Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Wielka podróż Henryka
- 2 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Wprowadzenie do właściwej akcji, czyli z nieba do piekła
- 3 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Struktura świata i historia
- 4 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - O kluczowych mechanikach
- 5 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Galeria screenów
- 6 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Podsumowanie
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Wprowadzenie do właściwej akcji, czyli z nieba do piekła
Pisałem to już w przypadku pierwszych wrażeń, ale raz jeszcze zapewniam każdą osobę zastanawiającą się, czy znajomość części pierwszej jest konieczna, że niezupełnie. Jasne, zawsze lepiej jest być na bieżąco - w końcu mamy do czynienia z bezpośrednią kontynuacją - ale Warhorse Studios postarało się, by nawet zupełnie nowi gracze powinni czuć się swobodnie (choć przegapią wiele ciekawych odniesień, także jeśli jest możliwość, warto przynajmniej znaleźć jakieś podsumowanie całości). Sam miałem dość długi rozbrat z "jedynką" i pomimo szczerych chęci zagospodarowania sobie czasu nie byłem w stanie sobie go wykroić na tyle, by na nowo przypomnieć sobie przeróżne mechaniki. Mimo to ponowne wejście nie stanowiło absolutnie żadnego kłopotu, a dynamiczny wstęp pozwolił łatwo się nastroić. Zaczynamy od oblężenia, o którym nie wiemy praktycznie nic. Co więcej, w okolicy nie ma nawet naszego poczciwego Henryka. Na krótko przejmujemy zaś ulubieńca publiczności z pierwszej części, czyli Bogutę - człowieka Boga, kufla i niewiast. Po krótkim zapoznaniu się z mechanikami kuszy i walce na murach jeden z bohaterów ma mały wypadek i... cofamy się o pewien okres. Cóż, nie wchodząc w szczegóły, będziecie jeszcze długo myśleli o tej scenie, bo długo do niej nie wrócicie. Tymczasem gra przenosi nas już na właściwe chronologicznie tory.
Twórcy w ciekawy sposób płynnie sprowadzają nas na ziemię. Zaczynamy od fragmentarycznie wyeksponowanego, acz arcyefektownego oblężenia, by skrajnie obniżyć intensywność doznań i jednocześnie wstępnie wprowadzić zarówno do podstawowych mechanik, jak i samej fabuły. Henryk towarzyszy Janowi Ptaszkowi w dyplomatycznej podróży do pałacu w Troskach. Lokalny możny ma szanse się okazać potężnym sojusznikiem w walce z węgierskim uzurpatorem Zygmuntem, który uwięził czeskiego monarchę Wacława. Problem polega oczywiście na tym, że Otto von Bergow jak dotąd był po tej drugiej stronie barykady, toteż Hanusz wysłał swojego syna oraz jego ochroniarza wraz ze świtą dobrze dobranych przyjaciół, by dostarczyć konkretny list. Poza nieco ostrzejszą wymianą zdań z grupą zbrojnych, atmosfera jest przez jakiś czas bardzo luźna, co daje pretekst do poruszeniu niektórych wątków z "jedynki" - chociażby po to, by ustalić, jakie decyzje podejmowali gracze, którzy akurat ją przeszli. Myślę, że na tym etapie niemal każdy, kto obserwował wiadomości związane z Kingdom Come Deliverance II, wie już, że cała ta eskapada pójdzie w tak złą stronę, jak to tylko możliwe. Drużyna zostaje zaatakowana przez nieznanych napastników, a Henryk i Jan wskutek niesamowitego szczęścia zbiegli z miejsca zdarzenia. Tak końca dobiega pierwsza część długiego wstępu.
Tym sposobem docieramy do potencjalnie najcięższego etapu zarówno dla gracza, jak i głównego bohatera. O ile na początku wędrówki statystyki Henryka są naprawdę wysokie - wszak przeżył on niemało w pierwszej odsłonie, więc inna decyzja nie miałaby sensu - o tyle w trakcie uciekania z zasadzki zostają one znacząco zniwelowane. Pretekst jest ograny, ale działa: młodzieniec ze Skalicy doznaje bardzo poważnych obrażeń - i to nie tylko pod kątem fizycznym. Otrzymujemy nawet całkiem długi fragment, gdy prowadzony przez kompana Henryk bredzi w malignie, mając przed oczami swoją płonącą wieś i konających rodziców. Nie zostajemy zatem przysypani głazami na tydzień, jak Bezimienny pomiędzy pierwszym a drugim Gothiciem, ale rany emocjonalne wcale nie są dużo mniejsze. Co prawda nie zostajemy zepchnięci do poziomu startowego z pierwszej części, ale wystarczająco, byśmy musieli ganiać za rozwijaniem umiejętności. Nadal możemy czytać i znamy wiele istotnych podstaw, które pozwolą nam przetrwać w tym niegościnnym miejscu. Nie wchodząc bowiem w szczegóły, deweloperzy stworzyli sobie bardzo dobry pretekst, byśmy poznali ich świat dosłownie od samego dołu. Zaliczenie siedzenia w gąsiorze za karczemną bójkę, doświadczenie biedy, a nawet pobytu w niewoli (nie po raz ostatni w KCDII, ale ten pierwszy raz boli najmocniej). Chcąc nie chcąc, zanim będziemy mogli grać z pełną swobodą, Henryk zdąży swoje wycierpieć.
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Wielka podróż Henryka
- 2 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Wprowadzenie do właściwej akcji, czyli z nieba do piekła
- 3 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Struktura świata i historia
- 4 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - O kluczowych mechanikach
- 5 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Galeria screenów
- 6 - Recenzja Kingdom Come Deliverance II - Podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Path of Exile 2, czyli pogromcy Diablo 4. Opinia po wielu godzinach spędzonych w Early Access
77