, że więcej sympatii wzbudzają pomagierzy niż sami dumni herosi, którzy przy zwierzakach wypadają zwyczajnie blado. Minimum charakteru przydaje się nawet rębajłom w hack'n'slash, tymczasem do czynienia mamy z absolutnie papierowymi osobowościami. Rzecz leży nie w rozbudowanych dialogach, rozterkach i poznawaniu psychologicznego profilu chojraka, ale elementarnej aparycji, której tutaj praktycznie nie uświadczymy. W Diablo III postacie samym wyglądem i kilkoma tekstami na krzyż budowały wokół siebie specyficzna aurę, jednak w Torchlight II jest znacznie gorzej i kompletnie nie potrafiłem wejść w skórę poszukiwacza przygód. Częściowo może to wynikać z lichej fabuły, zbyt komiksowej oprawy wizualnej i ogółem mniejszego skomplikowania rozgrywki niż w produkcji Blizzarda.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150