Recenzja Mass Effect 3 - Ostateczna bitwa o Ziemię ze Żniwiarzami
- SPIS TREŚCI -
Cała reszta spraw
Największą nowością w Mass Effect 3 jest wprowadzenie modułu kooperacji, bezpośrednio połączonego z kampanią dla pojedynczego gracza, a skupionego wokół pozyskiwania dodatkowych środków na walkę ze Żniwiarzami. Oprócz tego możemy jeszcze zbierać zapasy w osobnej mini-grze Mass Effect: Infiltrator przeznaczonej na smartfony, jednak warto wyraźnie podkreślić fakt, iż obydwa tryby stanowią tylko ciekawe uzupełnienie. Wciągnięcie gracza w działania wojenne, wykraczające poza ramy scenariusza obserwowanego w trakcie „singla”, to pomysł dość interesujący oraz innowacyjny, aczkolwiek niżej podpisany miał czas i okazję zasmakować tylko podstawowego trybu. Całość wraz z przeczesywaniem planet i misjami pobocznymi stanowi zwarty system, natomiast nie jest wymagane angażowanie się w żadną nadprogramową działalność, jeśli po prostu chcemy w spokoju ukończyć kampanię.
Różnorodność i wystrój plansz są zupełnie niczego sobie, niemniej czy wypadają lepiej od starszego brata, to kwestia wybitnie subiektywna. Moim skromnym zdaniem Mass Effect 2 oferował przyjemniejsze dla oczu widoki, chociaż pamięć bywa zawodna... Tak czy owak odwiedzimy planety skaliste i pustynne, pokryte lodową czapą, porośnięte egzotyczną roślinnością oraz kompletnie zurbanizowane. Zajrzymy również do Cytadeli, gdzie spędzimy stosunkowo dużo czasu, ale pomimo iż obiekt jest gęsto zaludniony, porozmawiać można z nielicznymi postaciami niezależnymi. Chyba najpiękniejszym widokiem jakiego doświadczyłem w Mass Effect 3, była wizyta na wspominanym wcześniej księżycu Palavenu z widokiem na gorejące miasta Turian... Ubolewam jedynie, że dziewięćdziesiąt dziewięć procent map to kompletnie liniowe, klasyczne jednotorowe strzelnice.
Galerię przeciwników najprościej podzielić na dwie grupy - żołnierzy Cerberusa oraz sługusów Żniwiarzy z małą domieszką syntetycznych Gethów. Pierwsi to świetnie przeszkoleni w boju komandosi oraz inżynierzy, wyposażeni w broń dystansową i mechy, którego będziemy mieli nawet okazję poprowadzić. Znacznie mniej szablonowe są natomiast maszkary na usługach głównych adwersarzy, stanowiące połączenie tkanek organicznych oraz elementów mechanicznych. Oprócz pospolitych zombi staniemy twarzą w twarz z solidnych rozmiarów Brutalem, zwinnymi Grasantami, przerażającymi Kanibalami, latającym Kosiarzem czy mutacją Raknii. No i sami gigantyczni Żniwiarze wyglądają miodnie! Menażeria jest więc znacznie bogatsza niż w Mass Effect 2, ale sztuczna inteligencja oponentów ciągle kuleje. Żeby było sprawiedliwie, nasi towarzysze również nie grzeszą sprytem, ochoczo ładując pod lufy czy zacinając w przeszkodach terenowych. O losie... dlaczego ratowanie wszechświata bywa tak kłopotliwe?
Dodam jeszcze mimochodem, iż zrezygnowano z hakowania, otwierania zamków oraz pozostałych mini-gier na rzecz procesu zautomatyzowanego, co uznaję za słuszną decyzję. Szkoda tylko, że ograniczono zarazem interakcję z podopiecznymi i postaciami niezależnymi, co negatywnie wpływa na warstwę fabularną. Porozmawiać można wyłącznie z ważnymi NPC, którzy zazwyczaj zlecają nam jakieś zadanie, zaś motłoch robi tylko za tło. Ogólnie pod adresem Mass Effect 3 mógłbym wystosować naprawdę dużo zarzutów zarówno technicznych, jak i merytorycznych, ale produkcje tego pokroju zwykle nadrabiają potknięcia wysoką grywalnością. W przypadku najnowszego dzieła BioWare jest podobnie - chwilami byłem zawiedziony decyzjami twórców, ale twardo siedziałem przed monitorem, chcąc zobaczyć finał historii rozpoczętej przed pięcioma laty... Niestety, ostatnia misja wzbudza mieszane odczucia - nie takiego zwieńczenia historii oczekiwałem...
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
90
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150