Recenzja Microsoft Flight Simulator 2020 - świat w zasięgu skrzydeł
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Halo? Wieża kontroli lotów? Komputer ma zadyszkę!
- 2 - Prosimy zapiąć pasy, pilot wczoraj trochę popił
- 3 - W osiemdziesiąt godzin dookoła świata
- 4 - Uwaga, będziemy podchodzić do lądowania awaryjnego
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria odlotowych screenów 1
- 7 - Galeria odlotowych screenów 2
- 8 - Microsoft Flight Simulator 2020 - podsumowanie
W osiemdziesiąt godzin dookoła świata
Pierwszy lot jaki wykonałem, był to lot z warszawskiego Okęcia do Barcelony. Kolejny - z Hamburga do Gdańska. Mając za sobą zwiedzanie hiszpańskiej riwiery i polskiego wybrzeża, zapragnąłem poodwiedzać wszystkie bardziej i mniej znane miasta, a także swój szczeciński zakątek. Wybrałem się jeszcze na krótki "urlop" do Karpacza, przeleciałem nad pobliskimi jeziorami, wpadłem z wizytą do spowitej mrokiem Japonii upstrzonej pięknie światłami latarni ulicznych. Potem przyszedł czas na Bałkany, austriackie Alpy, nowojorski Central Park, Sydney o zmroku, piramidy w gorącym słońcu Gizy, lot w Wielkim Kanionie... W zasadzie muszę przyznać, że pomysły zaczęły mi się kończyć po około dziesięciu godzinach nieustannej gry. Wtedy też przyszło pierwsze znużenie. Ale nie znudzenie. Bardziej zmęczenie i chęć odsapnięcia od komputera, niż dalszy, zupełny brak zainteresowania grą. Fakt - nie wątpię, że Microsoft Flight Simulator 2020 nie przypadnie na tyle do gustu każdemu, że spędzi w grze niezliczoną ilość godzin. Biorąc jednak pod uwagę, że w niedługim czasie zaplecze modderskie z pewnością bardzo mocno rozbuduje tę grę, nie wątpię też, że symulator pochłonie wiele osób na setki godzin. Zaznaczam jednak, że wciąż myślę raczej o entuzjastach. Póki co, symulator nie obsługuje też gogli rozszerzonej rzeczywistości, ale gdy obsługa zostanie już zaimplementowana, tytuł może przeżyć swą drugą młodość.
Recenzja The Last of Us: Part II - Arcydzieło na miarę PlayStation 4
Co jeszcze zaobserwowałem podczas pokonywania kolejnych setek kilometrów? Chociażby to, że na czym niższym pułapie się znajdujemy, tym gra bardziej traci w naszych oczach. Kolejne godziny dają nam bowiem jednoznacznie znać, że nie mamy do czynienia z grą, a symulatorem przez duże S. Dlatego też nie uświadczymy tu budynków w wysokiej rozdzielczości (prócz tych tworzonych ręcznie, nie zaś generowanych automatycznie przy wykorzystaniu Bing Maps). Nie uświadczymy też fizyki dotyczącej zderzeń z budynkami, drzewami, czy nawet z wodą. Wpadając do rzeki czy oceanu odbijamy się niczym od asfaltu, a wpadając na wieżowiec, zsuniemy się z niego tak samo, jak gdybyśmy zsuwali się z wysokiej góry. Czasami obiekty są tak niedopracowane, że wpadłszy w wielopiętrowy budynek, spadniemy na ziemię, ale będąc w jego wnętrzu, więc już się nie wydostaniemy. Nierzadko bywa też tak, że pokonując kolejne kilometry w przestworzach, przyuważymy, jak na horyzoncie dopiero coś się renderuje: "plum" - i dopiero wyskakuje niczym w widoku 3D map Google. Wszystko to oczywiście także kwestia prędkości Internetu i niskich opóźnień. Jak więc widać - aby w pełni cieszyć się dobrodziejstwem tegorocznej odsłony Microsoft Flight Simulator, należy mieć nie tylko wydajny komputer, ale także niezgorszy Internet. No dobra - symulacja, symulacja, ale jak dobra jest ta symulacja?
O ile nie zaznaczyliśmy w opcjach, że chcemy realistycznych reakcji na zniszczenia, to po przyłożeniu dziobem w podłoże czy przeszkodę pionową - najpewniej nasz statek powietrzny wywróci się na "plecy" niczym biedronka, i nie pozostanie nam już nic innego, jak zresetowanie gry (sama miewa problemy z respawnowaniem samolotu). Szkoda tylko, że gra nie zapisuje check-pointów i nawet jeśli przelecieliśmy już 40 minut trasy, to po takiej kraksie będziemy musieli zacząć od nowa. Jeśli zaś zażyczyliśmy sobie systemu zniszczeń, po wszelkiego rodzaju wypadkach czeka nas czarna plansza i - analogicznie - przeniesienie na początek trasy. Na pocieszenie gra pozwala na przeskakiwanie czasowe pomiędzy odcinkami takimi jak wznos, opadanie czy podejście do lądowania. Dzięki temu nie musimy realnie spędzać dziesiątek minut (a nawet godzin) na locie, a przeskakiwać między jego etapami. "No to po co w ogóle grać?" - ktoś może zapytać. Nie odpowiem na to pytanie, tak samo jak nie odpowiem na to, po co w grze zaimplementowano sterowane sztuczną inteligencją. Uruchamiając ją, stery samolotu przejmuje drugi pilot, a my możemy iść sobie na kawusię. Symulatory rządzą się jednak swoimi osobliwymi prawami i tak jak w Farming Simulator do znudzenia powtarza się te same czynności, tak i tutaj wygląda to podobnie, choć ze zdecydowanie lepszymi widoczkami.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Halo? Wieża kontroli lotów? Komputer ma zadyszkę!
- 2 - Prosimy zapiąć pasy, pilot wczoraj trochę popił
- 3 - W osiemdziesiąt godzin dookoła świata
- 4 - Uwaga, będziemy podchodzić do lądowania awaryjnego
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Galeria odlotowych screenów 1
- 7 - Galeria odlotowych screenów 2
- 8 - Microsoft Flight Simulator 2020 - podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150