Recenzja The Elder Scrolls Online - Gdyby Skyrim miał multiplayer
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Dlaczego tak długo czekaliśmy na sieciową odmianę TES?
- 1 - Nie odwaga lecz siekiera, zrobi z Ciebie bohatera
- 2 - Multiplayer... ale kampania prawie jak singlowa
- 3 - Ruszamy na podbój niebezpiecznego świata Tamriel
- 4 - Co The Elder Scrolls Online oferuje graczom? Jakieś babole?
- 5 - Platforma testowa - Gry
- 6 - The Elder Scrolls Online - Galeria screenów
- 7 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Spośród wszystkich komputerowych RPG wydanych na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci, które tworzyły serie namaszczone epicką przygodą w klimatach fantastyki, jedna zajmuje szczególne miejsce w sercach amatorów sandbox'ów. The Elder Scrolls - trzy proste słowa będące synonimem czegoś ekscytującego, gigantycznego i wciągającego na długie godziny wypełnione szukaniem skarbów, szlachtowaniem potworów oraz eksploracją nieznanego świata. Daggerfall, Morrowind, Oblivion i Skyrim wyznaczały standardy pod względem oprawy graficznej, swobody przemieszczania czy rozwoju bohatera. Jednak żadna z dotychczasowych odsłon The Elder Scrolls nie posiadała nawet namiastki trybu wieloosobowego, skupiając się wyłącznie na kampanii dla pojedynczego gracza, chociaż potencjał i elastyczność uniwersum stwarzały takie możliwości. Pierwsze MMO osadzone w Tamriel powstawało niemalże wieczność, przesypiając moment największego zainteresowania płatnymi sieciowymi cRPG, jakich pokaźna grupa w międzyczasie zakończyła swój żywot. Czy szumnie zapowiadane The Elder Scrolls Online będzie w stanie konkurować z World of WarCraft, Guild Wars 2 oraz Neverwinter?
Autor: Sebastian Oktaba
Minęło prawie siedemnaście lat odkąd przypadkowo uruchomiłem Daggerfalla, który pomimo licznych niedoskonałości technicznych, topornego interfejsu oraz wysokich wymagań sprzętowych dosłownie onieśmielał swoim rozmachem. Dłuższa znajomość z przytłaczającym The Elder Scrolls II sprawiła, że natychmiast stałem się wielkim fanem takich produkcji, chociaż głównego wątku fabularnego nigdy nie zdołałem ukończyć. Kompletnie odpłynąłem za sprawą nieograniczonych możliwości eksploracji i setek zadań pobocznych, aczkolwiek swoboda okazała się mieczem obosiecznym, gdyż ostatecznie zaginąłem gdzieś w objęciach dzikiego kontynentu. Potem nie potrafiłem już odnaleźć właściwego szlaku. Nic zresztą dziwnego, skoro przejście z jednego końca planszy na drugi zajmowało... przynajmniej kilka dni sumiennego marszu, zaś obszar odpowiadał rozmiarami rzeczywistemu terytorium Wielkiej Brytanii. Normalny człowiek prędzej czy później musiał zrezygnować z Daggerfalla, inaczej groziło mu odwodnienie i powolne zatracanie kontaktu ze światem zewnętrznym. Ziarno fascynacji zostało jednak z powodzeniem zasianie.
Daggerfall zapadał w pamięci, ale dopiero Morrowind spopularyzował markę i ugruntował pozycję The Elder Scrolls na arenie cRPG, uchodząc w opinii większości entuzjastów gatunku za najlepszą z dotychczasowych odsłon. Pamiętam niedowierzanie po wyjściu na powierzchnię - oprawa audiowizualna robiła piorunujące wrażenie, ciężko doświadczając moją ówczesną kartę graficzną MSI GeForce 4 4200 Ti, którą wybrałem między innymi ze względu na dołączonego do zestawu The Elder Scrolls III. Następny w kolejności Oblivion trochę rozczarował uproszczeniami w mechanice oraz niezbyt imponującą zawartością, ale Skyrim powracał do najlepszych tradycji odbudowując zaufanie do Bethesdy. Zresztą, każde The Elder Scrolls począwszy od Morrowinda znajdowało silne oparcie w modderach, potrafiących naprawić błędy programistów, grafików czy designerów, niejednokrotnie tworząc genialną i wręcz niezbędną zawartość. Wszystkie części The Elder Scrolls oprócz wspólnego uniwersum łączył również brak jakiegokolwiek multiplayera, co recenzowany tytuł będzie próbował z nawiązką nadrobić. Za produkcję tym razem odpowiada nie Bethesda lecz jeden z oddziałów Zenimax, co budzi pewne obawy o uchwycenie klimatu serii.
The Elder Srolls Online jest przedstawicielem MMOcRPG jakich zwyczajnie nie toleruję, ale skuszony perspektywą ciekawej fabuły i kierowany sentymentem postanowiłem spróbować szczęścia. Niestety, pewne czynniki mogą skutecznie hamować entuzjazm mniej zdeterminowanych wielbicieli Tamriel, bowiem The Elder Scrolls Online wymaga opłacania comiesięcznego abonamentu w wysokości około 15 dolarów, chociaż nawet teoretycznie bezpłatnej konkurencji trudno jest przyciągnąć do siebie kapryśnych graczy. Piszę teoretycznie, ponieważ model F2P bardzo często rozwala balans rozgrywki, pośrednio zmuszając do płacenia za mniejsze usługi, dodatki i funkcjonalności. Uiszczając regularną daninę na koncie wydawcy mamy przynajmniej pewność, że otrzymujemy kompletny produkt. Jednak wielu zainteresowanych The Elder Scrolls Online zapowiada, że cierpliwie poczeka na zniesienie abonamentu nie wróżąc takiemu modelowi biznesowemu sukcesu. Czas pokaże jak to będzie...
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 0 - Dlaczego tak długo czekaliśmy na sieciową odmianę TES?
- 1 - Nie odwaga lecz siekiera, zrobi z Ciebie bohatera
- 2 - Multiplayer... ale kampania prawie jak singlowa
- 3 - Ruszamy na podbój niebezpiecznego świata Tamriel
- 4 - Co The Elder Scrolls Online oferuje graczom? Jakieś babole?
- 5 - Platforma testowa - Gry
- 6 - The Elder Scrolls Online - Galeria screenów
- 7 - Podsumowanie, oprawa graficzna i wymagania sprzętowe
Powiązane publikacje

Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
125
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
153
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77
Recenzja STALKER 2: Heart of Chornobyl - Zona ponownie wzywa! Gra jest wciągająca i klimatyczna, ale wymaga kilku poprawek
60