Zgłoś błąd
X
Zanim wyślesz zgłoszenie, upewnij się że przyczyną problemów nie jest dodatek blokujący reklamy.
Błędy w spisie treści artykułu zgłaszaj jako "błąd w TREŚCI".
Typ zgłoszenia
Treść zgłoszenia
Twój email (opcjonalnie)
Nie wypełniaj tego pola
.
Załóż konto
EnglishDeutschукраїнськийFrançaisEspañol中国

Recenzja GOG Galaxy - Steam ma się czego obawiać?

Morfeusz888 | 16-06-2015 15:00 |

Wśród ludzi utarło się przekonanie, że gry komputerowe są prymitywną formą rozgrywki, a granie to nic innego jak strata czasu. Jeżeli jednak spojrzymy na liczby i zobaczymy jak ogromny przychód generują firmy zajmujące się tworzeniem największych tytułów, to dojdziemy do wniosku, że coś tu jest nie tak... Gdyby granie było faktycznie prymitywną rozrywką, to nikt nie kupowałby przecież Call of Duty, Battlefielda lub Counter-Strike'a, zaś pomieszczenia przeznaczone dla deweloperów świeciłyby pustkami. Fakty pokazują, że jest dokładnie odwrotnie. Gry to już nie tylko zabawa, bowiem w wielu przypadkach stanowią biznes, sposób na życie, na którym można całkiem dobrze zarabiać. Przykładów nie trzeba daleko szukać – nie tak dawno mogliśmy uczestniczyć w finałach IEM 2015 zorganizowanych w Katowicach. Podczas tej imprezy najlepsze drużyny z całego świata rywalizowały ze sobą między innymi w Counter-Strike: Global Offensive lub League of Legends. Czy nadal uważacie, że gry to tylko strata czasu? Gracze uodpornili się na tego typu uszczypliwości, ale na horyzoncie pojawił się kolejny poważny problem, a mianowicie sposób dystrybucji gier.

Autor: Paweł Pieczyrak

Młodsi czytelnicy naszego portalu mogą nie pamiętać tych czasów, ale dawniej nie było takich usług jak Steam lub Origin pozwalających na zakup gier bez wychodzenia z domu. Wtedy po prostu szło się do sklepu, kupowało pudełko z grą, ręcznie ją instalowało i dopiero po wykonaniu wszystkich tych czynności możliwe było uruchomienie danej pozycji. Często gry posiadały zabezpieczenia, które uniemożliwiały uruchomienie programu bez włożonego nośnika w postaci płyty CD bądź też DVD. Wiele osób może to uznać za pewną niedogodność, ale tego typu gry posiadały jedną, bardzo ważną zaletę - dopóki nośnik działał, mogliśmy grać w daną produkcję do woli. Nie byliśmy przypisani do żadnej usługi, nie dzierżawiliśmy gry, tylko posiadaliśmy ją na własność - nawet gdyby studio zbankrutowało, to nadal moglibyśmy grać w zakupiony produkt. Rewolucja w świecie dystrybucji gier rozpoczęła się w roku 2003, kiedy to firma Valve postanowiła opublikować program o nazwie Steam. Steam to nic innego jak połączenie sklepu ze specjalną aplikacją, która pomaga zarządzać zainstalowanymi grami komputerowymi. Z poziomu Steam mogliśmy kupić grę, zapłacić za nią i od razu po jej zakupie pobrać na nasz komputer. Żadnych płyt, żadnych pudełek, żadnych kluczy czy też instrukcji – wystarczyło tylko posiadać konto Steam, dostęp do sieci i zainstalowaną aplikację na komputerze. Dodatkowo program umożliwiał kontaktowanie się ze znajomymi oraz bardzo ważne – wspólne granie w daną produkcję. Wystarczyło tylko uruchomić grę, zaprosić znajomych i mogliśmy się wspólnie bawić. Czyż to nie piękne? Aby było ciekawiej, aplikacja Steam dbała o to, aby nasze gry zawsze były aktualne – nie musieliśmy odwiedzać żadnych witryn internetowych, pobierać patchy i ich instalować, gdyż menedżer gier wykonywał te wszystkie czynności za nas. Aplikacja była coraz bardziej rozbudowywana, pojawiały się nowe funkcje, ale jeden, bardzo poważny problem nadal nie znikał - można powiedzieć, cały czas się nawarstwiał.

Tym problemem jest licencja. W przypadku pudełkowych gier jak już wyżej wspomnieliśmy, nie byliśmy powiązani z żadną usługą (chyba, że wydanie pudełkowe wymagało aktywacji przez internet lub powiązanie do konta Steam), wkładaliśmy tylko płytę i mogliśmy grać do woli. W przypadku cyfrowej dystrybucji zakupione przez nas produkcje nie są nasze – my tylko dzierżawimy grę. Można powiedzieć, że to nic złego, ale jeżeli się bardziej zastanowimy, to pojawia się kilka zasadniczych problemów. My, jako użytkownicy zapłaciliśmy za te gry, które są przypisane do konkretnego konta i:

  • zakupione przez nas gry są przypisane bezpośrednio do danego konta i nie można ich przenosić
  • twórca gry może zrezygnować ze sprzedaży swojej produkcji i istnieje ryzyko, że stracimy do niej dostęp
  • ktoś może się włamać na nasze konto, przez co tracimy dostęp do całej naszej biblioteki
  • usługodawca może nam zablokować konto, jeżeli uzna, że złamaliśmy zasady regulaminu
  • przypisanej gry nie możemy odsprzedać innemu użytkownikowi
  • często sprzedaż konta jest równoznaczne ze złamaniem regulaminu

Mamy gry, które nie zajmują miejsca w szafie. Nie mamy żadnych płyt, które mogą się zniszczyć. Możemy kupować gry nie wychodząc z domu, program sam potrafi aktualizować nasze produkcje, ale... w każdej chwili możemy stracić dostęp do naszej wirtualnej biblioteki, i tym samym wydane pieniądze po prostu przepadną. Na takiej zasadzie działają trzy największe usługi służące do cyfrowej dystrybucji gier – Steam autorstwa firmy Valve, Origin należący do Electronic Arts oraz Uplay, którego twórcą jest Ubisoft. Pomimo tych ograniczeń licencyjnych wyżej wymienione usługi biją prawdziwe rekordy popularności, szczególnie Steam, który jest jakby ojcem cyfrowej dystrybucji. Czy jest zatem miejsce na kolejny tego typu program, skoro rynek jest praktycznie podzielony przez te trzy firmy? Wygląda na to, że tak, ponieważ na rynek wchodzi kolejny gracz o nazwie GOG Galaxy.

W obliczu tych trzech gigantów wielu graczy mogło nie słyszeć o takim serwisie jak GOG.com, który również zajmuje się cyfrową sprzedażą gier komputerowych z jedną zasadniczą różnicą – tutaj gry też są przypisywane do naszego konta, ale nie zawierają żadnych zabezpieczeń DRM. Inaczej mówiąc, możemy z tego serwisu pobrać zakupioną przez nas grę, zainstalować na naszym komputerze i w tym momencie jesteśmy całkowicie niezależni od serwisu, w którym kupiliśmy daną produkcję. Dodatkowo wraz z grami możemy pobrać dodatkową zawartość w postaci ścieżki dźwiękowej bądź też materiałów graficznych i filmowych bez wydawania dodatkowych pieniędzy. Witryna GOG.com działa od 2008 roku i do tej pory nie posiadała własnego klienta gier, jednak deweloperzy postanowili to zmienić publikując aplikację o nazwie GOG Galaxy. Trzeba zaznaczyć, że znajduje się ona dopiero w fazie testów i aby móc ją pobrać trzeba zapisać się na specjalną listę oczekujących. Nam na szczęście udało się uzyskać dostęp do wczesnej wersji testowej i postanowiliśmy się przejrzeć tej aplikacji oraz ocenić, czy ma ona szansę w starciu z takimi gigantami jak Steam, Origin oraz Uplay.

Bądź na bieżąco - obserwuj PurePC.pl na Google News
Zgłoś błąd
Liczba komentarzy: 27

Komentarze:

x Wydawca serwisu PurePC.pl informuje, że na swoich stronach www stosuje pliki cookies (tzw. ciasteczka). Kliknij zgadzam się, aby ta informacja nie pojawiała się więcej. Kliknij polityka cookies, aby dowiedzieć się więcej, w tym jak zarządzać plikami cookies za pośrednictwem swojej przeglądarki.