Recenzja Aliens: Colonial Marines - Bardzo kwaśna strzelanina
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Swój czy Obcy? Jeśli Obcy, to lej go w pysk!
- 2 - Przepraszam, czy trafiliśmy pod właściwy adres?
- 3 - Kosmiczne nieporozumienie, czyli Obcy w pełnej krasie
- 4 - Ping! Ping! Ping! Ta maszyna potrzebna nie będzie
- 5 - Robale! Setki robali! Znaczy się... błędów
- 6 - Platforma testowa
- 7 - Galeria screenów Aliens: Colonial Marines
- 8 - Anty-galeria screenów Aliens: Colonial Marines
- 9 - Grafika i Podsumowanie
Robale! Setki robali! Znaczy się... błędów
Mogłoby się wydawać, że produkcja dopieszczana przez długie miesiące powinna być pozbawiona baboli, ale twórcy Aliens: Colonial Marines lubią zaskakiwać. Ilość popełnionych wpadek technicznych i niekonsekwentnych decyzji, starczyłaby na napisanie osobnego artykułu. Zacznijmy może od komputerowych kompanów z drużyny USCM, którzy oprócz skopanych algorytmów sztucznej inteligencji, posiadają także liczne nadprzyrodzone zdolności. Niejednokrotnie gdzieś w gąszczu korytarzy zgubimy nierozgarniętych towarzyszy, jednak wbrew logice nie musimy ich szukać, ponieważ w pewnym momencie pojawią się znienacka, niczym bohaterowie Star Trek używając... teleportacji. Muszę przyznać, że sposób przemieszczania się kolonialnych marines jest zdecydowanie bardziej skuteczny, niż xenomorphów czy żołdaków na usługach Weyland-Yutani. Ostatni z wymienionych też potrafią czarować, wszak wybiegają hurtowo z ciemnych korytarzy, jakich za cholerę nie możemy splądrować.
Obcy z całego towarzystwa wydają się najbardziej poszkodowani, chociaż w wyniku partactwa ekipy odpowiedzialnej za opisywany tytuł, zyskali parę nietuzinkowych zdolności. Jedną z bardziej spektakularnych jest omijanie komputerowych marines, których dosłownie przenikają niczym zjawa konsekwentnie podążając w kierunku gracza, choćby reszta drużyny zawzięcie do nich pruła czym popadnie. Innym razem zaobserwowałem, jak xenomorph wskoczył do szybu wentylacyjnego, którego kratka była akurat zamknięta - sprytne to bestie :] Prawdziwym wyczynem okazało się natomiast zaspawanie drzwi razem z przeciwnikiem, który nie zważając na niecodzienne okoliczności, jednym ciosem pozbawił mnie życia. Drobnostki pokroju - wsiadam do windy ze smartgunem, pojawia się scenka przerywnikowa, zaczynam na dole pozbawiony swojego uzbrojenia - kompletnie pomijam.
Jak powinny wyglądać lokacje w grze inspirowanej serią Aliens, chyba wszyscy doskonale wiemy - ciemne korytarze, rozbebeszona infrastruktura, opustoszałe hale magazynowe itp. Chłopaki z Gearbox i TimeGate pokusili się nawet o scenerie poza wnętrzami kolonii Hadley’s Hope, gdzie doskonale udało się uchwycić surowy klimat i brzydotę księżyca LV-426. Jednotorowość plansz osiągnięto dzięki niewidzialnym ścianom oraz bezsensownie poustawianym kontenerom, które w żadnym wypadku nie pozwalają zboczyć z kursu, więc choćby fizycznie istniała alternatywna ścieżka, to będzie ona zablokowana. Prześladowało mnie także przykre wrażenie, że nieustannie kluczę po identycznych lokacjach - obskurnych, słabo zaprojektowanych i dalekich od klaustrofobicznych, choćbyśmy wleźli w najczarniejsza dziurę. Jedynie epizod w kanałach pełnych ślepych (?) robali wyróżnia się czymkolwiek spośród wszechogarniającej miernoty.
Moduł multiplayer niczym nadzwyczajnym nie ujmuje, serwując cztery tryby rozgrywki polegające na rywalizacji między xenomorphami i kolonialną piechotą m.in.: tradycyjny Team Deathmatch. Znacznie mniej standardowo przedstawia się Extermination, gdzie zabawa polega na obronie (obcy) lub niszczeniu (marines) zbiorników z jajami, które wyrastają na planszy do momentu ukończenia rundy. Spory potencjał drzemie także w trybie Escape, który polega na ucieczce czteroosobowej drużyny do punktu ewakuacyjnego, jakiej po drodze stawiane są różne zadania m.in.: odblokowywanie przejść czy ochrona pozycji. Survivor jest z kolei najzwyklejszym w świecie przetrwaniem, stawiającym rzecz jasna na kooperację, dobieranie odpowiedniego sprzętu i odpieranie coraz liczniejszych fal przeciwników. Szkoda, że przygotowano tylko dwie mapki dla Escape i Survivor, bo zapowiedzianych DLC absolutnie nie zamierzam kupować. Zamiast tego twórcy powinni za darmo poprawić sterowanie obcymi, któremu wiele brakuje do doskonałości.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Swój czy Obcy? Jeśli Obcy, to lej go w pysk!
- 2 - Przepraszam, czy trafiliśmy pod właściwy adres?
- 3 - Kosmiczne nieporozumienie, czyli Obcy w pełnej krasie
- 4 - Ping! Ping! Ping! Ta maszyna potrzebna nie będzie
- 5 - Robale! Setki robali! Znaczy się... błędów
- 6 - Platforma testowa
- 7 - Galeria screenów Aliens: Colonial Marines
- 8 - Anty-galeria screenów Aliens: Colonial Marines
- 9 - Grafika i Podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150