FIFA 17 - pierwsze wrażenia z dema i analiza rozgrywki
Wrzesień to zawsze wspaniały miesiąc dla fanów piłki kopanej - wszystkie najważniejsze rozgrywki ligowe ruszają w najlepsze, a dodatkowo trwają już eliminacje do przyszłego mundialu. Zadowoleni powinni być także gracze, gdyż producenci gier sportowych właśnie w jesiennym okresie wydają nowe odsłony swoich tytułów. Dlatego nie mogło zabraknąć także kolejnej edycji popularnej FIFY. Akurat wyjątkowo się złożyło, że w tym roku doczekaliśmy się małej rewolucji w tej serii - jest nią silnik graficzny Frostbite, znany z chociażby ostatnich wcieleń Battlefielda czy Need For Speed. Warto zatem przyjrzeć się, jak tak duża zmiana wpłynęła na samą rozgrywkę. Jedno jest pewne - po ostatnich, mało różniących się od siebie odsłonach, nowa FIFA przynosi do serii nieco świeżości.
W tym roku doczekaliśmy się małej rewolucji w serii - jest nią silnik graficzny Frostbite. Na szczęście "siedemnastka" wcale nie potrzebuje mocnego sprzętu do płynnej rozgrywki. Oczywiście, to nie koniec atrakcji.
Już na wstępie chciałbym zaznaczyć, że FIFA 17 pomimo tego, że wygląda znacznie lepiej od ostatnich gier z serii nie wymaga wcale mocarnego komputera, choć oczywiście można to ocenić już na podstawie wymagań sprzętowych. Zdaję sobie sprawę, że Intel Core i5-4460 z GeForce GTX 960 2 GB i 8 GB RAM-u to nie jest w gruncie rzeczy słaby sprzęt, ale na takiej konfiguracji nowy tytuł "Elektroników" w najwyższych możliwych ustawieniach chodzi ekstra płynnie, bez najmniejszych przycinek czy jakichkolwiek problemów natury technicznej. Za to należą się twórcom pochwały - pomimo tego, że to tylko demo, optymalizacja "siedemnastki" stoi na najwyższym poziomie.
Zacznijmy jednak od podstaw. Tuż po uruchomieniu gry nie spotyka nas żadna niespodzianka. Oprócz nowego designu i koloru tła, na pierwszym planie znajduje się gwiazda tegorocznej edycji, czyli Marco Reus. Samo menu główne także nie przynosi nowości - wszystkie opcje przedstawione zostały w formie kafelków i dobrze, że przy tym zdecydowano się pozostać. Już w poprzednich częściach polubiłem to rozwiązanie - jest ono bardzo intuicyjne i nietrudno znaleźć to czego się szuka. W demie mamy do wyboru rozegranie 4-minutowego meczu towarzyskiego (do dyspozycji 12 drużyn) lub - absolutna nowość w serii - trybu fabularnego. Do niego przejdziemy jednak później. Skupmy się na samych meczach, w których trochę się zmieniło.
Powiem wprost - gra wygląda wręcz fenomenalnie! Większość prezentacji przedmeczowych oglądałem z własnej, nieprzymuszonej woli, tylko żeby dokładnie się przyjrzeć, jak znakomicie zostały odwzorowane przeróżne detale, począwszy od animacji zawodników motywujących się już na swojej połowie, kończąc chociażby na wyglądzie murawy. Bardzo dobrze wyglądają twarze - co prawda można się zastanawiać, czy nie są one aby odrobinę plastikowe, jednak tu już nie chodzi o to, aby rozpoznać danego zawodnika, lecz ocenić w jakim promilu jego wirtualny odpowiednik odbiega od rzeczywistości. Warto zwrócić uwagę na takie szczegóły, jak pot pojawiający się w późniejszych fazach meczu czy zabrudzone trykoty. Nie ulega wątpliwości, że FIFA 17 to zdecydowanie najładniejsza gra w całej serii, a umieszczone w publikacji screeny tylko to potwierdzają.
Pierwsze, co uderzyło mnie jeśli chodzi o samą rozgrywkę, to nieco inna domyślna kamera - ciężko mi na ten moment ocenić czy jest gorsza od tej z "szesnastki", jednak nieco przeszkadzało mi prowadzenie akcji przy dalszej linii bocznej, ze względu na wrażenie ogromnej odległości - po prostu kamera nie przesuwa się w tamte rejony. Po jakimś czasie można się do tego przyzwyczaić, ale jeśli komuś zdecydowanie nie podoba się nowy widok, może w opcjach wrócić do rozwiązań z poprzednich części. Kolejna rzecz, na którą szybko zwróciłem uwagę, to podobieństwo samej mechaniki. Model rozgrywki jest bliźniaczy do poprzedniej odsłony - wszystko toczy się w identycznym tempie, wiele animacji czy zagrań wygląda tak samo jak poprzednio. Na pierwszy rzut oka w rozgrywce rewolucji zatem nie ma.
Jak to jednak bywa w przypadku FIFY - diabeł tkwi w szczegółach. Poprawiono nieco fizykę oraz kolizyjność pomiędzy zawodnikami, pojedynki wyglądają teraz bardziej realistycznie, jednak ma to także inne korzyści. W "szesnastce" bardzo denerwujące było to, że większość kontaktów między piłkarzami najczęściej kończyła się głupim faulem (często nawet z żółtą kartką). Tutaj na szczęście to poprawiono. Nie raz byłem zdziwiony faktem, że potencjalnie groźny wślizg nie kończył się jakąkolwiek reakcją arbitra. Kolejna sprawa to kontuzje. Może to przypadek, może nie, ale chyba w co drugim meczu któryś z zawodników nabawił się jakiegoś urazu. A to po brutalnym faulu, innym razem przez zwykłe odepchnięcie, a i zdarzało się także po niefortunnym upadku. Z jednej strony to nawet realistyczne, z drugiej jednak mam wrażenie, że nieco przesadzono z kontuzjami w tej odsłonie.
Golkiperzy zachowują się teraz po prostu... po ludzku. Co nieco potrafią wybronić, ale nie są już zaporą nie do przejścia.
Podobają mi się także zmiany dotyczące bramkarzy. W FIFA 16 bronili oni wręcz niewiarygodnie dobrze, szczególnie ci pokroju De Gei, Courtois czy Keylora Navasa. Ile to razy oddawałem kilkanaście groźnych strzałów i nic nie chciało wpaść... Tu jest inaczej. Nie wiem jak to określić, ale golkiperzy zachowują się po prostu... po ludzku. To, co leci w bramkarza lub jego okolicę zostaje zazwyczaj wybronione (choć dużo zależy od siły strzału), ale w innym przypadku wcale nie jest pewne, że ten wyciągnie się jak struna i sparuje piłkę na rzut rożny. Raz zdarzyło mi się, że oddając celny strzał z okolic 25 metra bramkarz nawet nie ruszył się z miejsca, choć piłka wcale nie leciała w okienko - śmiem stwierdzić, że gdyby tylko chciało mu się skoczyć, bez problemu wybroniłby strzał. Choć nie powiem, cała sytuacja wyglądała efektownie. Zauważyłem także, że golkiperzy lepiej chronią krótki słupek - wcześniej zawsze lubiłem tam uderzać, jednak po kilku meczach w FIFA 17 musiałem się tego oduczyć.
Największych zmian dokonano jednak w kwestii stałych fragmentów gry. Niestety, w tym wypadku na minus. Nie rozumiem, dlaczego zachciano zmienić coś, co było już niemal idealne w mojej opinii. Pierwsza rzecz - rzuty rożne. W edycji z zeszłego roku wystarczyło wybrać kierunek, moc, nawet podkręcenie piłki, dodatkowo można było też kazać wbiegać naszym np. na dalszy słupek. I to było dobre! Niestety, nie dla EA Sports - teraz mamy żółty wskaźnik, który ciężko umieścić tam gdzie się chce, decydujemy także o tym czy piłka ma lecieć płasko czy wysokim "rogalem". Ogólnie strasznie to nieintuicyjne i dopiero po wielu próbach jakoś to opanowałem. Podobnie wygląda sprawa z rzutami wolnymi, gdy chcemy dogrywać piłkę w pole karne. Dobrze przynajmniej, że można wybrać sobie kamerę - jest to szczególnie przydatne przy wznawianiu gry z naszej połowy.
Nie jestem w stanie wybaczyć twórcom tych nieszczęsnych stałych fragmentów, które jak dla mnie zostały przeprojektowane całkowicie na siłę, na zasadzie - dawno tego nie ruszaliśmy, więc już najwyższy czas.
Rzuty wolne, gdy bezpośrednio chcemy uderzać na bramkę to także sprawa niełatwa dla nowicjuszy. Co prawda opanowanie tego daje fajne rezultaty, co widać choćby na YouTubie, jednak przyznam, że do tej pory jestem fanem poprzednich, prostych i skutecznych rozwiązań. Moim zdaniem po prostu na siłę postarano się udziwnić te stałe fragmenty. Podobnie rzuty karne - regulacja rozbiegu, lewa gałka do rozpoczęcia manewru, strzałka pokazująca siłę i kierunek strzału - naprawdę ciężko było mi strzelić tam, gdzie naprawdę chciałem. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że uderzając z siłą, gdzie piłka ledwo doturla się do linii bramkowej nadal mamy szansę zdobyć gola - bramkarz jest zaprogramowany na interwencję w tylko jednym kierunku, prawda? No właśnie. Spójrzcie na TĘ SYTUACJĘ - komedia.
Warto wspomnieć także o obecności w "siedemnastce"... trenerów. W demie brylują Pep Guardiola, Antonio Conte i Jose Mourinho, jednak oprócz ich wizerunków i dosyć stonowanych reakcji nie możemy spodziewać się po nich za wiele. A szkoda, bo chciałbym zobaczyć szalejącego Conte w FIFIE :) Mimo wszystko fajnie, że w końcu zrobiono coś w tym kierunku - od dawna marzyłem o tym, aby po strzelonej bramce dostrzec cieszących się trenerów ze sztabem i całą ławką rezerwowych. I choć będę musiał jeszcze na to poczekać, wykonano spory krok do zaprezentowania czegoś takiego np. w następnej odsłonie. Osobiście przynajmniej mam nadzieję, że tak będzie :)
Teraz kilka słów o trybie fabularnym, który jest tak nagminnie reklamowany. Co prawda do rozegrania udostępniono tylko króciutki fragment, jednak muszę przyznać, że spełnił moje oczekiwania i ogólnie zapowiada się dosyć ciekawie. Mamy do dyspozycji tego całego Alexa Huntera, który lada moment zadebiutuje w Premier League. Oprócz oglądania animacji wdrażania młodego do zespołu, od czasu do czasu trzeba wypowiedzieć jakąś kwestię (rozwiązano to podobnie jak w... Mass Effect), a następnie wyjść na murawę pod koniec spotkania i zostać gwiazdą futbolu. Oglądaliście film pt. "Gol"? Wszystko wskazuje na to, że tutaj będzie podobnie - w tle będą więc sceny z dzieciństwa, rywalizacja z kolegą, sława, pieniądze, chwile zwątpienia i inne patetyczne momenty. Bardzo jestem ciekaw, jak ostatecznie będzie to wyglądać w finalnej wersji, jednak wstępnie nieśmiało daję plusa za ten element.
Na koniec będzie o błędach, które miałem okazję napotkać podczas mojej krótkiej przygody z demem. Podczas meczów rozgrywanych w nocy wszechobecna jest delikatna, dosyć efektowna mgiełka, widoczna głównie podczas powtórek i ujęć specjalnych. Niestety, niektóre fryzury (albo jej części) zawodników są na nią nieodporne i ogólnie wygląda to słabo - namiastkę tego, o czym mówię zobaczycie na poniższym screenie z Riberym. Często jednak bywało gorzej. Oprócz tego, raz zdarzyło mi się, że na boisku pojawiła się linia, prawdopodobnie będąca jakąś pozostałością po niedawnym treningu umilającym czas wczytywania. Udało mi się to zarejestrować - efekt też widoczny poniżej.
Podsumowując, FIFA 17 pod wieloma względami prezentuje się bardzo dobrze. Grafika jest ładna, fizyka działa tak jak trzeba, bramkarze stali się po prostu ludźmi, a tryb fabularny może być ciekawą odskocznią od ciągłego młócenia w multiplayer. Niestety, nie jestem w stanie wybaczyć twórcom tych nieszczęsnych stałych fragmentów, które jak dla mnie zostały przeprojektowane całkowicie na siłę, na zasadzie - dawno tego nie ruszaliśmy, więc już najwyższy czas. Dodatkowo biorąc pod uwagę fakt, że sama mechanika rozgrywki pozostała niemal niezmienna i mecze gra się prawie tak samo jak w "szesnastce", zdecydowałem już, że w tym roku "Elektronicy" nie zobaczą moich pieniędzy. Co oczywiście nie oznacza, że tegoroczna edycja jest zła - zwyczajnie nie widzę sensu upgrade'u względem bardzo dobrej moim zdaniem "szesnastki". Czekam na FIFĘ 18 :)