Recenzja Far Cry 6 – absurdy, gagi, szalone akcje i yarański żar tropików. Ubisoft Was rozczaruje... ale nie tak, jak myślicie
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Far Cry 6 – absurdy, gagi, szalone akcje i yarański żar tropików
- 2 - Viva los partisanos, czyli Yaranie do samego końca!
- 3 - Palmeras, océano y muchos terroristas do zaciukania
- 4 - La música, los gráficos, los errores i wydajność
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Wrażenia z gry w wersji na PlayStation 5
- 7 - Far Cry 6 – galeria screenów 1
- 8 - Far Cry 6 – galeria screenów 2
- 9 - Far Cry 6 – podsumowanie
Wrażenia z gry w wersji na PlayStation 5
Wrażenia z grania w Far Cry 6 na PlayStation 5 - Autor: Damian Marusiak
Nie ukrywam nawet, że wobec Far Cry 6 nie miałem żadnych szczególnych oczekiwań. Tak naprawdę żadna część od dwójki nie była w stanie mnie przyciągnąć przed ekran na dłużej niż kilka godzin. Z kolei piątka była dla mnie tak nudną produkcją, że dałem sobie spokój po około 3 godzinach, po czym do dzisiaj do niej nie wróciłem. Być może to właśnie kwestia praktycznie zerowych oczekiwań, ale minęło już ponad 30 godzin od momentu pierwszego uruchomienia Far Cry 6... i mam dalej chęć na więcej! Jest to dla mnie tym bardziej zaskakujące, że pierwsze ~2 godziny starały się za wszelką cenę udowodnić, że FC6 będzie kolejnym nudnym sandboksem, z którym bardzo szybko się rozstanę. Tymczasem nawet nie zwróciłem uwagi na moment, w którym gra zaczęła mi się naprawdę bardzo podobać. Kolejne godziny upływały, tymczasem ja przemierzam kolejne rejony wyspy Yara i z przyjemnością wykonuje kolejne zadania.
Oczywiście, Far Cry 6 to typowa gra Ubisoftu. Mamy zatem do czynienia z absurdalnie powiększoną mapą. Gdy po raz pierwszy zobaczyłem rozmiary Yary, włosy stanęły mi dęba i bynajmniej nie z zadowolenia. Na szczęście gra oferuje bardzo dużo punktów szybkiej podróży, dzięki czemu przemierzanie tropikalnej wyspy nie jest tak nudne jak tego oczekiwałem po pierwszym spojrzeniu na mapę - ta wygląda jak (dosłownie!) połączenie Assassin's Creed Odyssey oraz Valhalla oraz wrzucenie terenów obu gier do jednego kotła. Nie mam na myśli tutaj ukształtowania terenu, co po prostu połączonych rozmiarów map z obu wspomnianych gier. Co ciekawe jednak, Yara wydaje się być miejscem dużo bardziej dopracowanym i ciekawszym niż kilka ostatnich produkcji, które wyszły od Ubisoftu. Jest to dla mnie spore zaskoczenie (na plus). Spodziewałem się kolejnej nudnej, Ubi-mapy, a dostałem na tyle różnorodny świat, że nawet po kilkudziesięciu godzinach nie mam uczucia nudy. Wręcz przeciwnie, im dłużej gram tym bardziej świat gry mnie wsysa. W moim przypadku to prawdziwa rzadkość, bo zazwyczaj open-worldy dość szybko stają się dla mnie nudne.
Bardzo podoba mi się kreacja Giancarlo Esposito, który wcielił się w postać Antona Castillo. Dla mnie jest to najciekawszy antagonista od czasów pamiętnego Vaasa z Far Cry 3. Wraz z synem Diego tworzą unikalny i mocno spolaryzowany duet. Dwie przeciwstawne charakterologicznie postacie, które próbują za wszelką cenę utrzymać ład na wyspie Yara. Giancarlo ma talent do kreacji ciekawych postaci antagonistów, świetny popis daje także w serialu Star Wars: The Mandalorian, gdzie wciela się w rolę Moffa Gideona. Do tego nasz główny bohater (podobnie jak Ewelina, gram męską wersją, żeńskiej nie wybrałem z dokładnie tych samych powodów) to w końcu postać z krwi i kości, którą możemy polubić. Po beznamiętnej niemowie z piątki to kolejne spore zaskoczenie. Jak widać, nawet Ubisoft potrafi zaprezentować interesujących bohaterów oraz antagonistów, którzy nie są jednowymiarowi.
Far Cry 6 to prawdziwy festiwal dziwów oraz absurdów. Odnosiłem wrażenie, że im dłużej grałem, tym w coraz bardziej absurdalnych sytuacjach brałem udział. Podręczny plecak, umożliwiający strzelanie rakietami brzmi tak groteskowo, że aż śmiesznie. Z kolei nasi "Amigos", których możemy werbować podczas gry, to prawdziwa kwintesencja produkcji. Aligator Guapo, ubrany w ciuszki inspirowane rewolucją w Yarze - dla nas jest jak przyjaciel, da się ugłaskać a nawet porwie wielki kawał steka z ręki Daniego. Ale dla wrogów rewolucji jest bezwzględny, bowiem nie straszne mu odrywanie kończyn. Z kolei niepełnosprawny Chorizo to zdecydowanie najsłodszy piesek jaki widziałem w grach wideo. Jego wielkie, czarne oczy są w stanie odwrócić uwagę nawet największego chojraka Yary. To tylko początek, bo do naszej "ekipy Dream Team" możemy dodać m.in. koguta Chicharron, drugiego psa Boom Boom oraz szakala Oluso.
O mechanikach gry nie będę się specjalnie rozwodził (mnóstwo informacji podała tutaj Ewelina, choć od siebie tylko dodam, że walki kogutów w stylu Mortal Kombat to kolejny absurdalny pomysł wpleciony w grę, ale jednocześnie oferujący salwy śmiechu - na taki dodatek mógł wpaść tylko Ubisoft), skupię się natomiast na technicznych aspektach gry na PlayStation 5. Od momentu pierwszego uruchomienia Far Cry 6, raziły mnie przede wszystkim tekstury. Ich jakość, delikatnie mówiąc, była mocno rozczarowująca. Dosłownie wczoraj opublikowano aktualizację 1.03, która dodała do gry także tekstury HD (nie można tego pakietu odinstalować), dzięki którym zwłaszcza tekstury podłoży czy budynków prezentują się już lepiej. Nadal jednak patrząc całościowo, jakość tekstur jest rozczarowująca. Ogólnie technologicznie nie ma tutaj niczego co by kładło branżę gier na łopatki. Yara zyskuje mocno na konsoli z dwóch powodów: samym projektem artystycznym oraz fantastycznie zaimplementowanym HDR, dzięki któremu wschody czy zachody słońca robią świetne wrażenie. Tytuł działa w dynamicznej rozdzielczości do 4K oraz niemal sztywnych 60 klatkach na sekundę. W ciągu ponad 30 godzin, na palcach jednej ręki policzyłbym momenty, w których zauważalne były spadki wydajności. W porównaniu do Far Cry 5 na PS4 to jednak ogromna różnica, w końcu mowa o 30 FPS vs 60 FPS. Dzięki większej płynności, gra jest dużo bardziej satysfakcjonująca.
To samo mogę powiedzieć na temat wykorzystania pada DualSense oraz SSD. W tym drugim przypadku, Far Cry 6 wczytuje się w ciągu około 4 sekund. Możliwości DualSense zostały z kolei w pełni wykorzystane. Adaptacyjne triggery działają tutaj znakomicie. Opór przez nie stawiany jest uzależniony od typu broni z jakiej korzystamy, a także z typu pojazdu jaki prowadzimy. Przykładowo jadąc pod górę, opór stawiany przez triggery jest bardzo duży, co sprawia, że trzeba się bardziej namęczyć by bez problemu wjechać pod górę. Zjeżdżając z kolei, opór jest dużo mniejszy. Biorąc pod uwagę, że prowadzimy się m.in. z pomocą koni, wozów terenowych, ciężarówek, traktorów (!), a nawet samolotów, odczucia w każdym z tych przypadków będą zgoła inne. Far Cry 6 w mojej opinii oferuje jedne z najbardziej immersyjnych doznań z pomocą pada DualSense. Brawo Ubisoft.
- « pierwsza
- ‹ poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- 8
- 9
- następna ›
- ostatnia »
- SPIS TREŚCI -
- 1 - Recenzja Far Cry 6 – absurdy, gagi, szalone akcje i yarański żar tropików
- 2 - Viva los partisanos, czyli Yaranie do samego końca!
- 3 - Palmeras, océano y muchos terroristas do zaciukania
- 4 - La música, los gráficos, los errores i wydajność
- 5 - Platforma na jakiej testujemy gry
- 6 - Wrażenia z gry w wersji na PlayStation 5
- 7 - Far Cry 6 – galeria screenów 1
- 8 - Far Cry 6 – galeria screenów 2
- 9 - Far Cry 6 – podsumowanie
Powiązane publikacje

Recenzja The Elder Scrolls IV: Oblivion Remastered - Pięknie odświeżony klasyk z zachowaną esencją oryginału
91
Recenzja Assassin's Creed Shadows - recykling w sosie azjatyckim. Ubisoft próbuje odbić się od dna skacząc na plecy feudalnej Japonii
130
Recenzja Avowed - powrót do świata znanego z Pillars of Eternity. Kawał dobrego cRPG z kilkoma potknięciami do dopracowania
127
Recenzja Kingdom Come Deliverance II - triumfalny powrót Henryka ze Skalicy. Pierwszy mocny kandydat do gry roku
150