Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Produkcja gier pecetowych jest nieopłacalna? Ktoś nas okłamuje...

Sebastian Oktaba | 08-09-2015 16:00 |

Czytając wypowiedzi szefów największych koncernów produkujących gry niejednokrotnie miałem wrażenie, że rynek pecetowy postrzegają w kategoriach niechcianego obowiązku, rzekomo nie przynoszącego gigantom znaczących zysków. Ciągle narzekają na niezbyt satysfakcjonującą sprzedaż, wszechobecne piractwo albo kosztowne konwersje. Oczywiście nie podlega wątpliwości, że konsole stworzone wyłącznie do cyfrowej rozgrywki zajmują obecnie ważniejszą pozycję w hierarchii deweloperów, co odbywa się poniekąd kosztem blaszaków, ale sytuacja jest mniej dramatyczna niż niektórzy marketingowcy sugerują. Skąd to przekonanie? Ponieważ w biznesie obowiązuje pewna żelazna zasada tzn.: nieopłacalne działy się restrukturyzuje lub likwiduje, a tymczasem producencie poza nielicznymi wyjątkami uparcie trwają przy pecetach. Czyżby dokładali do interesu zatroskani losem uciśnionych wyznawców religii pcmasterrace? Ostatnie raporty moich ulubieńców - Electronic Arts i Ubisoftu - dobitnie pokazują, że wbrew zawodzeniu jest zupełnie inaczej.

Analizując najnowsze statystyki dotyczące procentowego udziału poszczególnych platform sprzętowych w przychodach wspomnianych koncernów prawie oniemiałem z wrażenia, spowodowanego zupełnie niepoprawnymi politycznie cyferkami, które bezlitośnie obnażają cynizm, hipokryzję oraz zuchwałość obydwu potentatów. Chyba nikogo odrobinę zorientowanego w sytuacji rynkowej nie powinno to zaskakiwać, sam przecież wielokrotnie pisałem o grzeszkach wydawców, serwujących nam dziadostwo z szelmowskim uśmiechem, aczkolwiek rzadko pojawiają się niepodważalne dowody ich wyrachowania. Omawiany przypadek jest wyjątkowo zabawny, ponieważ tym razem to właśnie piętnowani wydawcy oficjalnie dostarczyli kompromitujące materiały, więc naprawdę trudno podważać ich wiarygodność lub doszukiwać się celowych manipulacji. Jak sądzicie - ile zawdzięczają oni notorycznie olewanemu rynkowi pecetowemu, powszechnie uznawanemu za niedochodowy? Dlaczego jeszcze nie rzucili tego wszystkiego w cholerę, zostając wyłącznie przy konsolach generujących sztabki złota?

Na pierwszy ogień weźmy Ubisoft - twórcy osławionego Watch Dogs i Assassin's Creed: Unity wielokrotnie udowodniali, że klientów pecetowych mają głęboko w poważaniu... chociaż nie... Akurat oni sprawiedliwie knocą praktycznie wszystkie edycje, jednak na potrzeby niniejszego wpisu będę operował wyłącznie przykładami gier komputerowych. Pamiętacie zamieszanie wywołane fatalną optymalizacją Watch Dogs? Wyciekami pamięci, nagłymi spadkami płynności oraz pogorszeniem grafiki względem pierwszych zapowiedzi? Ubisoft radził posiadaczom najszybszych komputerów, aby zredukowali ustawienia, jednocześnie blokując modyfikacje poprawiające działanie bądź oprawę graficzną niedorobionej produkcji. Natomiast Assassin's Creed: Unity oprócz katastrofalnej optymalizacji przyniosło też niezliczoną ilość błędów technicznych, które stały się inspiracją dla internautów do stworzenia milionów znakomitych memów. Ubisoft przepraszał, zapewniał poprawę haniebnych zaniedbań, wydawał niewiele warte aktualizacje, aby ostatecznie szybko zapomnieć o problemie. Na horyzoncie majaczy już przecież Assassin's Creed: Syndicate...

Analizując najnowsze statystyki dotyczące procentowego udziału poszczególnych platform sprzętowych w przychodach Ubisoft i Electronic Arts prawie oniemiałem z wrażenia... To nie tak miało być!

Jestem więc zaskoczony, że sprzedaż gier komputerowych stanowiła 23% przychodu Ubisoftu, będącego jednym z orędowników hasła - rynek konsolowy jest wielokrotnie większy od pecetowego, trawionego przez piractwo. Owszem, jeśli zsumujemy wyniki dla wszystkich wiodących platform poza blaszakami tzn.: PlayStation, Xbox i Nintendo, dominacja konsol okazuje się bezdyskusyjna, niemniej ranking indywidualny pokazuje coś zupełnie innego. Rynek gier komputerowych z wynikiem 23% plasuje się bezpośrednio za prowadzącym PlayStation 4 zgarniającym 27%, wyprzedzając pozostałe systemy łącznie z wielkim przegranym Xbox One mającym zaledwie 11% udziałów. Tutaj pojawia się ciekawe pytanie - jakim cudem firma skandalicznie traktująca pecetowych klientów wypracowała tak imponujący wynik? Spodziewałem się maksymalnie 10-12% ogólnych udziałów tej platformy, a tymczasem Ubisoft znajduje w graczach komputerowych większe oparcie, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. To zadziwiające, gdy spojrzymy na działalność francuzów przez pryzmat zaangażowania w dopieszczanie większości konwersji - optymalizacja to słowo nieznane, tylko sztukę dziergania DLC opanowano do perfekcji. Spisek? Cud? Przypadek? Odpowiedzią jest agresywny marketing, pobłażliwe recenzje, zamówienia przedpremierowe i (zwłaszcza) naiwność konsumentów.

Przypadku Ubisoftu nie nazwałbym odosobnionym, ponieważ prawie jednocześnie identyczny raport finansowy upubliczniło Electronic Arts, cieszące się równie szemraną reputacją wśród pececiarzy. Wnioski prezentują się podobnie, chociaż odgrzewane kotlety (Battlefield 4), tragiczna optymalizacja (Dragon Age: Inkwizycja), niespełnione obietnice (Need for Speed) czy inwazyjne zabezpieczenia antypirackie (Battlefield: Hardline), to synonimy większości gier produkowanych przez amerykanów. Teraz będzie kolejna zagadka... Czy tytułu przeznaczone na szeroko rozumiany rynek komputerów stanowiły ponad 20% przychodów Electronic Arts? Owszem! Wyraźnie lepiej wpadły tylko PlayStation 4 razem z Xbox One zgarniające 41%, wyprzedzając PlayStation 3 oraz X360 osiągające wspólnie 25%. Dziwnym trafem nie podano wyników jednostkowych, ale prosta kalkulacja pozwala wydedukować, że najpopularniejsza konsola next-genowa może zgarnąć najwyżej 28-30%. Wprawdzie statystyki dla pecetów dotyczą także produkcji przeglądarkowych, aczkolwiek Electronic Arts nigdy wielkich sukcesów tutaj nie odnotowywało, dlatego zakładam iż większość obrotu wygenerowały jednak tytuły AAA. Przepraszam bardzo - jeśli to menadżerowie nazywają słabymi wynikami, powinni natychmiast zmienić środki odurzające, wszak mówimy o sektorze będącym bardzo solidnym filarem ich działalności.

Hmmm... to pecety nadal są tak mocne, czy poszczególne konsole tak słabe, że podobno martwa i nieopłacalna platforma ciągle rywalizuje z nimi o udziały w rynku? Bo oficjalne statystyki chyba nie kłamią...

Jeśli gdziekolwiek przeczytacie, że Ubisoft lub Electronic Arts zawaliło kolejną konwersję na blaszaki, ponieważ to konsole generują nieporównywalnie większe przychody, możecie śmiało odpuścić sobie kupowanie tego produktu. Chyba nie lubicie jak plują Wam prosto w twarz, wmawiając iż zaczyna padać deszcz? Żadnych pre-orderów i desperackiego biegania po sklepach w dniu premiery, tylko spokojne czekanie na uczciwe recenzje lub opinie społeczności. Jedyne wymierne straty mogą zmusić gigantów do nabrania pokory, zwłaszcza jeśli będą musieli to wytłumaczyć przed inwestorami :) Doskonałym przykładem siły nacisku wkurzonych graczy jest Batman: Arkham Knight, który został dosłownie zmiażdżony krytyką i producent musiał wycofać niedorobiony produkt ze sklepów. Można? Jak widać można, wystarczy tylko odrobina zdroworozsądkowego myślenia i żelazna konsekwencja w piętnowaniu chałturników. Poza tym, płacąc kilkaset złotych za produkt nie oczekuję lecz wymagam najwyższej jakości, bez względu czy moja platforma generuje 1% albo 100% dochodu firmy Ubisoft, Electronic Arts czy jakiejkolwiek innej. Nie podoba się? Nie opłaca się? W takim razie żegnam. Przynajmniej statystyki nareszcie będą zgodne z rzeczywistością.

Bez obaw - jest bardzo mało prawdopodobne, żeby jakikolwiek duży wydawca dobrowolnie zrezygnował z rynku pecetowego, skoro musiałby się pożegnać z milionami dolarów czystego zysku. Nawet jeśli dochody ze sprzedaży gier komputerowych byłyby zdecydowanie niższe od dotychczasowych, wciąż będzie to całkiem opłacalny biznes. Och zapomniałem dodać - rynek pc umiera odkąd pamiętam - najpierw miała go zniszczyć Amiga, potem coraz nowocześniejsze konsole Segi, Sony, Microsoftu i Nintendo. Zapowiadali to wydawcy, programiści, wizjonerzy branży. Różnie bywało na przestrzeni ostatniej dekady, ale dzisiaj tendencja jest wręcz odwrotna, patrząc na premiery typowo konsolowych produkcji m.in.: Mortal Kombat X, Dead or Alive, Metal Gear Solid V, Gears of War, Dead Rising 3, Killer Instincts, Dark Souls II, RYSE itp. Suma summarum mnie powyższe raporty zmobilizowały do jeszcze bardziej bezwzględnego ocenienia gier komputerowych, pomimo iż niektóre firmy już dzisiaj mają ogromny problem z wysłaniem (s)hitów do recenzji, skoro nie otrzymują gwarancji o pozytywnym wydźwięku publikacji. Pewnie myślą, że dobrze prosperująca redakcja nie potrafi zorganizować sobie egzemplarza (sklepy, producenci kart graficznych) albo zwyczajnie kupić gniota...

PS: Dzisiaj wyczytałem, że Ubisoft planuje stworzyć własny park rozrywki... jestem bardzo ciekaw, jak będą wyglądały cenniki w takim miejscu. Może wzorem obecnego modelu biznesowego: przejazd kolejką 10 USD, pasy bezpieczeństwa 2 USD (DLC #1), natomiast kask kolejne 5 USD (DLC #2)? Zastanawia również czy ewentualne niedociągnięcia skutkujące tragicznymi błędami będą czymś powszechnym. W sukces projektu nie wątpię, wszak Ubisoft potrafi zapewnić świetną rozrywkę :)

Źródło: PurePC.pl, DSOGaming
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Sebastian Oktaba
Liczba komentarzy: 80

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.