Twórcy gier robią wszystko, tylko nie najbardziej pożądane tytuły? W tym może być sporo prawdy...
Chyba każdy gracz ma w swojej głowie obraz wymarzonej gry, dla której można złożyć preorder od razu po pierwszej prezentacji. Dla jednych będzie to next-genowy Half-Life 3, dla innych chociażby The Last of Us: Part III, natomiast dla autora niniejszej publikacji - Gran Turismo w otwartym świecie. Przykładów takich gier można by uzbierać sporo. Dużo zależy tutaj oczywiście od wyobraźni i preferencji danego gracza, jednak gdy chłodnym okiem spojrzymy na szarą, otaczającą nas rzeczywistość i poczynania growych gigantów, może nas ogarnąć myśl, że wiele z tych fantazji już na zawsze pozostanie tylko fantazjami. Ale dlaczego tak jest? Czy rynek gier naprawdę zmienił się na tyle, że z pokorną miną musimy przyjmować wszystko, co wydają znane przez nas studia?
Autor: Piotr Piwowarczyk
Zjawisko nieotrzymywania wymaganych produkcji jest szczególnie mocno widoczne w dzisiejszych czasach, co jest w sumie dosyć paradoksalne. W końcu kiedyś o takich sprawach można było porozmawiać ze znajomymi np. na szkolnych przerwach, jednak dziś dochodzi do tego Internet, w którym podobnych opinii na dany temat znaleźć można na pęczki. Osoby badające na rynek na pewno widzą zdanie internautów i są w stanie wykazać, że taki czy inny produkt sprzeda się świetnie lub źle. W końcu fakty są takie, że gry nie są dziś produktem tylko dla nerdów czy - jak niegdyś uważali dorośli - dla dzieciaków. Nie możemy również zapomnieć, że rynek gier wideo jest znacznie większy od rynku filmowego i jest świetną furtką dla wielu nowatorskich technologii.
Można odnieść wrażenie, że twórcy gier często wzbraniają się rękami i nogami, byleby tylko nie wziąć się za zrobienie wyczekiwanej gry czy upragnionego remastera. Dlaczego tak jest? Czy chodzi tutaj wyłącznie o kwestie finansowe?
Szef studia Obsidian wspomina o skasowanych grach. Deweloper pracował m.in. nad grą w uniwersum Ricka i Morty'ego
Mimo wszystko jednak z wielu powodów kolejne targi gier czy zbiorcze prezentacje przygotowywane przez partnerów Sony i Microsoftu coraz częściej okazują się rozczarowujące. Pomyślcie tylko, jak wyglądałby nasz pogląd na całą obecną generację konsol, gdybyśmy tylko widzieli, że tuż za rogiem czai się The Last of Us: Part III, kolejny God of War, nowy Mass Effect, Forza Horizon 6, Fallout 5 czy w końcu zaginiony w eterze The Elder Scrolls 6? Tymczasem według ostatnich zapowiedzi jedynym większym tytułem na PlayStation w najbliższych miesiącach może być Ghost of Yōtei. Tylko nieco lepiej prezentuje się nadchodząca oferta na platformę Xbox. Dosłownie przed chwilą debiutowała całkiem udana produkcja z Indiana Jonesem w roli głównej, a w nadchodzących miesiącach zapoznamy się z Avowed od Obsidian Entertainment. W dalszej perspektywie jest też m.in. Fable czy The Outer Worlds 2.
Ghost of Yōtei - nowa gra od twórców Ghost of Tsushima zadebiutuje w 2025 roku na PlayStation 5 i PlayStation 5 Pro
Z drugiej jednak strony, parafrazując znane powiedzenie można stwierdzić, że najbardziej lubimy gry, które już znamy. Ale nawet tutaj sytuacja jest daleka od ideału, bowiem dostęp do wielu kultowych gier bywa czasem dosyć utrudniony, przynajmniej jeśli chodzi o konsole. Z pomocą mogłaby więc nadejść fala wyczekiwanych remasterów czy remake'ów - na pewno znalazłoby się sporo osób, które chętnie wydałoby swoje pieniądze na next-genowe wersje np. Fallouta: New Vegas, Obliviona (w tym przypadku akurat jest światełko w tunelu), Red Dead Redemption 2 czy Bloodborne'a, najlepiej działające w 60 FPS-ach i oferujące poprawioną oprawę graficzną. Fakt faktem wiele tytułów doczekało się takich edycji, jak choćby nasz rodzimy Wiedźmin 3, jednak lista wyczekiwanych odświeżonych gier nadal jest długa i z niewytłumaczalnych powodów nic nie wskazuje, by miało się to zmienić. Jest to szczególnie bolesne gdy spojrzymy na ostatnie posunięcia Sony. Czy naprawdę wszyscy potrzebowali nowej wersji Until Dawn, The Last of Us II czy Horizon Zero Dawn? Cóż, na to pytanie chyba każdy gracz udzieli tej samej odpowiedzi.
Bloodborne - wersja PS5 Pro nieco poprawia jakość gry, ale po remasterze ani śladu
Na wiele sposobów można tłumaczyć obecne podejście twórców gier. Najprościej byłoby użyć popularnego sformułowania, które głosi, że "jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze". Skoro podejmowane są decyzje o łatwym, szybkim i przyjemnym remasterowaniu dobrze wyglądających gier, najpewniej chodzi tu o chęć szybkiego zarobku, ale pod hasłem zapewniania najlepszych wrażeń dla fanów lub tych, którzy z danym tytułem jeszcze się nie zaznajomili. Problem jest jednak chyba nieco bardziej złożony. Zabierane się za to, co akurat szczególnie spodobałoby się graczom może też nie wpisywać w napięty grafik, a w innych przypadkach zapewne dochodzi do kalkulacji, czy warto porzucać nowy projekt na rzecz starszego, itp.
Horizon Zero Dawn Remastered PC - mało udana premiera na Steamie. Krytyka ze strony graczy i mierne zainteresowanie
Geneza wielu problemów współczesnego gamingu tkwi jednak w tym, że władzę mają wielkie korporacje, których włodarze każdą decyzję muszą rozważać przede wszystkim pod kątem finansowym. Ryzykowne posunięcie można oznaczać m.in. straty na giełdzie, dlatego studio tworzące gry raczej nie można postrzegać niczym zespół rockowy, który w najgorszym wypadku wyda po prostu średni album, a i tak może odkuć się np. udaną trasą koncertową. Przykład wielu rozczarowujących gier czy produkcji wydawanych w katastrofalnym stanie technicznym obrazuje nam, że fala hejtu i klapa wizerunkowa może być w takich sytuacjach wręcz katastrofalna w skutkach, o czym przekonał się swego czasu m.in. CD Projekt RED po premierze Cyberpunka 2077. Czasem nawet informacja o przełożeniu premiery długo powstającej gry może być dosyć bolesna, o czym przekonał się np. Ubisoft zaraz po ogłoszeniu nowej daty debiutu Assassin's Creeda Shadows.
CD Projekt RED podjął rozsądną decyzję o porzuceniu Cyberpunka 2077 w wersjach PS4 i Xbox One. Tyle że o 3 lata za późno
Ktoś może powiedzieć, że cały ten felieton jest bez sensu, bo przecież nie wiadomo, nad czym konkretnie pracują teraz wielkie studia i trailery wyczekiwanych gier mogą kryć się tuż za rogiem. Rzecz jasna jest na to jakaś mała szansa, ale tutaj dochodzimy do kolejnego problemu, jakim jest coraz dłuższy czas powstawania kolejnych hitów. Od pewnego czasu w branży głośno mówi się o tym, że przygotowanie produkcji AAA to wieloletni proces. Jak twierdzi Christoph Hartmann, szef Amazon Games: "Musimy przezwyciężyć nasz strach przed próbowaniem nowych rzeczy, w przeciwnym razie staniemy się nudni. Nie możemy po prostu ciągle grać w tę samą grę. Chociaż wiem, że problem polega również na tym, że trzeba to robić, ponieważ inwestycje finansowe są obecnie tak duże, a inwestycje w gry i tworzenie gier stały się o wiele, wiele droższe w stosunku do wzrostu całego rynku".
Na GTA 6 poczekamy nieco dłużej, niż początkowo sądziliśmy. Take Two przybliża nam termin premiery gry
Ciekawy pogląd w sprawie braku wyczekiwanych gier i coraz dłuższego czasu produkcji wyraził również Mark Darrah, weteran BioWare: "Może to wynikać z tego, że oferta wydawcy jest trochę słaba i chcą, aby opinia publiczna pamiętała, że wciąż ma w tylnej kieszeni inne ważne gry. A studio chce ogłosić grę, ponieważ twórcy obawiają się, że wydawca może ją w przeciwnym razie anulować". Niestety, coraz dłuższy proces projektowania gier jest szczególnie widoczny po spojrzeniu na daty premier ostatnich dużych tytułów z kilku słynnych serii. GTA IV debiutowało w 2008 r., GTA V - w 2013 r., a GTA VI najpewniej poznamy dopiero w tym roku. Jeśli natomiast chodzi o The Elder Scrolls, Oblivion pojawił się w 2006 r., Skyrim - w 2011 r., szóstą odsłonę cyklu zapowiedziano w 2018 roku (!) i do dziś nie wiadomo zupełnie nic na jej temat. Warto oczywiście zauważyć, że w zarówno Rockstar jak i Bethesda skupiają się w międzyczasie również na innych projektach, ale przecież w przeszłości było podobnie.
The Elder Scrolls VI - skończono przedprodukcję gry, ale premiera to wciąż perspektywa kilku lat
Jeśli nic się nie zmieni, częstotliwość pojawiania się najbardziej oczekiwanych produkcji będzie sukcesywnie spadać, a coraz większą popularność zaczną zdobywać tytuły niezależne lub te, które zwyczajnie nie były oczekiwane, ale okazały się grywalne i atrakcyjne. W pewnym sensie takie zjawisko w niewielkiej jeszcze skali obserwujemy już teraz. Nie mogą dziwić też różnego rodzaju mody, które w oczach wielu graczy równie dobrze mogłyby uchodzić za oficjalne rozszerzenia do gier. Obserwując dziś rynek z szerszej perspektywy absolutnie nie dziwię się, że sporym zainteresowaniem cieszą się dziś takie twory, jak Fallout: London czy Kroniki Myrtany: Archolos. Skoro gracze nie mogą doczekać się kolejnych przygód w swoim ulubionym uniwersum, nic dziwnego, że część z nich postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce.
Wiemy już, że gaming nie ewoluuje liniowo, ale za to rozwija się na swój własny sposób, w swoim własnym tempie. I dopóki programiści nie opracują jakiejś rewolucji w procesie tworzenia, musimy pogodzić się z coraz mniejszą liczbą nowych wyczekiwanych gier AAA.
Fallout: London - wielki mod z aktualizacją 1.02. Setki poprawek, w tym ulepszenie szaty graficznej
W obliczu aktualnej sytuacji nie może dziwić również absolutna moda na handheldy czy gry retro - dziś to właśnie te zagadnienia elektryzują graczy chyba nawet bardziej, niż wzmianki o next-genowych konsolach, ray tracingu czy innych nowinkach technologicznych. Przenośne konsole co prawda nie są tanie i nadal średnio nadają się do ogrywania najbardziej wymagających gier, ale za to oferują wygodne granie w indyki i różne kultowe gry - także te kilkuletnie. Swoją drogą, ci, którzy wiele lat temu przewidywali fotorealistyczną grafikę w grach z 2025 roku, pewnie muszą być teraz nieźle zdziwieni, co też porobiło się na tym rynku. Nie ma jednak co narzekać. Wiemy już, że gaming nie ewoluuje liniowo, ale za to rozwija się na swój własny sposób, w swoim własnym tempie. I dopóki programiści nie opracują jakiejś rewolucji w procesie tworzenia, musimy pogodzić się z coraz mniejszą liczbą nowych wyczekiwanych gier AAA. W zamian jednak ogólny komfort grania znacząco idzie w górę - i to przyzna chyba każdy.
Powiązane publikacje

Pierwsze kroki w świecie Linuksa, czyli słów kilka o mojej przygodzie z tym systemem i dystrybucjami. Czy zostałem na dłużej?
126
Switch 2 miał być moją pierwszą konsolą od Nintendo. Japoński gigant robi jednak wiele, by skutecznie wygasić cały hype
90
EHA Tech Tour 2024: Odwiedziliśmy firmę ASUS i omawiamy nowości z rynków płyt głównych, zasilaczy, monitorów i nie tylko
5
EHA Tech Tour 2024: Monitory MSI QD-OLED ze złączami DisplayPort 2.1 oraz zestawy komputerowe z procesorami Intel Core Ultra
25