Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk

Ewelina Stój | 03-05-2019 14:00 |

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatykNim przejdę do recenzji Mortal Kombat 11 niech będzie mi dana możliwość złożenia pewnych wyjaśnień. Wirtualne kręgosłupy wyrywałam już w wieku, na który składała się jedna cyfra, co bezsprzecznie mnie skrzywiło na długie lata, ale nie żałuję. Żałuję natomiast, że w pewnym momencie odpuściłam sobie gry takie jak Tekken czy MK, przez co dziś nie mogę dostarczyć Wam w pełni eksperckiego tekstu tak, jak uczyniłabym to będąc z serią na bieżąco. Uznałam, że należy się Wam to sprostowanie, byście mieli świadomość, że poniższy tekst został napisany przez osobę do tego wyznaczoną, protestującą, i której nie pomogły nawet łzy ani też odgrażanie się zastosowaniem wyjątkowo obrzydliwego Fatality. Klamka zapadła: Ewelina pisze o Mortal Kombat. Mogę Wam jednak obiecać, że poniższy tekst jest okupiony weloma godzinami, które wystarczyły, by wyrobić sobie o tytule zdanie. Nawet jeśli będzie ono do czterech liter, to zaserwuję Wam przynajmniej krwiste screeny. A co tam, dużo krwistych screenów.

Mortal Kombat 11 mimo złego, owianego mikrotransakcyjną sławą startu, po kilku aktualizacjach sięga po tytuł króla bijatyk wszech czasów. Widać też, że Jedenastka mocno celuje w turniejową, e-sportową przyszłość.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [1]

Recenzja Mortal Kombat 11 wymaga nieco dłuższego wstępu, niż tylko ten powyższy. Wszystko po to, by móc wyjaśnić kolejną rzecz - rzecz o mikrotransakcjach. O ile najczęściej nie oddaję się lekturze popremierowych rewelacji odnośnie tytułu, który sama będę testować, tak w przypadku MK11 było nieco inaczej. Wszystko dlatego, że chyba nikt nie był w stanie przejść obojętnie wokół newsów krzyczących o tym, jak to mikrotransakcje zabiły tegoroczną odsłonę bijatyki od NetherRealm. Mając więc świadomość, jaki grind i paywall serwuje produkcja, niekoniecznie ucieszyłam się z obowiązku jej recenzowania. Moje ociąganie sie wyszło jednak na coś dobrego...

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [14]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [21]

Otóż deweloperzy znalazłszy się pod lawiną oskarżeń o chciwość, wypuścili z końcem kwietnia aktualizację, która tę niewygodną sytuację poprawia. Na ile? Już teraz mogę napisać, że na dużo. Grind nie jest już patologicznie odczuwalny, a żeby zwyciężać w kolejnych wieżach i generalnie, by awansować, trzeba się teraz po prostu postarać. Poziom wymagań wciąż jest wysoki i niejedna osoba mimo wszystko sięgnie po portfel, by grę sobie ułatwić, ale po aktualizacji rzeczywiście widać różnice - kolejne etapy są już do osiągnięcia przez zwykłego śmiertelnika. Cóż, smród jednak pozostał jak w przypadku innych gier o podobnej historii (np. Need For Speed: Payback), ale przy tym wszystkim cieszy fakt, że głos graczy wciąż coś znaczy.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [2]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [20]

Jak dokładnie naprawiono problem grindu? Po pierwsze po tej kluczowej aktualizacji, każdy gracz dostał sporą sumkę wirtualnych walut (a te są w grze aż trzy) w ramach rekompensaty za "zaistniałą, niekorzystną sytuację". Po drugie, odtąd po stoczonych walkach dostajemy więcej nagród, a także wspomnianej waluty. Oficjalnie ogłaszam więc, że Mortal Kombat 11 nie wymusza już na nas setek godzin (przegrywanych) potyczek, celem zdobycia punktów (monet), za które kupimy sobie ulepszenia, by np. pomijać najtrudniejsze walki, a także by w ogóle mieć szansę w nich wygrywać. Jest łatwiej, choć także na szczęście nie przegięto w drugą stronę, bo Mortal Kombat 11 wciąż pozostaje grą wymagającą, w której liczy się trening i skill, nie zaś ślepe "taplanie się" pomiędzy klawiszami pada z nadzieję na wygraną.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [3]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [19]

Wyjaśniwszy tę kwestię, możemy już przejść do klasycznych elementów recenzji jak omówienie fabuły czy mechaniki, a przede wszystkim do odpowiedzenia sobie na pytanie: czy warto sięgnąć po grę. Zaś po drugiej stronie barykady, to deweloperzy powinni odpowiedzieć sobie na pytanie, czy warto było zaczynać od tak dużego kalibru, by zniechęcić do siebie graczy. A przecież można było bez szaleństw, można było ustawić trudność na taką jak teraz, mogło obyć się bez chciwości... Ciekawi mnie tylko, czy ta chwilowa pazerność ostatecznie przyniesie twórcom więcej zysku czy strat... Ale skończmy filozofowanie, i przejdźmy do konkretów.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [4]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [18]

Najnowszy Mortal Kombat to trzecia już część "nowej trylogii" rozpoczętej podczas premiery Mortal Kombat z 2011 roku. Dostajemy wiec historię, będącą bezpośrednią kontynuacją wydarzeń z Mortal Kombat X. Te najwyraźniej nie spodobały się matce Shinnoka, który został pokonany przez Sonyę Blade, a którego porażka przyczyniła się do kolejnych, nieoczekiwanych incydentów wpływających na wszystkie wymiary. Kronika - bo tak na imię nowej antagonistce) postanawia zresetować historię świata i poukładać ją według własnej woli, czyli przede wszystkim pozbywając się ze sceny Raidena.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [5]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [17]

W efekcie tych zabaw z czasem, Kronice udaje się przywołać do teraźniejszości młodsze wersje bieżących bohaterów - dzięki temu w świecie Motral Kombat 11 pojawiają się także i ci wojownicy, który zdołali pożegnać się z życiem w poprzednich odsłonach. Nie oznacza to, że "aktualne wcielenia" bohaterów znikają. Nic z tych rzeczy. Na ekranach zobaczymy więc niekiedy po dwie wersje Liu Kanga, Scorpiona i innych. Brzmi średnio, ale wyszło całkiem klawo. Zwłaszcza wtedy, gdy pojawia się szpakowaty już, stateczny Johnny Cage w towarzystwie swojej młodszej, nieokiełznanej kopii, którą trzeba nieustannie strofować.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [6]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [16]

Część fabularna Mortal Kombat 11 to tak naprawdę 5 godzin zabawy oferowane przez jeden z trybów o - a jakże - nazwie Fabuła. Można by rzec, że naszej jako gracza walki, jest tu jak na lekarstwo (może z 10% tego czasu?). Pozostały czas to niemal jeden wielki przerywnik filmowy. Początkowo miałam nawet myśli typu "i co ja mam tu robić? Film oglądać?", ale później, jako że ta nieco głupkowata, płaskawa historia mnie wciągnęła, to dałam ponieść się fantazji i akcji, którą przygotowali dla mnie twórcy. No i właśnie - fabuła. Jaka jest?

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [7]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [15]

Niczym fabuła filmu klasy B, niemniej wciąż potrafi cieszyć. Owszem, jest głupkowata, ale inaczej chyba trudno byłoby wkomponować tu jakiekolwiek działania ze strony gracza. Otóż co 4 minuty siłą rzeczy gra musi dopuścić nas do sterów, to znaczy pozwolić, abyśmy sprali komuś dupsko. Wobec tego fabuła wymaga idiotyzmów w stylu:
- To ja mam rację! - Raiden.
- Nie! To ja mam rację! - Liu Kang.
Tu spuszczamy Kangowi łomot, po czym ten wstaje i mówi:
- Stary, miałeś racje.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [8]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [13]

I choć przyznam, że nowa antagonistka - wspomniana już Kronika - zupełnie do mnie nie przemówiła, a wręcz była odpychająca, a fabuła trzyma się kupy gorzej, niż w niejednym odcinku "Trudnych Spraw", to wciąż ogląda się to bardzo przyjemnie. Zwłaszcza gdy jesteśmy świadkami rozmów młodej i starszej wersji Johnny'ego Cage. Tak jak mówię: humor raczej prosty(acki), ale cieszy. Bardzo duży plus należy się także udźwiękowieniu. Zarówno voice acting, jak i tło podczas walk / cutscenek został zrealizowany naprawdę świetnie. Nie ma tu sztuczności w wypowiedziach (no, ze dwie słabsze postaci by się znalazły), a wszelkie odgłosy jak i soundtrack brzmią mocno basowo potęgując wrażenia płynące przede wszystkim z walk - wszystkie łupnie i skowyty niezmiernie cieszą uszy wszelkich maści zwyrodnialców. A przynajmniej cieszyły mnie.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [9]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [12]

To, co jednak przerasta o głowę (a nawet o trzy) historię w MK11 to - właśnie wespół z udźwiękowieniem - strona graficzna. Grafikom należą się nie lada oklaski za opatrzenie postaci nie tylko płynnymi, naturalnymi ruchami, ale także równie dobrze rozbudowaną mimiką. Uśmieszki, oczy pełne pogardy, obrzydzenie, rozpacz - to wszystko doskonale emanuje z twarzy poszczególnych bohaterów. Zarówno podczas cutscenek, jak i podczas walk (a właściwie to podczas przerywników z Fatality czy Fatal Blow. Od otoczki fabularno-audio-wizualnej przejdźmy jednak już do czegoś, na co z pewnością czekają ci gracze, którzy w Mortal Kombat grają nie tylko dla rozrywki z kumplami przy browarze, ale także dla - jak to się dzisiaj mówi - skilla.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [10]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [11]

Otóż ten skill, a właściwie potrzeba ciągłego jego podnoszenia to element mocno zauważalny nie tylko podczas mordobić w Wieżach czy to czasowych czy tradycyjnych. Już bowiem w trybie fabularnym, gdzie przecież niewiele facjat przyjdzie nam obić, czuć doskonale, że w MK11 nie ma mowy o beztroskim molestowaniu przycisków pada licząc na to, że a nóż uda się wygrać. Nie. Mortal Kombat 11 to odsłona mocno skillowa, mocno nastawiona na turnieje - widać, że twórcy mają tu większe plany pod kątem e-sportu, niż tylko chęć dawania kanapowej rozrywki. Mówiąc dosadnie - walki w Motral Kombat 11 są jeszcze bardziej dynamiczne niż dotąd, a sama gra nie wybacza nawet najmniejszych błędów. Ba, jeśli wejdziecie wystarczająco głęboko w sekcję ustawień przekonacie się, ile opcji dedykowanych e-sportowi tam ukryto.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [22]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [23]

Przejdźmy teraz do kwestii walk. Co zasługuje tu na opisanie? Gra umożliwia nam teraz np. korzystanie z elementów otoczenia. Co to znaczy? Że będąc blisko takiej np. beczki pełnej rozżarzonych kłód drewna, możemy nią cisnąć w przeciwnika, zadając mu całkiem spore obrażenia. Zrezygnowano z kombosów x-ray (nie całkowicie, ale zdarzają się teraz stosunkowo rzadko), wprowadzono zaś Fatal Blow czyli spektakularny cios, który możemy zadać jedynie wtedy, gdy mamy pasek życia mniejszy niż 35%. Fatal Blow to mocarne uderzenie, które niekiedy odwraca bieg walki, a jest przy tym bardzo prosty w zaaranżowaniu (kombinacja dwóch klawiszy / przycisków). Prócz tradycyjnego Fatality mamy jeszcze kombinacje wywołującą Mercy. Oznacza to, że zamiast wykonać Fatality i zwalić przeciwnika z nóg, możemy okazać mu łaskę i przywrócić go do walki z około 20% życia.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [24]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [25]

Spektakularność walk? Cóż, no jest. Jest. Zwłaszcza dlatego, że postaci są bezbłędnie, w najmniejszych szczegółach dopracowane, podobnie jak tła - areny. Kombosy, custscenki podczas walk - to wszystko dopielęgnowano, wypolerowano na wysoki połysk, toteż aż szkoda, że zdecydowano się na zablokowanie klatkażu (tak, legendarne słowo) na poziomie 60 fpsów podczas walk i 30 fpsów podczas przerywników filmowych. Już widzę, jak gały wypadają mi z orbit niczym po spotkaniu z "wiecznie naładowanym" Sub Zero, gdy uruchamiam tytuł na monitorze obsługującym częstotliwość odświeżania 144 Hz. Tyle dobrze, że jeden z fanów przygotował już mod, podnoszący ilość klatek w przerywnikach do 60.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [26]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [27]

Piszę o tym, bo chociaż jestem od urodzenia przyślepawa to i tak bezsprzecznie widzę różnicę między graniem w 30, 60 czy ponad 60 klatkach, a te wspomniane poziomy czasami generowały chwilowy brak płynności, której jednak chciałabym w pełni uświadczyć (mowa o zmianach trybu z wideo na walkę). Nadmienię jeszcze, że bawiąc się na zestawie CPU i5-6400, GPU Asus GeForce GTX 1080 ROG STRIX 8GB i 8GB pamięci RAM, wbudowany w grę benchmark wybrał dla mnie maksymalne ustawienia graficzne, przy których wspomniane 30 i 60 klatek utrzymywało się wzorowo. Ale nie sama jakość grafiki czy płynność wpływa na pozytywny odbiór walk. Dlatego więc o spektakularności napisałam, że po prostu jest. Ale bez szału panowie i panie, bez szału...

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [28]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [29]

Walki ostatecznie nie wywarły bowiem na mnie wrażenia i nie sprawiły, że na twarzy zagościł uśmiech sadysty. Wydaje się, że Fatality i generalnie wszystkie "konkretniejsze" ruchy zostały mocno ugrzecznione w porównaniu do poprzednich części. Z jednej strony zastanawiam się, czy to może moje subiektywne odczucie, jako że gaming już zdołał mnie zdrowo "uzwyrodnialczyć" i niewiele mnie ziębi, grzeje, szokuje... Z drugiej jednak strony mam wrażenie, że mając już 7 lat wraz z koleżankami na osiedlu robiłyśmy sobie wzajemnie lepsze audiowizualnie Fatality kłócąc się o to, czyją bazą będą te krzaki (ach te targanie za warkocz twarzą po kamienistym asfalcie...).

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [30]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [31]

Ale już tak całkiem serio - Mortal Kombat 11 mocno ugrzeczniono. Nie mi wnikać po co, ale tak się właśnie stało. Panowie zauważą też z pewnością, że choć damskim wojowniczkom nie poskąpiono przyjemnych dla oka krągłości, to wydają się one niekiedy ubrane bardziej niż dotąd (a już na pewno bardziej, niż to potrzebne). Jakby nagle nadeszła przeszywająca na wskroś zima... Przy czym panowie wciąż latają z gołymi klatami. Ale chyba bym upadła na głowę, gdybym miała na to narzekać. Oderwijmy jednak wzrok od gołych klat (i owłosionych jak w przypadku Kano) i zwróćmy go jeszcze w kierunku poszczególnych trybów, innych niż Fabuła.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [32]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [33]

Co więc godnego uwagi? Klasyczne Wieże, których ukończenie każdą postacią daje dodatkowy wzgląd w historię tej postaci (inny monolog końcowy); Czasowe Wieże, które jak sama nazwa wskazuje, co jakiś czas zmieniają swoją konstrukcję wojowników, i w których nie ustawimy poziomu trudności (są więc relatywnie trudne), czy też Walki SI. Ten ostatni tryb jest dość ciekawy. Pozwala bowiem na wybranie swojej trzyosobowej drużyny, która będzie walczyła z drużynami innych realnych graczy. Ofensywnie gdy sami popchniemy ją do walki oraz defensywnie, podczas naszej nieobecności w grze. No i mamy jeszcze tradycyjne zmagania 1vs1 z komputerem jak i po sieci. Warto wiedzieć, że grając sieciowo, możemy uruchomić także tryb stricte turniejowy.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [34]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [35]

No i nie zapomnijmy o trybie Krypta. To właśnie na tej mapce, jesteśmy w stanie w prostszy bądź trudniejszy sposób zdobywać ulepszenia, skórki czy modyfikatory walki, których następnie użyjemy podczas zmagań na całej wieży bądź podczas pojedynczego starcia. Po krypcie "szlajamy się" w widoku TPP, otwieramy skrzynie (za wirtualną mamonę oczywiście), rozwiązujemy pomniejsze zagadki i generalnie mówiąc, jest to taki nasz spichlerz, gdzie wymieniamy to, co zarobiliśmy podczas walk, na kolejne rzeczy, ułatwiające przyszłe walki. Szczerze? Jest bo jest - dla mnie Krypta to jednak nic specjalnego, nie ma się nad czym podniecać. No dobra, muszę to napisać - podśmierduje mi jakimś battle royalem. Pewnie to te wszędobylskie, błyszczące niczym psu wiadomo co, skrzynki.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [36]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [37]

Podsumowanie recenzji Mortal Kombat 11 będzie raczej proste, ale przy tym dla wielu być może bolesne. Po pierwsze nie jest to tytuł AAA dla wszystkich. Ot, wchodzę do sklepu, widzę fajną grę, kupuję i jestem w siódmym niebie. Co to, to nie. Po wielu godzinach spędzonych z tytułem wyraźnie widać, że budowa produktu (mnóstwo dopracowanych samouczków, czy tryb Fabuła także będący jakby samouczkiem przed dalszą zabawą) wskazuje na turniejową przyszłość produkcji. Skillowy charakter grania, tabele, e-sportowe wykresy - to wszystko zmienia dotychczas znany nam, raczej kanapowy charakter bijatyki.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [38]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [39]

Fanom serii nie będzie to jednak raczej przeszkadzało - myślę, że wręcz przeciwnie, bo dzięki temu gra zrobiła się dużo bardziej dynamiczna. Ale ktoś, kto kiedyś tam zagrywał się np. w Tekkenie, nie od razu odnajdzie się w "jedenastkownych realiach". Po drugie, mimo kwestii relatywnie niskiego (subiektywnie rzecz biorąc naturalnie) klatkażu, MK11 to uczta dla oczu i uszu. To ona ratuje raczej przeciętną fabułę. Chociaż, jakby zdecydować się na mniejsze czepialstwo - fabuła w bijatyce to i tak niezły wyczyn, zwłaszcza że większość osób kupi tytuł dla innych niż Fabuła trybów.

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [40]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [41]

Na koniec chciałabym podzielić się z Wami jeszcze jedną rzeczą: chyba dobrze wiecie, jak rozbieżne głosy dotyczące niniejszej gry płyną z ust graczy oraz recenzentów. Na tę chwilę serwis Metacritic wciąż wskazuje na 83/100 punkty od recenzentów oraz 2,7/10 od graczy. Tu i ówdzie pojawiły się głosy o kupowaniu redakcji, a nawet jeśli nie tak nawet ostro, to o dostarczaniu do recenzji kopii pozbawionych przymusu grindu i mikrotransakcji. Do PurePC trafiła kopia standardowa, dlatego też odetchnęłam z ulgą - mogłam przyjrzeć się tytułowi tak, jak gracz nie zaś jak uprzywilejowany recenzent. W czasie zbiegła się jednak dodatkowo aktualizacja, która mocno przyhamowała paywall, toteż uważam tę recenzję w pewnym sensie za "wyjątkową". Dlaczego?

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [42]

Recenzja Mortal Kombat 11: O tym, jak prawie zabito króla bijatyk [43]

Bo pisząc ją już po stosownych "naprawach" gry ze strony twórców, mogę wyciągnąć wnioski, których w swych recenzjach nie mogli wyciągnąć redaktorzy z konkurencyjnych portali, spiesząc się z tekstem "na czas". A wniosek jest następujący: Mortal Kombat 11 to bardzo, ale to bardzo dobra odsłona. Z potknięciami naturalnie, ale z bawiącą fabułą, ze świetną stroną audio-wizualną, z wymagającymi potyczkami, przyjemną mechaniką oraz wieloma ciekawymi trybami, wyzwaniami itd. Jasne, nie każdemu spodoba się "przystrajanie" wojowników w zdobyte itemy czy wbudowany sklep gdzie możemy wydawać prawdziwą forsę, ale zawsze możemy sobie darować zabawę w dom mody, skupiając się raczej na odblokowywaniu nowych ruchów, Fatality czy scenek wejściowych. Zwłaszcza, że po stosownych aktualizacjach nie graniczy to już z cudem.

Mortal Kombat 11 (PC)
Cena: ~230 zł

Mortal Kombat 11 (PC)
  • Dość prosta fabuła, którą łatwo można jednak "łyknąć"
  • Humor - niewyrafinowany, ale także cieszy
  • Doskonała oprawa audiowizualna - szczegóły grafiki, voice-acting
  • Mocne nastawienie na turniejowość, ćwiczenie skilla
  • Wykorzystywanie w walce elementów otoczenia
  • Sporo trybów do zabawy
  • Wysoki poziom trudności
  • Ostatecznie poprawiono newralgiczną kwestię paywallu...
  • ... Ale smród mikrotransakcji pozostał
  • Krótki tryb fabularny, z niewielką ilością gameplay'u
  • Zadawane ciosy jakieś takie średnio szokujące
  • Zablokowany klatkaż na 60 w grze i 30 pfsów w filmach

Grę do testów dostarczyła firma:

Mortal Kombat 11 (PC)

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 30

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.