Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość

Arkadiusz Bała | 25-10-2017 13:00 |

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłośćMuszę przyznać, że ten felieton rodził się w olbrzymich bólach. Dlaczego? Bo o moją uwagę musiał rywalizować z Wiedźminem 2, którego ogrywam po raz pierwszy (tak, wiem, do niektórych zaległości aż wstyd się przyznawać). Dlaczego o tym piszę? Bo przebijając się przez zastępy przeciwników w Vergen naszła mnie pewna refleksja: co by się stało, gdyby wprowadzić do produkcji CD Projekt RED popularne ostatnio loot boxy? Przecież aż się prosi! Chcesz nowego miecza? To musisz go najpierw wylosować. Może go dostaniesz, a może trafi ci się dziesiąta para znoszonych butów. Można zresztą pójść o krok dalej i wprowadzić opcję wskrzeszenia w razie przegranej. Oczywiście za prawdziwą gotówkę. Brzmi jak szaleństwo? Jak koszmar? Dla graczy pewnie tak. Problem w tym, że dokładnie w ten sposób myślą ostatnimi czasy wielcy wydawcy gier i obawiam się, że rozumiem ich punkt widzenia.

Czy ktoś z Was nie schyliłby się po 100 zł tylko dlatego, że leży w błocie? No więc nie ma sensu oczekiwać tego od wydawców gier.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [6]

O zjawisku faszerowania gier mikrotransakcjami pisał już kilka dni temu Sebastian, mocno przy tym krytykując takie podejście wydawców. W sumie trudno się z jego zdaniem nie zgodzić, bo pomysł takiego dobierania przeciwników w tytułach multiplayer by osoby niepłacące miały pod górkę jest złem w czystej postaci, a to właśnie takiego pomysłu dotyczył tamten tekst. Niestety wygląda na to, że do takiego zła będziemy musieli się przyzwyczaić, bo zostanie ono z nami na dobre. Po prostu tak dzisiaj działa ten rynek. Gry to biznes, a mikrotransakcje to pieniądze leżące na ziemi. Czy ktoś z Was nie schyliłby się po 100 zł tylko dlatego, że leży w błocie? No więc nie ma sensu oczekiwać tego od wydawców gier.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [5]

Mikrotransakcje w grach są złem, a Activision chce być diabłem

Jako gracze burzymy się na obecność coraz większej liczby mikropłatności i DLC w grach. Chcemy kompletnego produktu, za który zapłacimy raz, a źli panowie w garniturach nam to uniemożliwiają, zmuszając siłą lub podstępem do wydawania pieniędzy na kolejne misje, postacie czy cokolwiek innego, co dzieli nas od możliwości cieszenia się pełnym tytułem lub uczciwej rywalizacji z innymi graczami. Tak w każdym razie chcielibyśmy to widzieć. Problem jest jednak w tym, że rzeczywistość wygląda trochę inaczej. Gracze chcą płacić za mikrotransakcje i DLC, nawet jeśli te nie są w żadnym stopniu obowiązkowe. Co prawda niewiele jest publicznie dostępnych danych, które pozwoliłyby ocenić skalę tego zjawiska, ale żeby przedstawić to obrazowo, to przytoczę tylko wypowiedź Manveera Heira, byłego pracownika BioWare. W jednym z niedawnych wywiadów przyznał on, że sam był świadkiem jak ludzie płacili po 15 000 dolarów za karty do Mass Effect 3. Osobiście mając do wydania taką gotówkę rozejrzałbym się raczej za samochodem, ale jak widać różne ludzie mają priorytety.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [2]

Śródziemie: Cień Wojny będzie zawierało mikropłatności

Tak jak już wspomniałem, gry to biznes, a produkujące je firmy są od tego, żeby zarabiać. Niestety w obecnych czasach jest to o tyle trudne, że mamy co do nowych tytułów - w szczególności tych z segmentu AAA - olbrzymie wymagania. Już dawno minęły czasy, kiedy graczy zadowalało kilka biegających po ekranie pikseli ze ścieżką dźwiękową w bardzo ubogim midi. Dziś kolejne tytuły czołowych producentów muszą się pochwalić fotorealistyczną grafiką oraz pełnym voice actingiem i to najlepiej z kilkoma znanymi nazwiskami. O hucznych kampaniach marketingowych nawet już nie będę wspominał. Problem polega na tym, że stworzenie tych "kilku pikseli" było w zasięgu kilku programistów siedzących w piwnicy, którzy o ile tylko się do przyłożyli, mogli jak równy z równym rywalizować z czołowymi studiami na rynku. Dzisiaj to już nie przejdzie, ponieważ koszt współczesnej superprodukcji liczy się w dziesiątkach milionów dolarów. Nie dość, że mało kto jest zdolny do wyłożenia takich pieniędzy, to jeszcze każdy oczekuje, że taka inwestycja się zwróci. Niestety życie pokazuje, że to ostatnie wcale nie jest takie łatwe i nawet ciepło przyjęte gry z pozornie niezłymi wynikami sprzedażowymi mają z tym problem. Żeby nie szukać daleko wystarczy podać przykład Deus Ex: Mankind Divided, którego "porażka sprzedażowa" prawdopodobnie zabiła tę serię po raz drugi.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [3]

NBA 2K18 napakowane po brzegi mikropłatnościami

Raczej nie należy oczekiwać, ze producenci inwestując takie kwoty będą gotowi ponosić jakiekolwiek dodatkowe ryzyko albo rezygnować z łatwego zarobku. No i tutaj wchodzą mikropłatności, które z punktu widzenia wydawców i producentów gier mają same zalety. To dzięki nim gra może na siebie zarabiać nawet wtedy, kiedy jej cena pudełkowa spadnie do poziomu marnych groszy. To także dzięki nim możliwe jest zarabianie na zagorzałych fanach danej produkcji, którzy w normalnych okolicznościach w Excelu byliby taką samą pozycją jak niedzielni gracze kończący swoją przygodę z danym tytułem po kilku godzinach. Ani jedno, ani drugie nie ocali gry, która kompletnie się nie przyjęła, ale jako sposób na zminimalizowanie strat lub zmaksymalizowanie zysków spisuje się idealnie, a przecież o to w biznesie chodzi.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [4]

CD Projekt RED: Darmowe DLC powinno być standardem

Co to wszystko oznacza dla graczy? Tyle, że mikropłatności i inne nowoczesne sposoby monetyzacji z nami zostaną i będą coraz mocniej kształtować to w co gramy. Po prostu pewnego dnia obudzimy się w świecie, gdzie gry budowane będą wokół kolejnych pomysłów na mikropłatności. Kiedy to nastąpi? To już nastąpiło! Najmocniej widać to po platformach mobilnych, gdzie przecież u zarania iOS i Androida wcale nie brakowało gier mających potencjał rywalizować z konsolami i PC. Dziś takie produkcje na smartfonach praktycznie nie istnieją, bo zastąpiły je kolejne klony Game of War czy Clash of Kings. Niestety to samo dzieje się także z dużymi platformami, na co ponownie uwagę zwraca Manveer Heir. Zgodnie z jego relacją gdyby nie potencjalne zyski z mikropłatności, to w serii Dragon Age nigdy nie pojawiłby się tryb multiplayer. Kolejna gra studia BioWare, Anthem, idzie o krok dalej, ponieważ u samej jej koncepcji leży to, żeby można było jak najskuteczniej ją zmonetyzować. Stąd zresztą ma się brać nacisk kładziony przez EA na gry z otwartym światem: najzwyczajniej w świecie łatwiej w nich zaszyć mikropłatności. Nietrudno sobie wyobrazić, że za takimi wydawcami jak Warner Bros. czy Ubisoft stoją bardzo podobne motywacje.

Mikropłatności to łatwy zysk. Gracze chcą płacić, firmy chcą zarabiać. Choćby wszystkie osoby czytające ten felieton obiecały nie kupować gier z takimi mechanizmami i słowa swego dotrzymały, to zawsze znajdzie się dość chętnych by wydawcom gier się to opłaciło.

Gra jako dodatek do mikropłatności? Tak wygląda przyszłość [1]

No i dochodzimy do miejsca, gdzie powinienem buńczucznie nawoływać do bojkotu studiów decydujących się na takie praktyki albo oficjalnie wygłaszać, że mogą mnie pocałować w rzyć i nie zobaczą ode mnie ani jednej złotówki. Tylko co to zmieni? Nic. Absolutnie nic. Mikropłatności to łatwy zysk. Gracze chcą płacić, firmy chcą zarabiać. Choćby wszystkie osoby czytające ten felieton obiecały nie kupować gier z takimi mechanizmami i słowa swego dotrzymały, to zawsze znajdzie się dość chętnych by wydawcom gier się to opłaciło. Jedyne co może skłonić wydawców gier do rezygnacji z takiego sposobu zarabiania pieniędzy, to pojawienie się innego modelu, który pozwoli im osiągnąć jeszcze większy zysk. Niestety na to jako pojedynczy gracze nie mamy już wpływu i nie pozostaje nam nic innego jak czekać i obserwować rozwój sytuacji. Szkoda tylko, że wróży to dla nas smutne czasy, kiedy coraz więcej tytułów będzie od początku do końca projektowanych jako maszynki do zarabiania pieniędzy. Przyznam szczerze, że sam nie wiem co zrobię, jeśli standardem stanie się blokowanie fragmentów gry za paywallami i faszerowanie produkcji AAA "diamencikami" za prawdziwą gotówkę. Na całe szczęście na razie jeszcze nie muszę się tym przejmować. Póki co wracam do Loc Muinne, gdzie sprzedawcy cały czas ceny podają w orenach zamiast w złotówkach, a towaru nie chowają do tajemniczych skrzynek.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 89

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.