Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones

Szymon Góraj | 06-12-2024 01:00 |

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze JonesKlasyczne filmy z Harrisonem Fordem, w których gwiazdor wciela się w wyjątkowo wszechstronnego archeologa z charakterystycznym kapeluszem oraz biczem w ekwipunku i przy akompaniamencie muzyki Johna Williamsa chroni kolejne zabytki, to potężny ładunek nostalgii. Dla wielu z nas jeden z niezastąpionych obrazów z dzieciństwa. Sam pamiętam, gdy raz za razem oglądałem Poszukiwaczy Zaginionej Arki czy Ostatnią krucjatę - ba, do dziś regularnie do nich wracam. Dlatego premiera nowej gry MachineGames automatycznie ma dla mnie niemałe znaczenie, choć podchodziłem do niej z pewnymi obawami. Kilka dni temu w moje ręce nareszcie dostało się The Great Circle i teraz mogę wreszcie rozpisać końcowe wnioski.

Autor: Szymon Góraj

Szwedzki zespół MachineGames wszedł do branży z przytupem. Natychmiast rzucili się na reboot zasłużonego klasyka i trzeba przyznać, że wyszli z tej próby perfekcyjnie. Po Wolfenstein: The New Order - gdzie toczyliśmy boje w alternatywnej rzeczywistości, w której triumf dzięki zaawansowanej technologii odniosła III Rzesza - pojawił się jego prequel w postaci The Old Blood, tak samo chwalony za pomysłowe misje czy świetne ujęcie sylwetki legendarnego Blazkowicza. Wolfenstein: The New Colossus był jeszcze większym szaleństwem formy, porównywalnym chyba już tylko z rozbuchanym kinem spod znaku "Bękartów wojny" Tarantino, choć nie został już przyjęty z aż takim entuzjazmem. Potem mieliśmy już straszliwy zjazd formy: Wolfenstein: Youngblood z irytującymi córkami Blazkowicza w rolach głównych, mierną fabułą i chybionym stylem rozgrywki, co psuje ogólny obraz wskrzeszonej serii.

Niezależnie od tego, czy ktoś jest fanem Indiany Jonesa, czy nie, premiera gry MachineGames jest jednym z największych wydarzeń grudnia. Sprawdzamy, czy warto na nią w ogóle zwrócić uwagę.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Wymagania sprzętowe Indiana Jones and the Great Circle PC. Wymagane karty graficzne ze sprzętową akceleracją Ray Tracingu

Studio założone w Uppsali od swoich początków cechowało się nie lada smykałką do tworzenia efektownych, hollywoodzkich kadrów. Stąd też zaangażowanie ich do tworzenia historii Indiany Jonesa nie powinno specjalnie dziwić. Oczywiście i tak mówimy o sporej zmianie podejścia. Jakkolwiek i w Wolfku, i w Indianie ostatecznie walczymy z przedstawicielami III Rzeszy, przejawia się to w zupełnie inny sposób. Kto choć kojarzy filmową trylogię z Harrisonem Fordem, ten już częściowo jest wprowadzony do nastroju, jaki dominuje w The Great Circle. Szczególny nacisk należy w tym miejscu położyć na Poszukiwaczy Zaginionej Arki, jako że gra MachineGames ma miejsce dokładnie po pierwszej odsłonie trylogii (tak, mam świadomość, że później dorobili parę części, ale osobiście pozwalam sobie określać je jako odpowiedniki fan fiction). Mamy zatem ważne fabularne odniesienia do Marion Ravenhood, pojawia się Marcus Brody, a nasz tytułowy bohater nie ma za dużo czasu na pozbieranie się po ostatniej przygodzie. Do tego co rusz pobrzmiewają dobrze znane z owych klasyków motywy.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Indiana Jones i Wielki Krąg za darmo w promocji przy zakupie wybranych kart graficznych NVIDIA z serii GeForce RTX 4000

Indiana Jones and The Great Circle siłą rzeczy stara się zatem wyciskać jak najwięcej z formuły wypracowanej dekady temu. Sama intryga również do tego mocno nawiązuje. Zaczyna się od nocnego włamania do Marshall College, w którym wykłada Indy. Ten ostatni zdążył co prawda dotrzeć w porę na miejsce, ale został boleśnie znokautowany, w efekcie czego skradziono bardzo cenny artefakt. Generuje to gotowego MacGuffina, prowadzącego nas przez wstępną część fabuły - bo w końcu światowej sławy archeolog za nic nie dopuści, by takowy proceder uszedł złodziejowi płazem. Nie chcę zagłębiać się w szczegóły historii - bo i nie ona jest tutaj priorytetem - ale ogółem trzyma jako taki poziom. Na pewno nie jest gorsza od tej w, dajmy na to, Świątyni zagłady. Tak samo jak postacie z antagonistą na czele. Emmerich Voss, faszystowski archeolog, jest dość prostolinijnym antagonistą, ale wystarczająco wyrazistym, by wpisywać się w klucz. Trochę na doczepkę jest z kolei Gina, obdarzona charyzmą rozmiarów ziarnka grochu dziennikarka będąca towarzyszką Indiany. Pomimo usilnych prób scenarzystów jej obecność jest zazwyczaj zbędna, chemia z głównym bohaterem prawie nie istnieje, a ich wspólne dialogi mało porywające. Choć nad budżetową grafiką jeszcze się potem popastwię, raczej nie szczędzono zasobów na aktorów głosowych, bo wykonali minimum porządną robotę. Wyróżnienie specjalne dla Troya Bakera, który podołał trudnemu zadaniu zastąpienia Harrisona Forda. Wielkiej różnicy nie słychać, w zasadzie dałoby się uwierzyć, że to odmłodzony gwiazdor we własnej osobie. Szkoda, że nikt nie wpadł na to, żeby móc ustawić kinową wersję gry z napisami. Osobiście nie miałem wielkiego problemu ze zmianą języka gry z poziomu Steama, ale wielu osobom będzie to przeszkadzało. Równolegle pracujący nad tekstem porównującym grafikę na poszczególnych platformach Damian już mi pisał, że na Xbox również wymuszają polski dubbing (PS. Dopisek od Damiana - w przypadku konsol Xbox Series, aby zagrać w angielskiej wersji językowej, konieczna jest zmiana języka konsoli na angielski; skutkiem ubocznym jest to, że gramy również z angielskimi napisami - nie ma obecnie opcji gry z oryginalnymi głosami oraz polskimi napisami).

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Ale przejdźmy może do najważniejszej sekcji - czyli omówienia rozgrywki. A sytuacja nie jest bynajmniej jednoznaczna. Pierwsze godziny przeszły mi stosunkowo szybko i relaksująco. Zapewne swój udział miał w tym krótki prolog - nie będę wchodził w szczegóły, ale twórcy znaleźli niezły pretekst do poczęstowania nas sekwencją żywcem wziętą z jednego z filmów. Następnie mamy wspomnianą krótką wizytę na uczelni, a dalej lądujemy w Watykanie. I dopiero Stolica Apostolska stanowi właściwy start, bo uruchamia wszelkie najważniejsze mechaniki, jakie będą rozwijane aż do finalnych rozdziałów. Jednocześnie nakreślają największe różnice pomiędzy tym a poprzednimi projektami Szwedów. Choć częściowo pozostajemy przy pierwszoosobowej perspektywie (o czym nieco więcej później), The Great Circle jest w ogromnym zakresie półotwartym światem, a z masowego koszenia kolejnych wrogów Blazkowiczem przechodzimy do metodycznego badania danego obszaru i sprytnych wybiegów - a przynajmniej w teorii.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Od pierwszych chwil eksplorowania uliczek Watykanu będziemy przyzwyczajani do stałej konieczności pilnowania się, aby nie wpaść w sidła przeciwnika (czyli faszystów bądź kolaborujących z nimi osobników). Ulice są patrolowane, główne ośrodki administracyjne skorumpowane - ot, szara rzeczywistość 1937 roku, gdy straszliwe mocarstwo zaczęło coraz bardziej zagrażać światu. Strój Indy'ego aż nazbyt go zdradza, więc każdy byle strażnik będzie gotów do strzelania bez rozkazu. I tutaj dość szybko przedstawione nam zostaje istotne narzędzie prowadzące do celu: przebranie. Przykładowo, w ramach misji głównej zostaje nam przekazany strój księdza, pozwalający wtopić się w tłum. Od razu odnotowujemy, że cała ta maskarada może przypominać motyw okularów Supermana: ta sama twarz Jonesa w cudzych fatałaszkach nie zostaje uznana za wrogą, lecz jego własne ciuchy są rozpoznawane natychmiast. Nie tyczy się to każdych okoliczności, występują bowiem jednostki (na ogół dowódcy oddziałów), które rozpoznają, że nie jesteśmy z ich drużyny, jeżeli zbyt długo będziemy obok nich stali. To niezłe utrudnienie, docelowo niepozwalające nam przysypiać podczas "spacerów". W większych lokacjach możemy także na własną rękę odnaleźć jeszcze jedno przebranie wprowadzające bez oporu do konkretnych obszarów (bywa, że stanowi to nawet wymóg konieczny, aby móc nie tyle ukończyć, co w ogóle rozpocząć daną aktywność poboczną).

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Ciągłe działanie w konspiracji automatycznie skłania do poszukiwania nowych ścieżek. A ten element MachineGames ogarnęło całkiem porządnie. Level design większości lokacji robi niezłe wrażenie, naprawdę jest za czym się rozglądać, bo w każdym kącie znajdzie się czy to artefakt do odnalezienia, czy istotne surowce albo niewielki quest. Watykan to nie tylko pierwsza większa "piaskownica", ale także miejsce, w którym twórcy mogli trochę się popisać. Misterna plątanina uliczek, wnętrza pałaców, przez które można dostać się tak górą, jak i dołem - możliwości powinny nas raczej zadowolić. Nie zawsze jest aż tak różnorodnie, ale wynika to bardziej ze specyfiki miejsc - trudno wszak oczekiwać od takiej Gizy równie eklektycznej formuły. Bardzo dobrze wypadają również wszelkiej maści grobowce, które aż chce się sprawdzać. Ogólnie rzecz biorąc, nie mam większych uwag - tak jak zresztą się spodziewałem, bo deweloperzy już lata wcześniej udowadniali w swoich FPS-ach, że potrafią tworzyć wiarygodne środowisko, a w przypadku Indiany mieli jeszcze wyjątkowe pole do popisu.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Chłonąc wyżej wymienione zalety rozwiązań doświadczonych już twórców nowych Wolfensteinów nie mogłem jednak równocześnie przeoczyć pewnych problemów. Nade wszystko rzucają się w oczy sztywne schematy. Lokacje dzielą się na takie, w których czekają nas dość prostolinijne fabularne sekwencje, i bardziej otwarte, wypełnione aktywnościami. Sęk w tym, że te ostatnie posiadają bardzo ograniczony zestaw aktywności, chwilami wręcz przywodzący na myśl jakąś minigrę Ubisoftu. Na horyzoncie pojawia się wtedy jakiś zwyczajowy niewielki hub z naczelnym zleceniodawcą obszaru, łączącym nas z zadaniem głównym, czasem też i paroma side questami. Obowiązkowo pojawia się kluczowy przedmiot do kupienia (np. w aparat fotograficzny w Watykanie), jacyś tam generyczni sprzedawcy i tak dalej. O ile z początku się w to naprawdę wciągnąłem, na godzinę czy dwie zapominając wręcz o wątku głównym - zwłaszcza, że trafiłem na kilka niebanalnych zleceń - o tyle z czasem zapał nieco opadał i w grę zaczęło wchodzić znużenie powtarzalnością. Na domiar wszystkiego, ogromna część zdobywanych artefaktów czy innych znajdziek nie prowadzi do żadnej innej premii poza znajdywaniem samym w sobie. No nie da się na dłuższą metę usprawiedliwiać tego paroma ciekawostkami tudzież słynną frazą bohatera "That belongs in a museum", gdy dochodzisz do momentu, że czujesz się tak, jakbyś po raz dziesiąty szukał tego samego, tylko z inną nazwą.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Progresja opiera się na zdobywaniu swoistych punktów doświadczenia - za wykonane questy, znalezione przedmioty, ukończone zagadki, a nawet wykonanie zdjęć za pomocą uprzednio wspomnianego aparatu - szybko znalezioną i z miejsca nieodłączną część ekwipunku Indy'ego. Służy jako pomoc w zadaniach, czasem nawet podpowiedź do zagadki. Ale od razu zaznaczam, nie awansujemy na kolejne poziomy - doświadczenie można wymieniać na zdolności nabywane poprzez specjalne podręczniki, znajdywane w trakcie eksploracji tudzież u wybranych sprzedawców (tak, mamy również pieniądze i ograniczony handel). To dodatkowe usprawnienia takie jak poprawienie walki wręcz - (szczególnie pomocne na pięściarskich turniejach), obniżenie poziomu zniszczalności przedmiotów, a nawet swoiste "drugie życie" po pierwszym znokautowaniu. Zbieranie odpowiednich przedmiotów da nam też opcję powiększenia paska zdrowia lub staminy. Nie uważam ich za nieodzowne atuty w grze, aczkolwiek na tych najwyższych poziomach trudności mogą być pomocne i uratować przed koniecznością wracania do poprzedniego punktu kontrolnego po otrzymaniu niespodziewanego krytycznego trafienia.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

I tak płynnie przechodzimy do rzeczonego poziomu trudności. MachineGames wyraźnie bardzo się starało, żeby ich gra była przyjazna nawet dla najbardziej niedzielnych graczy. I wydaje się, że w pewnych miejscach nawet przedobrzyli. Występują dwie wersje poziomu trudności. Pierwsza dotyczy walk z wrogiem (łatwy, umiarkowany, trudny, bardzo trudny). I tutaj dostrzegam pewien dysonans przy tworzeniu. Z jednej strony niezgorzej przemyślano improwizowany system walki. Indiana nie jest typowym wojownikiem, opierając się raczej na sprycie i wykorzystywaniu dogodnych okazji do ataku, więc może wroga ostrzeliwać ze zdobycznej broni, bić go pałką, łopatą, a nawet... gitarą (drobny ukłon w kierunku fanów: uderzenia pięścią wydają ten sam dźwięk, co w filmach. Kto wie, ten wie). Ale nie może gromadzić oporządzenia, naboje są ograniczone, a każdy większy przedmiot jest upuszczany przy podjęciu jakiejś zręcznościowej akcji. Ma to powstrzymać nas od stworzenia maszyny do zabijania, która zamiast przemykać obok wroga, ewentualnie atakować z zaskoczenia, bez mrugnięcia okiem zmiata całe posterunki w stylu Nathana Drake'a. Kłopot w tym, że na sporej części poziomów trudności prawie każda konfrontacja jest na spokojnie do wygrania w otwartym boju - w szczególności jeśli będziemy używać słynnego bicza Jonesa, co najmniej wybijającego z rytmu przeciwnika. Dopiero na poziomie bardzo trudnym musimy naprawdę uważać na wrogie ataki, bo niektóre ubiją nas natychmiast, co zwiększa sensowność elementów skradankowych i sprawia, że zaczniemy doceniać łapane po drodze leczące opatrunki czy wzmacniające nas jedzenie. Pomijam już fakt, że sztuczna inteligencja faszystów jest bardzo łatwa do oszukania. Nie dotyka ona dna na poziomie Star Wars Outlaws, ale np. strażnicy prędko o nas zapominają. Ponadto mam także nadzieję, że bugi z naprędce wrzuconego finałowego aktu zostaną naprawione na premierę, bo teraz zdecydowanie zbyt często musiałem wczytywać poprzedni punkt kontrolny.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Drugi dopasowywany miernik tyczy się już eksplorowania. Na łatwym wszystko widać jak na dłoni i nie trzeba się zbytnio kłopotać w trakcie szukania drogi do celu, a umiarkowany pozostawia konkretne przeszkody ukryte (niektóre detale da się jeszcze indywidualnie wypoziomować).  Wyzwania jednak brak w obu przypadkach. Fani przygodówek mogą się rozczarować promowanymi przez twórców zagadkami - od rozwiązywania szyfrów, aż po konkretne kombinacje w grobowcach. Choć przyjemnie nawiązują do filmowego dziedzictwa, w większości są aż nazbyt proste - do tego zdarza się, że jakiś nasz towarzysz postanawia głośno wskazać rozwiązanie... Na plus mogę na pewno zaliczyć dziennik archeologa. Możliwość zaglądania do niego w czasie rzeczywistym i śledzenia dodawanych na bieżąco notatek to bardzo immersyjna opcja, nawet jeśli nie wszystkie wspominane wcześniej generyczne zlecenia czy przedmioty do wyszukania miałem ochotę śledzić. Zręcznościowe sekwencje to typowe wspinaczki po skalnych półkach czy budowlach, skakanie i ucieczka przed przeszkodami - z urozmaicającym całość regularnym używaniem wspierającego bicza. W wielu sytuacjach kamera zmienia się tymczasowo na trzecią osobę i cóż, w takich chwilach dochodzi do mnie, że wolałbym, by tak zostało. Nie rozumiem, czemu MachineGames uparło się na domyślnym widoku FPP, którego nie uważam za tragedię, ale od czasu do czasu psuje mi on eksplorację, zwłaszcza przy mieszaniu perspektyw i dosyć sztywnym prowadzeniu postaci.

Indiana Jones and The Great Circle jest grą w najlepszym razie niezłą. Jeżeli chodzi o tytuły MachineGames, plasuje się niemalże idealne pośrodku stawki. Ma sporo zalet, ale przywary niemalże je balansują, więc przed ograniem każdy powinien przeanalizować, co jest dla niego najistotniejsze.

Recenzja Indiana Jones and The Great Circle - słynny archeolog ponownie w trasie. Ocena dostateczna, doktorze Jones [nc1]

Ostatecznie na pewno nie mogę powiedzieć, że bawiłem się źle. Z racji tego, że wychowałem się na starszych filmach z Indianą, gra miała mocne pole position - które w pewnych miejscach wykorzystała wzorowo, w innych je bezsensownie zmarnowała. Czuć klasyczny nastrój, wchodzący w rolę Forda Troy Baker ponownie pokazuje na co go stać, a wybrane side questy bądź partie głównej misji mogą usatysfakcjonować. Ale z drugiej strony The Great Circle cierpi na wiele bolączek. Ograniczenia budżetowe widać jak na dłoni, do tego garść albo nie do końca przemyślanych rozwiązań (perspektywa), albo ograniczonych pomysłów na semi-open world. Sam wątek główny dałoby się zapewne ukończyć w jakieś 10-12 godzin. Jako że spędziłem dużą ilość czasu na wykonywaniu innych zadań, lekko przekroczyłem 20. Od razu mówię, że nigdy w życiu nie wydałbym na The Great Circle 300 złotych, natomiast jeżeli jesteś fanem uniwersum i masz ochotę na odmóżdżającą rozrywkę w ulubionych klimatach, możesz ogarnąć sobie to w Game Passie. Wielokrotnie niższy koszt i wiele "kół ratunkowych" w postaci innych ofert w abonamencie. W innym przypadku można bez ryzyka olać temat i powrócić do któregoś Tomb Raidera, czy Uncharted. Bo niestety równorzędnej alternatywy tutaj nie znajdziecie.

Indiana Jones and The Great Circle
Cena: 299 zł

Indiana Jones and The Great Circle
  • Kilka pomysłów w systemie walki
  • Motyw dziennika zdaje egzamin
  • Czuć klimat klasycznych filmów
  • Charakterystyczny soundtrack
  • Świetny Troy Baker jako Indy
  • Kilka godnych uwagi postaci
  • Całkiem porządny złoczyńca
  • Wiele wciągających questów
  • Kilka ładnych krajobrazów
  • Eksploracja grobowców
  • Kilka etapów, w tym ostatni akt gry, technicznie do poprawy
  • Najbardziej otwarte lokacje z czasem nużą aktywnościami
  • Niewspółmierne do oprawy wymagania sprzętowe
  • Nie do końca udane eksperymenty z perspektywą
  • Zagadki mogą rozczarować fanów przygodówek
  • Tak sobie zbalansowany poziom trudności
  • Grafika poniżej zadowalającego poziomu
  • Średnia towarzyszka głównego bohatera
  • Ograniczone opcję zmiany języka
Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 148

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.