Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Crysis: Warhead - Kryzysowy Narzeczony

Sebastian Oktaba | 25-10-2008 12:06 |

Co łączy Crysis: Warhead i S.T.A.L.K.E.R: Czyste Niebo poza tym, że są przedstawicielami gatunku Fps? Obydwa mogłyby być rozbudowanymi dodatkami, jednak ukazały się jako samodzielne produkty. Najwyraźniej wyciąganie dodatkowej kasy z kieszeni graczy, pomimo sporego ryzyka rynkowej klapy musi się opłacać. Z drugiej strony, czy powinniśmy godzić się na takie praktyki? Kto chciałby płacić kolejny raz za „prawie” to samo? Biorąc pod uwagę jednak, że produkt spełnia nasze oczekiwania, wtedy sytuacja wygląda trochę inaczej. Czym jest więc Crysis: Warhead? Najprościej będzie określić go mianem samodzielnego dodatku. Pod żadnym pozorem nie kwalifikuje się bowiem, jako pełnoprawna druga część. Po prostu dostajemy „starego”, podkolorowanego Crysisa z większą ilością akcji, lepiej zrealizowanego i ciekawszego. O ile na korzyść S.T.A.L.K.E.R: Czyste Niebo przemawia spora ilość zmian, tak Warhead nie poczynił w tym kierunku istotnych zmian. Po kolei jednak. Wszystkich zainteresowanych zapraszam do zapoznania się z krótką, acz treściwą recenzją najnowszej gry studia Crytek.

Autor: Sebastian „Caleb” Oktaba

Sierżanta Michaela „Psychola” Sykes'a, znamy już z Crysis, w którym przewinął się kilka razy w trakcie misji, z miejsca wzbudzając sympatię graczy. Postać zarówno barwna jak i charakterystyczna - świetny materiał na wyrazistego, głównego bohatera. Pomimo ksywki sugerującej delikatne „odchyły od normy”, nie jest ani wariatem, ani maniakiem. Wprost przeciwnie, nie pozwoli zabić nieuzbrojonego i chętnie wspomaga kolegów w potrzebie. Czasami tylko wpadnie w szał, albo nie posłucha rozkazów dowództwa. Ot, zwyczajna nonszalancja i niefrasobliwość w przyzwoitych proporcjach. Warhead pokazuje losy „Psychola” równolegle z wydarzeniami znanymi z Crysis. Jak się okazuje, chłopak miał w tym czasie pełne ręce roboty. Celem jego misji jest pułkownik Armii Koreańskiej Kim Lee, który wedle doniesień wywiadu JSOC wszedł w posiadanie głowicy nuklearnej. Jako że są to zabawki przeznaczone dla osób raczej odpowiedzialnych i ułożonych, jasnym wydaje się, że Lee do takich nie należy. Zatem pozbawienie go owych „atutów” we właśnie rozpoczynającym się konflikcie jest w pełni uzasadnione. Kim Lee, to szwarccharakter w pełnym tego słowa znaczeniu. Wyniosły, brutalny, przebiegły - nosi okulary przeciwsłoneczne do złudzenia przypominając generała Jaruzelskiego. Swoją uwagę skupimy więc na nieustannej pogoni za tajemniczą przesyłką. Co tak naprawdę znajdować się będzie w środku, to już sprawa drugorzędna. Każdy powód jest dobry, by wszcząć małą zadymę.

Crysis: Warhead ujmując sprawy najogólniej, to Crysis w pigułce. Zaczynamy z grubej rury i tak pozostanie praktycznie już do końca. Zasadniczo mamy tutaj więcej wszystkiego: wybuchów, strzelania, obcych i Koreańczyków. Jednak osoba, której pokaże się obydwa produkty może mieć problem z odszukaniem elementów charakterystycznych dla Warhead. Na dobrą sprawę, nowości jest tyle, co kot napłakał. Za wygenerowanie świata gry ponownie posłużył rewelacyjny silnik graficzny CryEngine 2. Niewprawne oko nie zauważy więc subtelnych zmian wprowadzony w oprawie wizualnej, która notabene nadal jest imponująca. Podobnie jak w Crysis, terenem działań pozostaje tropikalna dżungla, zarówno zielona i kwitnąca, jak obsypana śniegiem i zamarznięta na kość. Tym razem „ochłodzenie” klimatu następuje znacznie szybciej - ale to tylko wychodzi grze na dobre. Znajdą się także lokacje zamknięte. Misje nie odbiegają od standardu - nadal przemy do przodu, siejąc chaos i zniszczenie w szeregach wroga, przy okazji wykonując drobne zlecenia poboczne. Zatem nic nowego? Nie do końca. Wszystkie niedostatki nadrabia akcja i dynamika, z którymi w Crysis bywało różnie. Można by rzecz, iż Warhead to jazda bez trzymanki i przystanków. Wybór ścieżki, którą chcemy podążać, wydaje się przez to bardziej ograniczony. Osobiście mi to nie przeszkadza, ponieważ stawiam na widowiskowość, realizację i tempo, którego tutaj nie brakuje.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Tagi:
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 0
Ten wpis nie ma jeszcze komentarzy. Zaloguj się i napisz pierwszy komentarz.
x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.