Recenzja Sid Meier's Civilization VI - Oszlifowany diament
- SPIS TREŚCI -
Wrzucony na głęboką wodę
Tradycyjnie dla serii trudno tutaj mówić o jakimkolwiek trybie kampanii, mimo wszystko fani rozgrywek offline znajdą coś dla siebie. Użytkownik oddane ma do dyspozycji rozgrywki z przeciwnikami sterowanymi przez komputer, które są całkowicie konfigurowalne. I to w sposób przyjazny zarówno dla strategicznego kadeta, jak i doświadczonego weterana. W trybie uproszczonym wystarczy wybrać jednego z dwudziestu dostępnych władców, poziom trudności, prędkość gry oraz rodzaj i wielkość mapy. Gotowe – można grać. Wszystko jest bliźniaczo podobne do wcześniejszych odsłon Civilization, więc raczej szkoda czasu na rozpisywanie się nad tym aspektem. Osoby zmartwione tym faktem mogę pocieszyć – nazwy zarówno w języku polskim jak i angielskim są na tyle przejrzyste i intuicyjne, że nawet jeśli zaczynacie swoją przygodę to spokojnie sobie poradzicie.
Zagłębiając się w nieco bardziej zaawansowane opcje uzyskujemy dużo większe pole do popisu. Prócz wcześniej wymienionych zmiennych od naszego wyboru zależy tutaj początkowa epoka, wiek świata, ilość dostępnych na mapie zasobów czy warunki atmosferyczne. Decydujemy też standardowo o warunkach zwycięstwa i występowaniu barbarzyńców oraz wiosek plemiennych (wcześniej znanych jako ruiny). Wszystko to jest znowu łudząco podobne do tego, co otrzymywaliśmy w poprzednich odsłonach. Moim zdaniem – bardzo dobrze. Otrzymujemy to, co tak naprawdę jest nam potrzebne bez zbędnej komplikacji. Mamy możliwość zarówno wyłączenia upierdliwych dla naszej rozgrywki elementów, jak i wyraźnego urozmaicenia lub utrudnienia samej gry.
Nieco więcej słowa poświęcę wyborowi rodzaju mapy, dokładniej jednej z pozycji. Mowa o wyspach tektonicznych. Tutaj w przeciwieństwie do innych ukształtowań terenu spotkałem się z błędem (celowym działaniem?), w którym balans jest bardzo mocno dyskusyjny. Na tyle, że po pierwszym takim przypadku celowo powtarzałem grę na tych samych ustawieniach w celu odtworzenia sytuacji. Jeśli traficie na wyspę pustynną – w dużej mierze jesteście na straconej pozycji. Dziwnym trafem ta strefa dostaje od dwóch do czterech oddalonych od siebie pól z surowcami, cała reszta to piasek. I nie – w późniejszych etapach gry nie ma tutaj ani żelaza, ani związków do budowy broni nuklearnej. Więc jeśli nie gracie państwem stawiającym na religię lub siłę marynarki to odstajecie w populacji oraz ewentualnym handlu. Przypadek, realizm? Może, bynajmniej jednak nie jest to przyjemne.
Na pochwałę za to zasługują scenariusze rozgrywki, które jeśli mnie pamięć nie myli do Sid Meier's Civilization V doszły dopiero w płatnych DLC. W przypadku „szóstki” już w podstawowej wersji gry dostajemy ich aż cztery. Są to „Globalna wojna termojądrowa”, „Starożytni rywale”, „Poświęcona ziemia” oraz „kawaleria i kanonada”. Rozegrałem wszystkie i ani mnie nie ziębiły, ani grzały. Zaznaczam jednak, że fanem planowanych gier nie jestem, więc dla kogoś kto to lubi ocena może wydać się nietrafiona. Mimo wszystko nic im do zarzucenia nie mam, wykonane zostały poprawnie z widocznym, ciekawym pomysłem. Każda jest nieco inna, stawiając przed graczem nowe interesujące wyzwania.
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
89
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150